Dzisiejszy wpis przypisałem do kategorii SEO przemyślenia, ponieważ chciałbym zwrócić uwagę na złożoność działań związanych z optymalizacją i pozycjonowaniem stron i związaną z tym częstą praktykę „łapania Klienta na cenę” i „wciskania mu beznadziejnych fraz” – fraz, które pozwalają zarobić firmie SEO, jednak dla jej Klienta są wyrzucaniem pieniędzy w błoto. Ale do rzeczy.
Tytuł związany jest z dosyć częstą sytuacją, w której Klientowi przygotowuje się wycenę fraz w zależności od miejsca, jakie zajmuje pod nie strona w TOP10. Mam tutaj na myśli sytuację, gdzie między np. zakresami 1-3, 4-6 oraz 7-10 widać różnice na poziomie 20, czy nawet tylko 10, jak zostanie to przedstawione poniżej, złotych.
Od dawna mówię, że takie oferty nie są obiektywne i świadczą co najmniej o nieznajomości tematu SEO przez firmy, które takie coś oferują – co najmniej z dwóch powodów.
Sama idea wyceny frazy w zależności od miejsca strony w SERPach jest dobra – skala trudności i koszty idą w górę wraz z przybliżaniem się do TOP1. Niestety, jest wiele firm, które nie do końca chyba „zdają sobie sprawę” z trudności związanymi z wchodzeniem na coraz wyższe pozycje w SERPach – albo po prostu … za dobrze zdaje sobie sprawę, że trudność owszem, wzrasta – jednak nie liniowo, ale … logarytmicznie – nie jest to linia pozioma, wznosząca się pod jakimś kątem do góry, ale parabola/hiperbola.
Popatrzmy na przykładową ofertę na pozycjonowanie firmy SEO, która nie uwzględnia tego faktu
Jak widzimy, w każdym przypadku miejsce 1 od miejsca 5 dzieli … 10 zł! Niezależnie od tego, czy fraza warta jest za TOP1 90 czy 170 zł.
Dlaczego występują takie oferty? Otóż są co najmniej dwa powody takiego stanu rzeczy.
Po pierwsze – (niestety) Klienci patrzą się za cenę za TOP1 – w końcu chcą tam być, prawda? Dlatego oferta, gdzie TOP1 jest 3x droższe od 10 miejsca od razu jest w większości przypadków „skreślana”.
Po drugie – w parze niskimi cenami, a zwłaszcza małymi różnicami między poszczególnymi ich zakresami, idzie sprytny dobór fraz, który często nie jest adekwatny do oczekiwań klienta. W powyższym przykładzie mamy, wśród fraz „krawieckich” taki „kwiatek” – porady stylistyczne kraków. Postanowiłem mu się bliżej przyjrzeć.
Po wpisaniu w Google allintitle:porady stylistyczne kraków otrzymujemy … zero wyników! – co oznacza, że wejście w TOP10 jest możliwe bez większych problemów, Google nie znajduje ANI JEDNEJ STRONY, dla której Title przyjmowałby taką a nie inną postać. Idąc dalej oznacza to, że i TOP1 jest bardzo „bliska”, praktycznie bez większych zabiegów, tylko dzięki optymalizacji strony pod daną frazę.
Klient widzi wyniki na słabej frazie, więc … cierpliwie czeka na tą mocniejszą. Płaci miesiąc w miesiąc za coś, co mu nic nie daje
Taki książkowy „dowód” na to, że wycenianie fraz w podanym powyżej modelu jest, mówiąc delikatnie, bez sensu bardzo trafnie oddają dwa z 22 praw marketingu, zawarte w świetnej książce autorstwa Al Ries’a oraz Jack’a Trout’a: „22 niezmienne prawa marketingu” (polecam, czyta się świetnie, a i prawa też są bardzo sensowne – i ciekawie opisane, na przykładach konkretnych firm i sytuacji, jakie miały miejsce na rynku).
Pierwsze z nich nazwane jest „Prawem dwóch”
W długim okresie czasu na każdym rynku ścigają się tylko dwa „konie”.
Drugie, tzw prawo perspektywy
„Marketing przynosi wyniki dopiero w dłuższym czasie”
W przypadku pierwszego prawa jego występowanie na rynku związane jest z sytuacją, w której tak naprawdę na rynku zawsze liczy się tylko dwóch graczy – mamy np. Coca-Colę i Pepsi. Są inni gracze, którzy próbują zaistnieć na rynku – ale można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że grają „w innej lidze”. Patrząc się na np. zasoby finansowe, jakimi dysponują dwie pierwsze firmy – chyba przez dłuższy czas nie znajdzie się na rynku gracz zdolny im zagrozić.
Drugie prawo jest jasne – „bez pracy nie ma kołaczy” – czy jak ktoś woli „Nie od razu Kraków zbudowano” albo „Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz” 🙂
Przenieśmy teraz opisaną w tych dwóch prawach sytuację na SEO – gdzie naszym rynkiem będzie tzw. TOP10. Ponieważ mamy dwóch graczy, liderów – TOP2 mamy teoretycznie już „zajęte”. Firmie, która chce wejść na bardzo konkurencyjny rynek pozostaje zatem wolnych 8 już „tylko” miejsc w TOP10 – od 3 do 10. Ponieważ inne firmy, które już działają w branży, tworzą tzw.”drugą ligę”, zatem i w niej, zgodnie z przedstawionymi powyżej zasadami, znajdziemy dwóch liderów – czyli graczy obecnych na miejscach odpowiednio 3 i 4. Firmie pozostaje zatem już tylko 5 miejsc z 10 – od 5 do 10 – które są w jej „w średnio i długoterminowym zasięgu”.
Jeżeli dostaniecie kiedyś taką ofertę, z tak małymi różnicami cenowymi – albo z dziwnymi frazami – poproście przede wszystkim o analizę tych fraz – a najlepiej zróbcie ją sami, korzystając np. z Narzędzia Propozycji Słów Kluczowych Google.
Spróbujcie też uzależnić płatności od wejścia w TOP10 najtrudniejszych fraz – ciekawy jestem, czy się Wam to uda…
W powyższym przypadku klient zostanie do końca umowy i pójdzie w długą. Ja mam klientów z polecenia bo nie wciskam klientom takich ofert:)
mówisz o czymś moim zdaniem oczywistym, trzeba wypośrodkować cenę za TOP1 z tym co jest dla klienta „opłacalne” a na czym firma zarobi
Tak, igor. Ale fraza musi być dobrana Z SENSEM – a nie tylko po to, „aby była”.
Klienci sami się proszą o taki model rozliczenia. jak nie dostaną żelazka lub bonu adwords onusie do pozycjonowania w to trudno im uczciwą ofertę sprzedać.
tak sobie często myślę, jak klient podsyła frazy dobre (z punktu widzenia efektywności) i słabe, wraz z oczekiwaniami na te frazy to może trzeba wziąść się za wszystkie i tymi słabymi zrekompensować sobie koszty poniesione na wypozycjonowanie mocnych fraz. Oczywiście sam nie proponuje klientowi frazy z kapelusza, jeżeli ja mam proponować to tylko te efektywne, które dają wejścia.
Wo zależy od podejścia :). Warto Klientowi przede wszystkim zwrócić uwage na to, że np. ze słabych fraz będą wejścia wczesniej, alebędzie mniej. Ale – z drugiej strony coś już sie będzie kręciło. No i – rzadko z mocnych fraz konwersje są wysokokie…