Jak nie dać się zrobić „w konia” przez firmę SEO na etapie wyboru oferty

Oferty pozycjonowanie

Jak widzę, co niektórzy „specjaliści” oferują swoim Klientom, to się zastanawiam, czy robią to świadomie, czy … mają aż tak duże braki w edukacji, o etyce już nie wspominam. Oferowanie czegoś, co się najzwyczajniej w świecie nie sprawdza jest nietaktem, ale przegięciem – przez duże „P”. Ale po kolei.

Zacznijmy od tego, że pozycjonowanie powinno Klientowi dać to, czego on oczekuje – zamówienia, sprzedaż, pozyskanie nowych Klientów itp. Celem pozycjonowania nie jest TOPX, o czym i Klienci, i firmy SEO (chcący/niechcący) zapominają. Zauważmy, że nawet TOP1 nie zapewni ruchu w sklepie, jak ów sklep będzie nieintuicyjny, z wysokimi cenami, z up…. BOKiem czy właścicielem, dla którego Klienci to problem, a nie sposób na zarabianie (tak, tacy też się zdarzają). Celem pozycjonowania jest istnienie biznesu, jego rozwój i prosperita. 

O ile jestem w stanie zrozumieć podejście Klienta, który upiera się przy TOP10 dla nietrafionych (z punktu widzenia  osoby siedzącej w wyszukiwarkach) fraz, o tyle już podejście firm SEO, które akceptują taki stan rzeczy jest, mówiąc krótko i delikatnie, niezrozumiałe. Zastanawiam się, czy owi”specjaliści” byliby zadowoleni, gdyby na stacji benzynowej pracownik zatankował do ich auta z silnikiem diesla… PB95. Nie macie wrażenia, że pracownik stacji, niezależnie od argumentów, powinien najzwyczajniej w świecie stanowczo odmówić?

W SEO nie jest tak różowo. Jak się Klient uprze „zatankuje mu się do diesla bezołowiową” – a co, liczy się „utarg na stacji”. A że „silnik się zepsuje” – no cóż, to już „nie mój problem”. Specjalnie użyłem tak mocnego porównania, ponieważ ostatnimi czasy spotykam się z różnymi „ciekawostkami”, z których większość jest znana od lat, ale obecnie przeżywa swój swoisty renesans. Postanowiłem je omówić, aby osoby, będące na etapie wyboru firmy SEO, zmniejszyły znacząco, po lekturze artykułu, ryzyko „zatankowania niewłaściwego paliwa”.

Zły dobór słów kluczowych – „niechcący”

Bardzo, bardzo często spotykana sytuacja. Zły dobór przejawia się tym, że wybrana fraza nie ma żadnego związku z daną działalnością. Niedawno poproszono mnie o konsultację w sprawie oferty dla szkoły tańca, której zaproponowano takie frazy, jak …. „kurs przedmałżeński” czy „lekcje indywidualne”. Ciekawy jestem, kto szukając oferty kursów tańca wpisze „kurs przedmałżeński” w Google. Z kimkolwiek rozmawiam obserwuję to samo zjawisko – wielkie oczy i stwierdzenie „a nie chodziło czasem o nauki kościelne”? Druga fraza, „lekcje indywidualne” jest pojęciem tak szerokim, że także nadaje się tylko do skreślenia. Te dwie frazy ewidentnie pokazują albo niezrozumienie potrzeb Klienta, albo – chęć zaoferowania mu złych fraz. Prostych do pozycjonowania, przez co bezproblematycznych…

Wniosek?

Nie wierz w ciemno w to, co dostajesz w ofercie. Pomęcz, popytaj, powiedz, że masz wątpliwości, ba – poproś o potwierdzenie wyboru – Narzędzie Propozycji Słów Kluczowych nie jest tajne, każdy ma do niego dostęp. Zapytaj, jaki przyjęto tryb dopasowania – przybliżony, ścisły czy do wyrażenia. Przeczytaj poradnik Google w tym zakresie – zachęcam. Jest napisany prostym językiem, po jego lekturze będziesz wiedział, co firma SEO mówi do Ciebie. Wiem, że nie można znać się na wszystkim – ale rynek usług SEO jest, jaki jest – i Klient powinien zachować pewną czujność.

Zły dobór słów kluczowych – „chcący”

W tym rodzaju „przegięcia” mamy do czynienia z sytuacją, w której wybierane są frazy, na które strona sama wchodzi  do TOP10, ponieważ …. nikt się na nie nie pozycjonuje, najczęściej z powodu braku jakichkolwiek korzyści płynących z tego tytułu. czy braku jakiejkolwiek konkurencji. Najczęściej są to frazy wydające się być konkurencyjne, ale skutecznie „rozmyte”. Przykład?

„nauka jazdy kraków” – po dodaniu do frazy-matki kilku szczegółów „nauka jazdy kraków ruczaj ul. kobierzyńska” otrzymujemy frazę-córkę, która jest znacznie, znacznie bardziej prosta w stosunku do wyjściowej. Wiem, że ilość wyników nie jest wyznacznikiem skali trudności, ale wystarczy sobie porównać, ile stron Google znajdzie dla „matki”, ile – dla „córki”. Mamy 1.910.000 do … 81.500. Niezła różnica, prawda?

Warto zobaczyć także na wyniki wyszukiwania dla wyrażenia allintitle:fraza_kluczowa. Mały wynik to znak, że niewiele osób zdecydowało się na zoptymalizowanie title swojej strony pod tę frazę. Dla „matki” mamy 7140, dla „córki” …. ZERO.

Wniosek?

Uważaj na długie frazy – jak widzisz coś dłuższego niż 3 wyrazy, przypatrz się bacznie liście fraz. Długie wyrażenia są proste do pozycjonowania, często do osiągnięcia TOP10 wystarczy … prosta optymalizacja strony.

Chciałbym się na chwilę zatrzymać w tym miejscu, ponieważ bardzo często oferty na „frazy-córki” dotyczą umów podpisywanych na 18-24 miesiące, z karami za zerwanie na poziomie… co najmniej kilkunastu tysięcy złotych. Nawet, jak umowa nie zostanie zerwana, to koszt jej obsługi jest masakrycznie przesadzony – w porównaniu do korzyści, jakie można odnieść z bycia w TOP10 dla tych fraz. Dla fraz z umowy można mieć ruch na poziomie … nawet i zerowym z TOP1 w skali miesiąca. Za, bagatela, 1000zł, a czasem i więcej (a jak pomnożymy to przez ilość miesięcy, na które podpisana jest umowa –  18/24….).

Ofiarą takich umów często padają firmy, które dopiero zaczynają swoją „przygodę z SEO”. Mam nadzieję, że ten wpis ich od tego ustrzeże.

Zły dobór słów kluczowych – „kanapka”

Klient dostaje zestaw 7/8 fraz – 2 frazy są bardzo trudne, reszta – prosta. Strona szybko wchodzi na drugą grupę w TOP10, o podobnej sytuacji dla trudnych fraz – można zapomnieć. Firmie SEO się to najzwyczajniej w świecie nie opłaca.

Często pod względem ceny wszystkie frazy są zbliżone – po to, aby dzięki metodzie „kanapki” sprytnie ukryć w środku „tanie-drogie” frazy, na które często …. nie jest warto się pozycjonować, ponieważ … nie generują żadnego ruchu.

Wniosek?

Jeżeli trudna frazę kilka firm wycenia Ci w zakresie 180-300 zł, a ktoś za 60, to nie może to być naturalna sytuacja.

Manipulowanie cenami w ofertach w obrębie TOP10

Uwaga ta dotyczy podziału TOP10 na 3 zakresy – TOP1-3, TOP4-6 oraz TOP7-10 (najczęściej występujące podziały) i ustaleniu cen za przedział różniących się … o 10 czy 20 zł – np. odpowiednio 160/150/140.

W skrócie powiem tak – skala trudności wejścia na wyższe pozycje w TOPX wzrasta nie liniowo, ale logarytmicznie. Aby przedstawić to obrazowo zastanów się, jaki jest koszt wejścia nowego dziennika (prasa) do TOP10 w skali Polski, a jaki do TOP3. Jeżeli ktoś różnicuje miejsce 1 od 10 o 20 zł, to nie jest to normalne zjawisko.

Wniosek?

Jak widzisz oferty z takim rozbiciem, lepiej je sobie od razu odpuść…

Na co należy koniecznie zwrócić jeszcze uwagę?

Długi okres wypowiedzenia – okres powyżej 1 roku uważam za niedopuszczalny. 18 czy 24 miesiące to już jawne przegięcie, zwłaszcza, jak dochodzą do tego kary za zerwanie nieadekwatne do poniesionych kosztów. Umowa powinna mieć góra 6-miesięczny okres wypowiedzenia (oczywiście to moje zdanie).

Klienci też są winni !!!

Należy to jasno podkreślić, ponieważ

  1. chcą uzyskać efekt szybko – i wiele „specjalistów” nie potrafi się im „oprzeć”
  2. dla wielu nie liczy się, jak zostanie osiągnięty efekt (chociaż po Pingwinie widać, że coraz więcej firm zmienia swoje podejście w tym zakresie – zbyt wielu z nich zmaga się teraz z filtrami za nienaturalne linki przychodzące…)

Podsumowując

W optymalizacji i pozycjonowaniu nie liczy się TOP10; istotny jest cel, jaki ma być osiągnięty – cel ma być celem Klienta, a nie firmy SEO.

Rzetelna firma nie podejmie się pozycjonowania na frazy źle dobrane, nie zacznie prac bez zadania prostego pytania: „Co Pan/Pani chce osiągnąć w wyniku optymalizacji/pozycjonowania strony?”.

Rzetelna firma SEO nie podpisze umowy na 18/24 miesiące, bez możliwości zmiany fraz w trakcie jej trwania. Owszem, z tym będą związane pewne koszty – ale na pewno nie na poziomie kilkunastu czy więcej tysięcy złotych!

Widzę postępującą świadomość Klientów w tym zakresie – mam nadzieję, że jakąś „cegiełkę” do tego wniosłem.

Czy możecie podzielić się jakimiś innymi „mykami”? Proszę o niepodawanie nazwy firm.

18 komentarzy do “Jak nie dać się zrobić „w konia” przez firmę SEO na etapie wyboru oferty

  1. Umowa na 6 miesięcy… nie da się nie których fraz zrobić w 6 miesięcy bezpiecznie ( bez swl xr itp ), więc nie pokrywa sie to z reszta bloga.

    Przez 4-5 miesięcy inwestujesz w linki na mocnych domenach z TR ( katalogi, artykuły tylko nie precle itp) aby po 6-7 miesiącu zacząć na tym zarabiać. A jak Ci klient rzuci papierami w 6 miesiącu to będziesz teraz pisał do 400 admininów od katalogów i innych portali o usuniecie linka?? 6 miesięcy po roku to się zgodzę, ale umowa z możliwością rozwiązania w siódmym miesiącu to jakiś fanaberia ( nie domyka sie taki interes )

    Czytając to mam wrażenie że,

    -albo nie robisz trudnych fraz.
    -albo nie żałujesz sobie innych metod na strony klientów niż „white”.
    -albo robisz to charytatywnie z powołania dokładając do każdego kontraktu 🙂
    -albo masz mało doświadczenia z pracą z klientami i nie wiesz jakie oni maja pomysły pozwalając im zmieniać frazy. Klienci myślą ze to Adwords 🙂

    Co do bloga to jest oki, często czytam 🙂

    1. @Thejurek – w SEO powinno się liczyć wzajemne zaufanie. Wiem, ze się nie da – ale tak ustawiasz warunki umowy, aby i firmie SEO się to opłacało. To tylko kwestia kalkulacji oferty.
      Twoje podejście wynika zapewne z faktu, że stosujesz rozliczanie tylko za efekt – a takie coś moim zdaniem nie ma już racji bytu.

      „-albo nie robisz trudnych fraz.”

      Popatrz na powyższy komenatarz 🙂

      „-albo nie żałujesz sobie innych metod na strony klientów niż „white”.”

      Zero spamu, wszystkie działania nastawione sa na długi czas

      „-albo robisz to charytatywnie z powołania dokładając do każdego kontraktu :-)”

      E, bez jaj

      „albo masz mało doświadczenia z pracą z klientami i nie wiesz jakie oni maja pomysły pozwalając im zmieniać frazy. Klienci myślą ze to Adwords :-)”

      Zdziwiłbyś się, z jakimi sytuacjami miałem do czynienia. Nie biorę każdego zlecenia, eliminując różne niespodzianki – to się sprawdza. Jakbyś porozmawiał z osobami siedzącymi długo w branży to zdziwiłbyś się zapewne, ale podpisałyby się pod moimi uwagami. Wiem to, bo z kilkoma już rozmawiałem o tym

  2. Teraz ten artykuł mógłbyś zamieścić na DI . wykopie i innych patatajstwach i rynek stał by eis normalny 🙂

  3. Zauważam tylko, że opuściłeś jeden bardzo ważny czynnik. Często to marketerzy dobierają frazy + robią wycenę i mam wrażenie, że w bardzo wielu agencjach teraz tak to wygląda.

  4. Sebastian nie zauważyłeś może w ciągu ostatnich kilku dni dużych wahań pozycji? Ciekawe co oni tam znowu kombinują 🙂

    1. Nie zauważyłem u siebie – a le ogólnie coś się dzieje. Moim zdaniem Google wdraża nowy update, pytanie, jaki będzie ostateczny jego wpływ na SERPy – trzeba odczekać jeszcze kilka dni. Zawsze wahania mają miejsce – na pewno ostatnio – przy wdrażaniu jakiś zmian – jakby wyłaczali, a następnie włączali system.

  5. Ostatnio coraz więcej firm SEO zachowuje się bardzo nieetycznie. Ostatnio zgłosił się do mnie niezadowolony klient firmy X… (która btw. posiada tysiące nie wiadomo jakich certyfikatów, oczywiście robią w 100% white hat, strona posiada nawet jakiś tam traffic – alexa poniżej 150K)
    I była sytuacja, że padły tej firmie zaplecza, z których był podlinkowany klient… i gość wypadł z TOP100. Kazali klientowi zapłacić, bo stwierdzili, że to od nich nie zależało. Klient odmówił, to zniszczyli mu prawie całkowicie stronę. (Relacja klienta jest prawdziwa, ponieważ znam go osobiście).
    I tak właśnie postępują niektóre „czołowe” agencje.

    1. Masz rację. Nie chcę używać nazw, które mi przekazują czytelnicy, ale zauważam, że wilekość firmy nie idzie w parze z jakością usług. Po prostu duża firma za bardzo skupia się na dwóch rzeczach: 1) pozyskiwaniu nowych klientów 2) „przywiązaniu ich” do siebie za pomoca długich umów, z takimi zapisami, że rozwiązanie sie po prostu nie opłaca lub możliwe jest tylko na drodze sądowej.

  6. Sebastian, ten tekst – choć jest milion razy odgrzewanym kotletem (nie tylko u Ciebie, w ogóle, także w komentarzach) chyba nigdy nie wyjdzie z „menu”. U Ciebie dodatkowo jest to świetnie podany kotlet w towarzystwie dodatków 😉 Mam na myśli konwencje stosowane przez pozycjonerów.

    Edukacja klientów w tym zakresie to jeszcze ogromne, niezaorane nawet pole (a co dopiero obsiane i z kiełkującymi roślinkami). Wybaczcie kolokwializm, ale „masturbacja” top10 jest tak powszechna, że właściciele biznesów całkowicie zapominają o kolejnym kroku: jestem na X miejscu, i co dalej? W efekcie strony nie mają nawet zwykłego call to action nie mówąc już o kwestiach bardziej „sofistikejted” jak usability czy RWD.

    Anyway, gdyby firmy pozycjonerskie (celowo odróżniam tutaj SEO) pokazywały klientom tego linka + zagadnienie „długiego ogona” dość szybko okazywałoby się, że w zasadzie to „populistyczne” pozycjonowanie nie ma najmniejszego sensu, samo SEO strony starczy.

    Jeśli chodzi o słowa kluczowe to podobne błędy ludzie popełniają konstruując kampanie Adwords. Proste użycie pola „wykluczone słowa kluczowe” czasem ratuje kampanię (czyli dodanie tam słowa „przedmałżeński” czy „kościelny”).

    PS
    Świetna analogia do tankowania 🙂

    PS2
    Byłbym zapomniał o linku pozycjonującym (wiem, że nofollow, ale może mi takich akurat brakuje w profilu? ;)). Raptem tydzień temu na szkoleniu pokazałem klientowi przykład umowy z firmy operującej tam, gdzie Zachodzi Słońce. Jest w niej tabelka skonstruowana tak, jak napisał Optymist + model na kanapkę. I działa przynajmniej dla jednej ze stron umowy 😉

    1. Masz rację, Rafał, o kotlecie 🙂
      Dopóki jednak ten temat będzie tak mało wałkowany, to nadal znajdą się Ci, którzy zostaną zrobieni „w konia”.
      Chociaż ktoś niedawno słusznie u mnie gdzieś w komentarzu napisał, że zawsze ktoś … musi zostać zrobiony w konia. Na pewno przy obecnym poziomie wiedzy z zakresu SEO będzie to miało miejsce – ale mam wrażenie, że trend powoli zaczyna się zmieniać, albo przynajmniej hamowac. Świadomość wśród Klientów z zakresu SEO poszła w ostatnim roku – po Pingwinie – znacząco w górę…

  7. Tylko… jak to wszystko zmienić? Czy to się zmieni? Czy „dorośniemy”? A może klienci sami zaczną dbać o wybór „dobrej” agencji? Pf… :-/

    1. I jedno, i drugie – drugie już ma miejsce. Coraz więcej firm czyta publikacje o SEO, coraz więcej firm ma do czynienia 'ze specjalistami”.
      Zauważ te, że o ile kiedyś tylko ja pisałem o problemie, to teraz i inni zaczynają poruszać te kwestie na swoich blogach – Lexy, Cezzy, Shpyo…. – branża w końcu dostrzegła sama, że „specjaliści” im szkodzą 🙂

Skomentuj Rafał Mróz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *