Pierwsze wrażenia i komentarze po wdrożeniu przez Google narzędzia do usuwania linków

Usuwanie linków za pomocą narzędzia od GooglePo wprowadzeniu wczoraj wieczorem (polskiego czasu) przez Google narzędzia do usuwania linków – a dokładniej mówiąc usuwania wpływu złych linków na stronę, o czym pisałem obszernie przy relacjonowaniu na żywo newsów z konferencji PubCon oraz przedstawiając odpowiedzi Google na możliwe pytania i odpowiedzi z tym związane – czas zastanowić się nad możliwymi scenariuszami dalszych wydarzeń. Oraz nad samą ideą tego narzędzia. Coraz częściej słyszę głosy, że to narzędzie przyniesie więcej szkody niż pożytku. Czy rzeczywiście?

Na jedną rzecz na pewno trzeba zwrócić szczególną uwagę. Usuwanie wpływu linków trwa „tygodnie” – tyle Matt. Mało tego – proces odwrotny, ponieważ także i taką możliwość mamy (wgrywając po prostu nową wersję pliku do odpowiedniego narzędzia) – trwa jeszcze dłużej. Oznacza to, że błąd we wskazaniu adresów/domen może „kosztować” webmastera nawet (jak to odczytuję) kilka miesięcy. O tym, co to oznacza np. dla sklepu internetowego, nie trzeba mówić. Czy jednak jest się aż tak bardzo czym „podniecać”?

Na narzędzie warto zwrócić uwagę w trzech przypadkach

Po pierwsze – gdy stronę pozycjonował „specjalista SEO” – i np. dzięki korzystaniu z systemów wymiany czy giełd linków, strona dostała powiadomienie o nienaturalnych linkach. Aby posprzątać trzeba mieć czym. Do tej pory Google wymagało od webmasterów skonktaktowania się z właścicielami stron/katalogów (a wiemy, że często nie ma takiej możliwości) i poproszenia o usunięcie linków. Jak ktoś dostał „prezent” musiał poświęcać swój własny czas. Od teraz już nie będzie musiał.

Po drugie – narzędzia używamy w sytuacji, gdy webmaster sam sobie „strzelił w stopę”. Nierzadko nie ze swojej winy – nadal spotykam się z nieaktualnymi informacjami odnośnie linkowania na forach czy blogach internetowych. Osoba, która nie siedzi w temacie SEO, może łatwo wyciągnąć błędne wnioski. I wyciąga. Jaki jest skutek bardzo łatwo się domyślić. Np. ktoś używał systemu „delikatnie”, zobaczył pewne efekty, zwiększył kupowanie linków – i dostał filtr. Bardzo często to ostatnio widzę, zwłaszcza w przypadku giełd linków – mam wrażenie, że Google coraz lepiej wyłapuje prowadzące z nich linki.

Po trzecie – mamy podejrzenie, że strona została ukarana przez Pingwina. Nierzadko bywa tak, że firma rozwiązuje umowę z firmą SEO, ta nie ściąga linków (lub tez Google nie zdąży ich wyindeksować) – no i strona wpada w filtr. Dzięki narzędziu można się ich pozbyć.

Jakie wnioski można wyciągnąć po analizie tych trzech sytuacji? Bądźmy szczerzy – we wszystkich mamy do czynienia z sytuacjami, w których ktoś specjalnie „nagina” Wskazówki dla Webmasterów. Nie bronię tutaj Google, od razu zaznaczam – zwracam uwagę tylko na fakt. Parafrazując znane powiedzenie – „na niewinnego nie trafiło”. Zgodnie z informacjami, jakie przekazał Matt, praktycznie możemy zapomnieć o tym narzędziu do czasu otrzymania (odpukać) powiadomienia o nienaturalnych linkach przychodzących. Do tego czasu algorytm sobie sam z nimi poradzi. W pełni się tym zgodzę – no, w 99% 🙂

Jest jeszcze jedna, bardzo ważna rzecz. Nie zostało to powiedziane, ale wspomniałem już o tym przy okazji przybliżania narzędzia wczoraj. Nie wierzę, że Google w jakiś sposób nie wykorzysta pozyskanych adresów do dalszego usprawniania algorytmu. A to oznacza, że kres publicznych systemów wymiany/giełd linków jest moim zdaniem bliższy dzisiaj bardziej niż był jeszcze wczoraj. Na pewno wielu webmasterów, tych świadomych SEO, z ciekawości popatrzy się dzisiaj w Narzędzia w swoje profile linków przychodzących. I nie jest wykluczone – Matt powiedział, że jest to możliwe – że dla „świętego spokoju pozgłaszają jakieś domeny nawet bez otrzymania informacji w Narzędziach o wykryciu nienaturalnych linków prowadzących do strony. Po co czekać potem miesiąc/dwa na wyjście z filtra? Na miejscu SQT przyglądałbym się takim zgłoszeniom baczniej niż spamraportom.

Ponieważ narzędzie jest świeże postanowiłem skomentować pewne wypowiedzi, na które natrafiłem do teraz w Sieci, aby rozwiać ewentualne wątpliwości czy wyprostować przesadne wyobrażenia/stwierdzenia.

„Zrzekanie się linków” jest równoznaczne z usunięciem ich z indeksu tak, by nasza strona nie ucierpiała.

Błąd. Jak się pomylimy wgrywamy „nową wersję plików”. Google traktuje linki ze wskazanych domen/adresów tak, jakby były one opatrzone atrybutem nofollow. Więc nie ma obawy, aby nie można było cofnąć procesu. Pamiętajmy jednak, że proces odwrotny trwa dłużej. Matt podkreślał kilka razy, że jest to narzędzie dla zaawansowanych webmasterów – o czym też informują nas komunikaty przy korzystaniu z narzędzia.

Czyli w praktyce mogę zamówić dowolne pozycjonowanie, a potem je dowolnie rozwalić dokonując zgłoszenia linków.

Co do rozwalenia pozycjonowania – jak firma SEO będzie miała dostęp do Narzędzi to … jest taka możliwość moim zdaniem. Jednak taki plik można według słów Matta ściągnąć i reedytować – zatem w razie problemów ze 'specjalistą” trzeba będzie po prostu usunąć jego zawartość.

Systemy Wymiany Linków muszą poważnie zastanowić się jak oszczędzić moce przerobowe, bo może się okazać, że strony w systemie zaczną znikać.

Z tym się w pełni zgodzę 🙂 Zgłaszając domenę, „wywalamy w kosmos” wszystkie subdomeny – oczywiście dla naszej, konkretnej strony.

OK, czy ktoś może wyjaśnić po co to narzędzie? Zwykli webmasterzy mają tego raczej nie używać (kilkukrotnie powtórzone w filmie Cuttsa)

Dokładnie. Narzędzie będą używać osoby związane z SEO – sprzątające po „poprzednikach” lub usuwając próby konkurencji wpłynięcia złymi linkami na spadek serwisu. Pisałem wczoraj o praktykach, polegających na dopalaniu stron konkurencji systemami, celem wywołania spadków witryn, wykonywanych przez założyciela e-Weblinka. Era pozycjonowania się właśnie skończyła.

Spamerzy będą dalej linkowali mocno domenę, a jeśli nie zadziała, odwoływali linki i próbowali od nowa innym

E, nie wierzę. Skoro proces usuwania linków trwać będzie miesiącami to odwoływanie nie zadziała. Nie zapominajmy też, że Google cały czas analizuje profil BL. jak ktoś przesadzi z linkami to taka domena szybciej dostanie filtr i tyle. Jeszcze co do odwoływania – Matt wyraźnie zaznaczył, że adresy i domeny wskazane w pliku są zaleceniami dla Google. System może, ale nie musi ich posłuchać. To akuratnie dobra informacja – bardziej będzie to chronić osoby, które z rozpędu „skasują sobie linki” z dobrego serwisu.

Co mnie smuci to podejście użytkowników – niektórzy zaczną wykorzystywać to narzędzie jako sposób na eliminowanie konkurencji i ich linków aniżeli pomoc swojej stronie.

Ale jak, jak nie mamy dostępu do tych domen w Narzędziach? Przypomnę – domeny muszą być zweryfikowane.

w pierwszej chwili na pewno ludzi e będa uzywali Disawov bardzo źle, nieskutecznie i niezgodnie z przeznaczeniem…

No cóż, może czas, aby SEO zaczęły zajmować się osoby, które się na tym znają – a nie wszyscy „jak leci”? Zwykły użytkownik nie musi sobie (według Matta) zawracać sobie głowy narzędziem. A jak sam sobie „nabałagani” a potem „nieumiejętnie posprząta” – no cóż, jak wsadzimy palec do kontaktu to każdego kopnie…

I teraz nastanie koniec większości katalogów, precli, profili, zaspamowanych blogów, stronek pod swl-e itd. itp. Wystarczy, że dane adresy zaczną się częściej pojawiać na zgłaszanych przez użytkowników listach i google bez wysiłku się tego pozbędzie

Amen.

Bardzo dobre narzędzie. Szczególnie przydatne dla osób, które przy byle filtrze robią pod siebie. Teraz będą mogli za jego pomocą wskazywać, które linki są od konkurencji, a które są to ich linki. Albo jak konkurencja nic nie dorzuci, to będą wystwaiac swoje miejscówki.

Nie sądzę. Może kiedyś – jak SQT będzie miał duże wolne moce przerobowe. I tak będą mieli za dużo czasu. Poza tym pomyślmy logicznie  – jak ktoś zgłosi 50 domen, a ma linki z 12000, to przy x zgłoszeniach nakład pracy jest tak duży, że … moim zdaniem taka hipoteza nie ma racji bytu.

usuwanie to będzie strzał we własną stopę

Czyli siedźmy sobie w filtrze? bez sensu. Jak można tak napisać 🙂 – totalna bzdura.

w agencjach SEŁO będzie nowy etat: szpecjalista od naprawy kinkowania

Na pewno wiedza SEO zyska na znaczeniu. W pełni się z tym zgadzam.

zgłoszą Ci co nie mają, tylko linkują się z publicznych list.

I o to Google (chyba) chodzi 🙂 – mam wrażenie, że tym narzędziem, co już wspomniałem powyżej, „uwalą” szybko SWLe i inne publiczne systemy…

Większość pierwszych komentarzy zaczerpnąłem z gorących wypowiedzi na Google+. Kilka ostatnich uwag było z PiO, gdzie wątek poświęcony narzędziu na razie jest bardzo spokojny – jak sprawdziłem teraz liczy sobie „zaledwie” dwie strony – a myślałem, że o tej porze będzie ich już z 10…

Osobiście mam na razie dwie wątpliwości, na które szukam odpowiedzi. Jak tylko je uzyskam na pewno się z Wami nimi podzielę.

10 komentarzy do “Pierwsze wrażenia i komentarze po wdrożeniu przez Google narzędzia do usuwania linków

  1. Kliknąłem „Wykonano”, ale nic nie pokazało mi się w tej zakładce. Czy jak dobrze rozumiem, wystarczy wysłanie samego pliku i kliknięcie „wykonano”?
    Mam jeszcze pytanie, czy wykluczając całą domenę, czy napewno robię to przez operator domain:domenadousuniecia.pl ?? Plik wysyłasz .csv czy .txt?

    1. Powinieneś zobaczyć ten link, z przyciskiem Download (wersja angielska) – ponieważ można go pobrać do ewentualnej edycji. Oraz przyciskiem Delete (usuń)
      Przy domenie podaje się na pewno domain: – w razie wątpliwości możesz zobaczyć wpis na blogu Google, jest ten przykład także i tam podany.
      Format – Matt wspominał o TXT, ale zgodnie z formatką możesz użyć CSV (jak będą tam tylko adresy w osobnej linii, to zawartość będzie taka sama jak pliku TXT) Można też , co widac po wejściu „głębiej” podac dane w dokumencie Google 🙂

  2. Wg mnie narzędzie powstało jako rekompensata za niedociągnięcia w algorytmie (czyt. za umożliwianie depozycjonowania). Nie ma co snuć domysłów, że Google będzie czy nie, wykorzystywało zgłoszenia do identyfikacji spamu. To pytanie retoryczne. Na pewno to zrobi. Jest jeden aspekt, który mnie martwi, konto GWT, z którego będzie wypływać dużo zgłoszeń, zapewne zostanie dokładniej prześwietlone – wszystkie domeny przypisane temu kontu. Dlatego zgłaszając niechciane linki, radziłbym upewnić się, że pozostałe domeny prowadzone są dostatecznie dobrze.

    1. Podobna hipotezę przybliżył Cezary po konferencji w berlinie. Jednak ani ja, ani kilka osób, którzy mają na kontach też nie tylko swoje domeny, nie zaobserowało takiej zalezności.
      Po mojej sygestii Cezary zadał pytanie Johnowi – zobaczymy, jakie będzie oficjalne stanowisko Google – częstomożna cos „wyczytać” między wierszami oficjalnego oświadczenia:)

      Ja na chwilę obecną cieszę się z narzędzia – liczy się efekt, jakie przyniesie.

      1. „częstomożna cos wyczytać między wierszami oficjalnego oświadczenia:)” – jak mnie ktoś pyta, jakie jest wg mnie najlepsze narzędzie SEO, zawsze odpowiadam, że zdrowy rozsądek. Tak samo należy podchodzić do wszelkich oświadczeń czy komunikatów Google, które z upływem czasu zmieniają się. Google nie korzysta z sygnałów płynących z Facebooka i Twittera czy nie ingerujemy ręcznie w wyniki wyszukiwania, takie były kiedyś oficjalne komunikaty…

  3. A co ze zgłoszeniami wysłanymi tuż przed uruchomieniem narzędzia do usuwania linków? jeżeli ktoś zgłaszał tuż przed uruchomieniem to do końca będą takie zgłoszenia obsługiwać manualnie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *