Wszystko wskazuje na to, że Google uderzyło w wydawców i klientów systemu Prolink

Wczoraj dostałem dwa powiadomienia o nienaturalnych linków – a dokładniej dostały je dwie strony, które analizuję. Jak zobaczyłem adres jednej z nich to pomyślałem sobie: „No, mówiłem im, aby przestać korzystać z Prolinka”. A potem zobaczyłem wpis Piotrka Cichosza na blogu, w którym napisał o fali powiadomień wysłanych przez Google dla stron za emitowanie nienaturalnych linków przychodzących. Element wspólny tej układanki był ten sam – Prolink.

W przypadku takich podejrzeń warto rzucić okiem na PiO, czy aby ktoś jeszcze nie zaobserwował podobnej sytuacji – okazało się to strzałem w dziesiątkę – tytuł wątku „Google wziął się za Prolink.pl” mówi sam za siebie.

Na chwilę obecną nie widziałem informacji o jakiejś akcji Google wymierzonej przeciwko temu systemowi. Biorąc jednak pod uwagę wypowiedź

Poleciał nie tylko prolink ale i seopilot. Dzisiaj dostałem niespodziankę od googla na dwa serwisy, które miały tylko kod seopilota.

Biorąc pod uwagę skalę zjawiska nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że po „zamknięciu sprawy” SWLi Google poszło krok dalej – ku giełdom linków. A to oznacza, że sukcesywnie Google podnosi poprzeczkę – jak pamiętamy po akcjach ukierunkowanych na seokatalogi i precle przyszła kolej na SWLe.

Teraz prawdopodobnie mamy początek kolejnej akcji – tym razem skierowanej przeciwko giełdom linków. Pojawia się pytanie, czy Google będzie potrafiło wyłapać linki umieszczone za pomocą takich systemów jak Whipress – słychać coraz częściej głosy, że jakość stron będących w systemie nie jest zbyt wysoka, a to swoiste zaproszenie „do pracy” SQT.

Nie sądziłem, że Google tak szybko poprawi jakość polskiego SEO. Od 3 lipca 2013 roku, kiedy to poszła pierwsza duża fala powiadomień o nienaturalnych linkach, minęło trochę ponad rok – a efekty kolejnych updatów coraz bardziej odciskają się na branży SEO, ale i Klientach – uszczelnianie algorytmu wymaga coraz większych nakładów pracy, co z kolei dla Klientów oznacza tylko jedno – czasy łatwego, szybkiego i … taniego SEO się skończyły.

Zwróćmy jeszcze uwagę uwagę na fakt, że dotknięci zostali i wydawcy, i Klienci systemu. A to oznaczałoby kolejną, precyzyjną akcję ze strony SQT, skierowaną w stronę systemów służących do pozycjonowania stron.

PS O 11 Karolina zamieściła taki oto tweet

 

32 komentarze do “Wszystko wskazuje na to, że Google uderzyło w wydawców i klientów systemu Prolink

  1. Dostalem dzisiaj powiadomienie o dopasowaniu częściowym. Pro link na 1000000000% oberwał. Google sie nie p***doli i działa skuteczniej niż kiedykolwiek. Decyzja zapadł i kroki podjęte. Wszystkim SWLom powiedziałem papa. W związku z czym mam takie pytanie. W panelach pousuwałem wszystko co można było usunąć. Czy musze robić plik dla disavow tool? Kiedy mogę wysłać prośbę o „ułaskawienie”? Co w niej napisać?

    Pozdrawiam i dziękuję
    Marcin

  2. Hej, mam troszkę ponad 300 zł. Jak to wypłacić? Wystawić im fakturę VAT i wysłać pocztą polską?

    1. Nie widziałem ani jednego, w 100% skutecznego, przypadku depozycjonowania – więc moim zdaniem nie można 🙂
      Jak ktoś ma dobre linki, to mu nic nie zrobisz.
      A jak ma złe, to …. już ma problem 🙂

  3. Wciąż piszesz, że odradzasz klientom system A, system B, system C itd. Skąd w takim razie sam zdobywasz linki pozycjonujące do stron klientów? Może twoje działania kończą się na optymalizacji ich stron?

    1. Ja nie zdobywam linków, Marek.
      Optymalizacja to jedno – ale i np. dobry blog swoje robi.
      Ludzie muszą zrozumieć, że nie da się wypromować strony zlecając firmie X te działania za np. 200 zł w skali miesiąca w przypadku sklepu internetowego….
      A zwracam uwagę na systemy, bo widzę skalę problemów w polskim SEO – zwłąszcza od 3 lipca 2013 roku.

      1. Czy to oznacza, że całkowicie wycofałeś się z pozycjonowania i teraz zajmujesz się samą optymalizacją i prowadzeniem bloga?

          1. Mam na myśli, że pozycjonowanie to prace na stronie + linki. Jeśli u ciebie brakuje drugiego elementu, to zajmujesz się tylko optymalizacją/rozbudową treści/rozwijaniem stron itd. Dobrze rozumiem?

          2. Nie wiem CZY WIESZ, ale nie trzeba kupować linków, aby je zdobywać. Jest coś takiego jak naturalne zdobywanie linków – jak zajmujesz się SEO, powinieneś o tym wiedzieć 🙂
            Na blogu czy na Forum Google nie raz o tym piszę – nie będę kolejnej osobie tłumaczył odrębnie Wskazówek dla Webmasterów; jak się zajmuje SEO to się je powinno znać.

            Poza tym – odbiegasz od tematu – rozmawiamy w wątku o Prolinku.

          3. Czyli dobrze wiesz jak skrytykować każde działanie z zakresu linkbuildingu, ale nie potrafisz zaproponować niczego w zamian w kwestii linkowania?

      2. Okej, Sebastianie, nie zdobywasz linków, tylko dbasz o optymalizację, o content, to linki w naturalny sposób same przyjdą…

        Tylko tak, Sebastianie:
        – są branże w Polsce (np. bardzo konkurencyjna branża finansowa), które czystym white hatem robić nie sposób. Oczywiście, rozumiem – można znaleźć poczytnych blogerów, poprosić o recenzję swojego produktu/ usługi, zdobyć w ten sposób fajne mocne naturalne linki – tylko że takich linków będzie kilkanaście, a konkurencja ma tych linków i po kilka tysięcy. I co z tego, że z bardziej śmieciowych miejscówek – jak pokazują SERP-y i cykliczne aktualizacje algorytmu takie linki wciąż działają. Powiesz mi, że do czasu – okej, ale ani ja, ani moi klienci nie mamy czasu czekać kolejnego roku – dwa, aż Googiel całkiem zrobi porządek z swlami i katalogami stron;
        – mówisz, że dobry content obroni się sam i wystarczy do zdobycia linków – no super. Ja wiem, że pani Hania, która prowadzi kwiaciarnię, może założyć bloga o na przykład bukietach na każdą okazję. Zdzisiu hydraulik o tym, jak niektóre usterki naprawić swoimi własnymi, chałupniczymi metodami. Pięknie, ja swoim klientom również doradzam zakładanie firmowych blogów. Oczywiście nie prowadzą ich sami (przykładowy pan Zdzisiu materiałem na blogera nie jest żadnym), natomiast powiedz mi tak szczerze – ile takich naturalnych linków jest w stanie przynieść firmowy blog? Z doświadczenia wiem, że maaalutko, ale może branże mało popularne w blogosferze albo treści za słabe…;
        – optymalizacja to jedno – tak, to fakt. Wiele fraz można utrzymać na topowych pozycjach samą optymalizacją, ale to jest ledwie początek usług seo;
        – mówisz, że katalogi stron są be (ja mówię – tak, w większości tak jest faktycznie), że swl-e są złe (ja mówię – do strony docelowej jak najbardziej, nie widzę jednak problemu, aby nie podlinkować nimi zaplecza), że giełdy linków są be, a w tym wpisie oberwało się trochę rykoszetem Whitepressowi, który akurat uważam za bardzo dobrą platformę, leżącą tak blisko wskazówek dla webmasterów, jak to tylko możliwe. Mówisz, że te wszystkie metody zdobywania linków są złe, samemu nie podając żadnej realnej alternatywy (chyba, że coś pominąłem w którymś z poprzednich wpisów – jeśli tak, to w odpowiedzi na mój komentarz prosiłbym o wskazanie), stwierdzasz również, że nie zdobywasz linków – hmn, wybacz Sebastianie, ale ciężko mi sobie wyobrazić seo bez zdobywania linków. Tak wiem, jestem skrzywiony, ale dopóki algorytm Google w dużej mierze będzie się opierał na ocenie linków przychodzących do witryny, dopóty bezinteresowne naturalne linkowanie pozostanie w sferze utopii;
        – mówisz, że nie da się wypromować strony za 200 złotych miesięcznie. Tu się zgadzam jak najbardziej. Dobre seo musi kosztować.

        Od razu zaznaczam, że staram się w swojej pracy czerpać zarówno z white hatu, jak i z black hatu i takie podejście (póki co) zarówno mnie, jak i moim klientom przynosi bardzo dobre profity. Uważam, że seo to nie sprint, tylko bieg długodystansowy, natomiast nawet maraton musi się kiedyś skończyć, a mój klient nie może czekać na efekty pracy dwa lata, bo go już wtedy nie będzie. Nie lubię pójścia na skróty i cieszę się, że coraz więcej seowców w Polsce reprezentuje takie podejście, natomiast oczekiwałbym od Ciebie, że kiedy podajesz, że to jest złe, tamto jest złe, otrzymam również od Ciebie jakąś realną alternatywę. I nie odsyłaj mnie proszę do wskazówek Google na webmasterów – bardzo dobrze znam te ogólniki.

        Pozdrawiam,
        Jacek

        1. Jacek,

          każdy ma swój know-how i prowadzi Klientów zgodnie z nim.

          Od lat stoję na stanowisku niezmiennym i … nic się tutaj nie zmienia.

          Ci, którym to stanowisko się podoba, albo czytają bloga i sami wdrażają zalecenia, pisząc potem – to cytat z Facebookowej korespondencji

          „jako case study, mogę tylko rzec, ze dzięki Pana poradom, przez 15 miesiecy udało mi esię zrobić 100 000 odsłon tylko i wyłącznie z organicznego ruchu + trochę FB”
          więc jestem bardzo zadowolony”

          „co więcej nic nie spada i stabilnie rośnie”

          „więc jestem bardzo zadowolony :)”

          Nie jest moim celem edukować branżowców – uważam, że jak ja mam edukować branżowców, to coś jest nie tak…. Mój blog, o czym pisałem już wielokrotnie, jest skierowany do osób, które nie chcą black hatu.

          I może wydaje się to dziwne, ale jak się przyłoży do serwisu to nie zawsze czeka się dwa lata – ważne tylko, aby zrobić to z pasją i zaangażowaniem.

          Feedbacków jak wyżej mam trochę – zatem to działa; są ludzie, którym to odpowiada.

          🙂

      1. Ja Klientom pomagam rozwijać biznes – „grzanie linkami” zostawiam dla „zwykłych pozycjonerów” 🙂
        Artykuł, co skomentowałem, bazuje na próbie wmówienia, że usunąłem niewygodny komentarz – niestety, ale moje podejście niektórym się nie podoba, bo opisuję praktyki, których stosowanie szkodzi ich Klientom 🙂
        Przyzwyczaiłem się już do tego – w branży SEO albo jesteś wazeliną albo masz swoje zdanie.
        Ja wybieram to drugie

      1. A ja uważam, że prowadzenie blogów jest bez sensu. Bo one tak samo zaśmiecają przestrzeń Google. Pełno jest średniowartościowych lub śmieciowych blogów o dupie Maryni podpiętych pod strony. Tylko po to żeby wypozycjonować stronę z zerowymi wejściami i informacjami typu „jak sadzić kwiatki? – zielonym do góry. Co jest bardziej wartościowego w takim blogu? To tylko zawalanie przestrzeni i czasu – ludzi, którzy chcą tam wejść i coś zobaczyć a widzą wielkie NIC. Moim zdaniem banowanie takich blogów też by było potrzebne – bo to taki white hat – że aż strach. Każda strona ma teraz „blog” tylko po jaką cholerę? I potem się to to wyszukuje przy innych okazjach i zaśmieca. Albo to powinny być linki wartościowe na max 10%, bo w tej chwili to jest jakaś gemela. I takie same zaśmiecanie internetu jak zarzucanie SPAMEM. Znajdź mi 10 różnic. W Spamie też czasem trafiona reklama poleci. A przecież nie wszyscy piszą bloga o wartościowych rzeczach – jest to dublowanie, ba mnożenie przez 10 stron zerowych treści. Co lepsze – możesz durnego bloga pisać byle często i używać słów kluczy i już jesteś w górze. Fascynujące – prawdziwe jak cholera i nie ma co się szczycić, że to white seo. Za pedofilię też kiedyś nie karano – a zawsze była zła.
        Żeby nie pojechać – ofkors za lewymi linkami też nie jestem, bo to kolejne śmietnisko.
        Tak czy siak – zawsze znajdą się jacyś mistrzowie pozycjoningu – którzy idą na skróty. Ale ocenianie jednych metod robiąc coś co jest też o kant dupy – nie jest moim zdaniem fair.

        1. Niestety się trochę zgodzę. Sama ostatnio dostałam propozycję stworzenia „contentu SEO”: proszę postawić 10 blogów (i tu linki do blogera i tym podobnych innych 10 platform), w każdym blogu po 10 wpisów po około 2000-2500 znaków o produktach sklepu X. I pytanie: na kiedy da Pani radę? Zmroził mnie nowy sposób white seo…

          Chyba jednak wszystko zależy od LUDZI.

  4. Arcyciekawa dyskusja wyszła przy okazji prolinka. Sebastian – rozumiem Twoje podejście. Jest analogiczne do mojej branży. Z drugiej strony rozumiem argumenty przedstawiane przez Jacka (a dokładniej – opisane przez niego reakcje klientów). Szkolę sprzedawców telefonicznych i kiedy (w uproszczeniu) przekonuję ich, że gwarancją skuteczności jest jakość bazy do której dzwonią i przygotowanie się do rozmowy a także osobiste nastawienie – to od razu ich szefowie mówią „nie ma na to czasu ani pieniędzy”. W efekcie – sprzedawcy powtarzają tę samą regułkę, słyszą w 99% procentach „Nie, dziękuję” i rotują na stanowisku co 2 miesiące.
    Per analogiam: walenie linkami jest szybkie i wygodne (i tanie!) – niczym sprzedaż przez skrypt telefoniczny. Profesjonalny content (vide choćby działy FAQ na stronach Pana Zbyszka mechanika i Pani Krysi kwiaciarki) jest trudny w wykonaniu, zabiera czas i żeby przyniósł efekt musi być to praca trwała i regularna, z coraz lepszą jakością.

    Jacek, sądzę, że problemem jest to, że klienci tego nie rozumieją, że już się „nie da” tak jak kiedyś. Jeśli to „nie da się” usłyszą od Ciebie (z dobrej woli przecież) to pójdą do kogoś, u kogo tego nie usłyszą. Zostawią pieniądze u niego – nie zobaczą efektu (bo i skąd) więc zmienią firmę na inną. Ponownie wydadzą pieniądze i ponownie nie zobaczą efektu. Po odpowieniej ilości powtórzeń (a co za tym idzie wydanej kasy) zaczną się błyskawicznie edukować najlepszym pytaniem na świecie („dlaczego?”). Sądzę (mówię to z doświadczenia telesprzedawcy i szkoleniowca) że tego nie da się inaczej zrobić. Muszą za to zapłacić pieniądze i czas – inaczej jakakolwiek edukacja „na siłę” czy „w dobrej wierze” nie ma sensu.

    Co płynie z tego dobrego? Kilka rzeczy (dla pozycjonerów):
    – wzrosną ceny za usługi (głównie z powodu redakcji treści)
    – zmniejszy się konkurencja
    – SEO najprawdopodobnie przygarnie pod swe skrzydła content marketing

    A co złego?
    – wzrośnie zaangażowanie „SEOwców” w pozycjonowanie
    – konieczna będzie specjalizacja branżowa (żeby pisać content dla firm oponiarskich a nie dla oponiarskich, mleczarni, hurtowni ogni sztucznych i dentystów)
    – klienci będą mieć pretensje, że nie mogą płacić już tylko success fee.

    PS. Jeśli chodzi o moje prywatne SEO – było klasycznie białokapeluszowe. Wszystkie swoje linki zdobywałem wyłącznie naturalnie (sorki, poza dodaniem strony do 3-4 katalogów, ewentualnie publikacje w pdf) przez dobry content. Tak, to trwało. Tak, to działa. Tak, trudno mnie teraz wypchnąć z top3 na frazy, na których mi zależało (szkolenia dla handlowców, szkolenia dla sprzedawców, sprzedaż przez telefon itp.).

    1. Dzięki Rafał za świetny komentarz, a zwłaszcza za samą końcówkę.

      „Tak, to trwało. Tak, to działa. Tak, trudno mnie teraz wypchnąć z top3 na frazy, na których mi zależało (szkolenia dla handlowców, szkolenia dla sprzedawców, sprzedaż przez telefon itp.).”

      🙂

    1. Faktycznie, robi wrażenie: przyjmując średnio 200 Klientów na firmę – bo i duże agencje, i małe firmy – można przyjąć, że teoretycznie nawet i … 90,000 stron może mieć problemy….
      Ilość nie jest wzięta z sufitu – znam firmy, co miały i 1000 stron pod opieką ….

  5. I baaardzo dobrze! Nareszcie! Era sukcesów Falenty i jego prolinka się skończyła. Brawo Google!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *