Moja historia
Nigdy nie sądziłem, że będę zajmował się pozycjonowaniem. Kiedy skończyłem liceum Internet był w powijakach, a ja, znając bardzo dobrze niemiecki, wiedziałem tylko jedno – chcę ten język wykorzystywać w pracy.
Nie chciałem go jednak uczyć, ale posługiwać się nim w pracy i dlatego wybrałem uczelnię ekonomiczną, dołączając do studentów kierunku Handel Zagraniczny. Miałem to szczęście, że znalazłem się w gronie paru procent absolwentów, którym było dane pracować w zawodzie. Etat w międzynarodowej firmie, z codziennym kontaktem z językiem niemieckim, wyjazdy na targi zagraniczne oraz do klientów w całej Europie – czego oczekiwać więcej po studiach? Życie jednak płata niespodzianki…

Szkoła języków obcych
Po dwóch latach pojawiło się wyzwanie. Szkoła Języków Obcych Profi-Lingua otwierała pierwszy oddział poza województwem śląskim, w którym całkowicie zdominowała rynek. Zaproponowano mi jego uruchomienie. Decyzja nie była łatwa (w obecnej pracy czułem się już jak “ryba w wodzie”, a niemiecki był w użyciu codziennie). Poza tym skończyłem handel zagraniczny i co, miałem się po 2 latach przebranżawiać? Przez miesiąc wahałem się co zrobić, jednak w końcu podjąłem decyzję – zmieniam zawód. To był strzał w 10.
Możliwość samodzielnego kierowania zespołem kilkudziesięciu osób, które odpowiadały za nauczanie ponad 4000 kursantów (nie było w Polsce i nie będzie już większej placówki stacjonarnej) bardzo przydało mi się później w procesie obsługi klientów czy przy budowaniu strategii marketingowej. Nie powiem, że było łatwo, zwłaszcza w pierwszym roku – w końcu „młokos” po studiach musiał sobie poradzić. Szybko zauważyłem, że oferując wysoką jakość usług można zdziałać dużo, a konsekwentna praca daje mega efekty.
Finanse
Wszystko, co dobre, ma jednak swój koniec. Zmiany demograficzne, jakie zaczęły wywierać wpływ na rynek szkół językowych (niż demograficzny) oraz inny pomysł na prowadzenie szkoły w obliczu tak dużych zmian sprawiły, że po 8 latach pracy zakończyliśmy współpracę.
Pojawiło się pytanie, co dalej? Wrócić do handlu zagranicznego, czy wykorzystać to, czego się nauczyłem w szkole.
„Przypomniałem” sobie o niemieckim i znalazłem pracę w zawodzie, w niedużej, ale prężnej firmie – MIA. Jednak lata „dyrektorowania” i możliwość wpływania na każdy aspekt działania firmy, sprawiły, że nie odnalazłem się tam. Czułem, że to nie jest to, co chcę robić – lata odpowiedzialności za duży biznes odcisnęły na mnie swoje piętno.
Postanowiłem, że „pójdę na swoje”. Zacząłem pracę w doradztwie finansowym, w niemieckiej (a jakże!) filii AWD. Dlaczego finanse? Odpowiedzialność za wyniki dużej placówki wymusiła na mnie obcowanie z liczbami. Okazało się, że świetnie się w tym odnajduję (budżety roczne zawsze miały wyższe przychody i niższe koszty niż zakładałem. Polubiłem cyferki, a one mnie :).
Były to czasy, kiedy o klienta walczyło się dzwoniąc „na zimno”, aby zaoferować polisy, ubezpieczenia czy kredyty.
Stwierdziłem już na samym początku, że chcę pokazać się ludziom jako ekspert, a nie “wciskać coś na siłę znajomym czy obcym” – powstała moja pierwsza strona internetowa.
Pierwsi klienci pozyskani z Google
Kiedy ją stworzyłem stronę, zacząłem pisać bloga, na którym poruszałem problemy, z jakimi mierzyły się osoby na etapie podjęcia decyzji o zakupie produktu finansowego.
Efekty pojawiły się szybko w postaci wysokich pozycji w Google na frazę “doradca finansowy w Krakowie”. Strona zaczęła generować klientów.
Nie byłem świadomy do końca chyba tego, co robiłem, Przełom nastąpił, kiedy zapytałem jednego z klientów, jak do mnie trafił. Odpowiedział: “Panie Sebastianie, kiedy wpisałem w Google “doradca finansowy w Krakowie” wyskoczył mi Pan na 9 z 10 pozycji – to jak mogłem do pana nie trafić?”
Ta wypowiedź była ważnym kamieniem milowym w moim życiu zawodowym – poczułem, że Google będzie odgrywać ważną rolę w dalszym moim życiu zawodowym.
Uruchomiłem kolejną stronę, poświęconą kredytowi “Rodzina na Swoim”, która szybko zajęła pierwsze miejsca w wyszukiwarce Google.
Pojawili się kolejni klienci – była pod zapytanie „kredyt preferencyjny” przez cały czas trwania programu pierwsza,
Byłem tak pochłonięty pracą nad stronami, że „nie zwracałem uwagi” na to, co się dzieje naokoło, a działo się wiele – 15 września 2008 roku upadł Lehmann Brothers. Zaczął się kryzys finansowy.
Pierwszy klient na pozycjonowanie
Drugi przełom, który można uznać za początek SEOProfi, miał miejsce niedługo po tym.
Odświeżyłem kontakt z kolegą Adamem, który prowadził wtedy hostel w Krakowie. Spotkaliśmy i zapytał mnie, co robię. Będąc świeżo po rozmowie z klientem, o którym napisałem parę linijek wyżej, pokazałem mu, jak pozyskuję klientów z Google.
A on na to: “Ja też tak chcę – pomożesz mi?”
Odparłem że tak. Ustaliliśmy warunki współpracy i wziąłem się do pracy – tym razem, po raz pierwszy, nad cudzą stroną.
Po paru miesiącach, jak udało się mały hostel wyciągnąć na pierwszą stronę wyników wyszukiwania na frazy takie jak “nocleg w krakowie”, pomyślałem: “To jest chyba to, to chcę robić zawodowo”. Zacząłem zgłębiać temat pozycjonowania.
Forum Google i pierwszy TC Summit
Szukając informacji z zakresu optymalizacji stron szybko trafiłem na Forum Google dla Webmasterów. Na początku czytałem tylko to, co inni piszą – poznałem ich problemy i bolączki. Po pewnym czasie zacząłem i ja pomagać osobom, które miały problemy z widocznością swojej strony w wyszukiwarce. Najpierw w wolnej chwili, potem bywałem tam praktycznie non stop. Aż Kaspar, pracownik Google, który odpowiadał za Forum, zaproponował mi zostanie moderatorem Forum.
Byłem jedną z czterech osób w Polsce i na dzień dzisiejszy zostałem tylko ja z tej czwórki, co czyni mnie najdłuższym stażem w Polsce Ekspertem Produktowym na Forum dla Webmasterów.


Karuzela zaczęła się szybko kręcić. Po paru miesiącach od nominacji dostałem zaproszenie do Stanów – jesienią 2011 Google zorganizowało pierwszy TC Summit dla wszystkich Product Ekspertów z całego świata. Wtedy po raz pierwszy miałem okazję pojechać do USA i zobaczyć, jak to się zaczęło (od tego czasu byłem tam już cztery razy).
Możliwość poznania na kolejnym Summicie (2013) pracowników Google, którzy kształtowali wyniki wyszukiwania w Google, jak Matt Cutts czy John Mueller utwierdziło mnie w tym, że SEO jest tym, co chcę robić i na czym mocno się skupić.
Przede wszystkim jakość
Jesienią 2011 roku Google wypuściło pierwszą dużą aktualizację, która zatrzęsła branżą SEO (Panda). Skończył się czas stron z treściami o niskim poziomie – trzeba było się mocniej postarać, aby Google chciało je zaindeksować.
W kwietniu 2012 pojawiła się kolejna, jeszcze mocniejsza Pingwin, która uderzyła mocno w strony, które do pozycjonowania używały nienaturalnych linków.
O ile Panda miała duży wpływ na wyniki wyszukiwania (mało firm wówczas dbało o to, aby ich treści były wysokiej jakości), o tyle Pingwin mocno poturbował już nie tylko klientów, ale i same firmy SEO.
Te dwie zmiany algorytmu nie dotknęły na szczęście moich klientów, ponieważ język niemiecki (Ordnung muss sein) oraz praca w szkole, gdzie w 4 lata osiągnąłem ilość kursantów nienotowaną w Polsce dla jednej placówki, nauczyły mnie, że droga na skróty będzie zawsze drogą na skróty – a prawdziwe efekty osiąga się tylko ciężką pracą.
Już wtedy jednak wiedziałem, że nie będzie prosto. Branża była młoda, jakość oferowanych usług bardzo niska – Google musiało coś z tym zrobić. Trzeba było się więc jakoś wyróżnić „z tłumu” – zacząłem mocno dbać o jakość, a od potencjalnych wymagać dwóch rzeczy – zaangażowania (wiele osób nadal uważa, że firma SEO zrobi za nie wszystko) oraz cierpliwości (nie można osiągnąć efektów w krótkim okresie czasu).
Dbanie o jakość było związane ze starannym dobieraniem firm, z którymi nawiązywałem współpracę. Do dzisiaj pamiętam, jak jeden z potencjalnych klientów ze zdziwieniem w głosie powiedział, gdy odmówiłem mu współpracy: “Ale jak to, Pan nie chce moich pieniędzy???”. Odpowiedziałem: Tak, nie chcę – ponieważ Pan chce gwarancji na coś, na co nie mogę jej udzielić.” “Inni mi zagwarantują” – odparł na to. Na co ja: “Super, to życzę powodzenia”.
Postawienie na pierwszym miejscu dążenia do realizacji celów biznesowych klientów zaczęło przynosić pierwsze efekty – SEOProfi zaczęła się rozwijać. Potrzebne było wsparcie.
Magdalena i Malwina
Na początku 2015 roku do zespołu dołączyła Magda, której świeże spojrzenie pozwoliło tchnąć “drugą młodość” w firmę. Prowadząc większość prac samodzielnie było nieuniknionym, że od czasu do czasu coś nie szło tak, jak powinno – a klient lubi, jak się dowiezie to, co mu obiecano.
Pod koniec 2015 roku dostałem niespodziewanie maila w sprawie pracy. Nagle, ponieważ nie planowałem wtedy zatrudniać nikogo, ale styl maila sprawił, że po pierwszym spotkaniu pracę zaproponowałem Malwinie.
Przez parę lat pracowaliśmy razem i nic nie zapowiadało dalszych zmian – zamiana dużej szkoły, w której pracowało prawie 100 osób, na małą, a z punktu widzenia atmosfery i warunków pracy rodzinną, trzyosobową, firm, było czymś, co pozwoliło skupić się bardziej na jakości obsługi.
Dzień mijał za dniem, miesiąc za miesiącem. Pracowaliśmy zdalnie, co dla wielu znajomych było szokiem; mówili: „Ale jak Ty ich przypilnujesz, skąd wiesz, czy pracują?”. Odpowiadałem krótko: „Wierzę im, bo widzę, co robią i jak się starają.”
„Panie Sebastianie, to dlaczego Pan takiej nie założy?”
Gdzieś w okolicach 2016 roku, podczas rozmowy z jedną osobą, która poprosiła mnie o analizę pozycjonowania jej strony przez dużą firmę, widząc, co (nie) zostało zrobione oraz jak zostało zepsute to, co zostało zrobione, powiedziałem w trakcie rozmowy coś w stylu: “Dlaczego nie ma dużej firmy, która potrafiłaby zaopiekować się klientem tak, jak może to zrobić mała firma?”
Usłyszałem taką odpowiedź: “Panie Sebastianie, to dlaczego Pan takiej nie założy?”.
Nie pamiętam, co wtedy odpowiedziałem, na pewno puściłem to mimo uszu; jednak co jakiś czas, podczas analizy kolejnych stron, widząc, jak wygląda i działa branża SEO w Polsce, pytanie wracało do mnie jak bumerang. Na początku ignorowałem je, nie myśląc nad tym, co w sobie zawiera. Nie wiedziałem, co z tym zrobić (a w sumie to chyba nie byłem na to jeszcze gotowy).
Czułem jednak, że na coś się zanosi.
Zuzanna i SEOProfik

W maju 2021 do zespołu dołączyła Zuza, moja córka, która była wówczas w liceum plastycznym. Uznałem, że nadszedł czas, aby “coś z tym zrobić”.
Zacząłem mocno pracować nad wizerunkiem firmy. Od dawna chciałem stworzyć postać, która mogłaby ocieplić wizerunek branży i przedstawić SEOProfi jako firmę, której można zaufać. Czułem, że muszę mieć jakąś „maskotkę”, która mogła być identyfikowana z firmą.
I tak, dzięki córce, narodził się SEOProfik.
Zacząłem używać go w materiałach reklamowych, w których przybliżamy za pomocą newslettera, kursu pozycjonowania oraz serii edukacyjnych skomplikowany świat SEO polskim przedsiębiorcom. SEOProfik zagościł na stałe w e-bookach, newsletterze oraz mediach społecznościowych – a od jesieni 2022 także w podcaście “SEO dla Przedsiębiorców”.
Zmiany w branży SEO
Czasy, w których można było łatwo osiągnąć wysokie pozycje, minęły bezpowrotnie wraz z pojawieniem się Pandy i Pingwina (o czym pisałem wcześniej). Sama ilość firm, które zaczęły interesować się Internetem jako miejscem pozyskiwania klienta, sprawiła, że dzisiaj w wielu przypadkach 6 miesięcy to minimalny okres, aby można było powiedzieć, że działania związane z pozycjonowaniem, działają.
Zmienili się też klienci – są bardziej wyedukowani i świadomi szans, ale też i zagrożeń, jakie niesie za sobą nieumiejętny proces pozycjonowania.
Ale to nie wszystko. Klienci nie chcą się wiązać na tak długo z firmą SEO, której nie znają. Nauczyli się też, że pierwszy kontakt jest z reguły rewelacyjny, ponieważ stoi za tym doświadczony handlowiec, który powie wszystko, byleby tylko “dopiąć sprzedaż” i podpisać umowę. Bardzo często jednak okazywało się, że potem pojawiała się “szara rzeczywistość” i klient wpadał “w objęcia” osoby, która już nie tryskała takim optymizmem i chęcią do pracy. A umowa była podpisana na rok, dwa, a czasem na trzy lata, z dużymi karami za jej zerwanie.
Brak okresu wypowiedzenia to za mało
Zrobiłem kolejny krok, mający na celu odróżnić się od branży. W grudniu 2021 roku zrezygnowałem z miesięcznego okresu wypowiedzenia – od tej chwili każdy nowy klient mógł rozwiązać umowę w dowolnym momencie w trybie natychmiastowym.
Czułem jednak, że nadal mi czegoś brakuje.
Późną wiosną 2022 roku postanowiłem zmienić stronę firmową na nową, jeszcze w większym stopniu dostosowaną do potrzeb i oczekiwań klientów, taką, która pokaże SEOProfi jako firmę, której można zaufać.
Prace ruszyły z miejsca bardzo szybko. Analizy, copywriter, grafik – i ani się obejrzałem, jak nastał 2023 rok.
Feedback, jaki otrzymywałem od osób, które widziały efekty pracy, był obiecujący: “strona jest bardzo dobra, ukierunkowana na klienta, wyróżnia się na tle innych. Dla mnie super!”
Ale nadal czegoś tam brakowało.
Coś zaczęło kiełkować mi w głowie zimą 2022 roku, ale pomysł ten był torpedowany przez osoby, którym go przedstawiałem, a i ja sam nie byłem do tego przekonany. Otóż chciałem zapewnić “Gwarancję satysfakcji”, polegającą na tym, że klient miałby pewność, że robimy w SEOProfi to, na co się umawiamy.
Brzmiało logicznie, ale … dać gwarancję na to, że się będzie pracować? Przecież to bez sensu, pracować trzeba, dotrzymywać ustaleń również – jak to można zagwarantować?. Postanowiłem więc, że zagwarantujemy klientom osiągnięcie pewnych efektów w ciągu 3 miesięcy od podpisania umowy – jak się nie pojawią, to będą mogli wystąpić o zwrot poniesionych środków.
Stosowny zapis pojawił się na nowej stronie (Agnieszka, która ją tworzyła, miała mnie już chyba dość, ale nie dawała po sobie tego poznać, za co jej dziękuję i .. za co ją podziwiam).
Ale to nadal było nie to.
“Satysfakcja 100% lub zwrot pieniędzy”.
I wtedy przyszło olśnienie.
Po pierwsze – zmieniłem 3 miesiące na pół roku.
A po drugie, postanowiłem zlikwidować obiekcję przed podpisaniem umowy (co z tego, że nie ma okresu wypowiedzenia, skoro za pierwszy miesiąc trzeba byłoby zapłacić, nawet, jak się coś nie podoba?).
I tak z końcem marca 2023 roku wprowadziłem do oferty (na razie na testowej stronie), obok stałego już elementu, jakim jest brak okresu wypowiedzenia, program “Satysfakcja 100% lub zwrot pieniędzy”.
Każdy nowy klient, który podpisze umowę na pozycjonowanie z SEOProfi, może po miesiącu bezpłatnie zrezygnować ze współpracy, jeżeli uzna, że jest za bardzo ciśnięty do pracy 🙂 (lub nasz model mu po prostu nie odpowiada).
A dodatkowo, jeżeli w ciągu 6 miesięcy od podpisania umowy, nie “dowieziemy” wyników, na które się zobowiążemy w umowie, będzie mógł wystąpić o zwrot poniesionych kosztów.
Takie podejście jest w pełni zgodne z naszą misją, za którą czujemy się w SEOProfi w pełni odpowiedzialni.
Co przyniesie przyszłość?

Od 2008 roku, kiedy zaczynałem swoją przygodę z SEO, wiele się zmieniło. Trudno było mi znaleźć klienta, który chciał dbać o jakość. Google miało bardzo “dziurawy system” i ktoś, kto nie przykładał dużej uwagi do jakości, szybko “szedł skrótem” i osiągał wysokie pozycje. Do tego Google nie miało mocno rozwiniętego systemu wychwytywania stron, które łamały regulamin wyszukiwarki, co sprawiało, że wiele osób, które dbały o jakość swoich stron, czuły się sfrustrowane tym faktem.
Dzisiaj praktycznie każda osoba, która się ze mną kontaktuje, nie chce ryzykować “chodzeniem na skróty” – ryzyko ukarania takiej strony przez Google w dobie sztucznej inteligencji jest nie warte swojej ceny.
Zaś zbliżający się szybko do Polski tzw. “helpful content update”, duża zmiana w algorytmie, która niedługo wejdzie na polski rynek będzie miał taki wpływ na rynek jak kiedyś wywarły Panda i Pingwin.
Klienci są bardzo świadomi; wielu z nich miało wątpliwą przyjemność doświadczenia ukarania ich strony przez Google i wiedzą, czym to grozi w dobie coraz większej roli, jaką Internet odgrywa w pozyskiwaniu klientów.
Z punktu widzenia SEOProfi nic się jednak nie zmieniło od 2008 roku.
Nadal pomagamy klientom rozwijać ich biznesy, rozwijając ich strony w pełnej zgodzie z dokumentacją wyszukiwarki Google.
Od tego nie ma odwrotu.
Jeżeli chcesz, aby Twoja strona generowała Ci więcej nowych klientów, skontaktuj się ze mną. Pomogę Ci, wraz z całym zespołem SEOProfi, zrealizować ten cel.
Pod jednym małym, ale istotnym warunkiem – jeśli tego chcesz.
Sebastian Miśniakiewicz, Więckowice, 5 maja 2023