Certyfikaty SEO – czy są one w ogóle do czegokolwiek potrzebne?

22 komentarze do “Certyfikaty SEO – czy są one w ogóle do czegokolwiek potrzebne?

        1. Oj, co tak mało i pobieżnie ? 🙂

          BTW

          „Jestem daleki od kwestionowania umiejętności pracowników powyższej firmy, tak samo jak jestem tworzenia zasad etycznych przez tylko jeden podmiot.”

          Nie rozumiem końcówki – jesteż ZA czy PRZECIW tworzeniu zasad przez jedną firmę?

  1. Śmiech na sali, nie potrafią zrobić dobrej optymalizacji witryny sprzedającej certyfikaty a chcą uczyć SEO 😀 😀 😀

    1. Tego bym się nie czepiał tak bardzo, bo wiem, że na swoją stronę zawsze jest mało czasu – ale masz rację, że zwłaszcza w przypadku takiej inicjatywy trzeba zapomnieć o powiedzeniu „szewc w dziurawych butach chodzi…” …

  2. Dzięki @Sebastian Miśniakiewicz za link do wpisu u mnie. 🙂

    Wiele osób roznosi po swoich blogach krytykę obecnej koncepcji, i ok, super, mają prawo do własnego zdania na ten temat. Powiedź mi natomiast, w takim razie, bo jak rozumiem po bardzo wnikliwej analizie CEC i wypunktowaniu słabych punktów, jak zatem Ty widziałbyś certyfikację z SEO – rozumianą tutaj jako niezależne potwierdzenie kwalifikacji danej osoby.

    Tak by miało to wartość dla firm rekrutujących (których znajomość tematu SEO czasami rozbija się o nierozróżnianie organica i ppc), firm zatrudniających (które jak sam wspominałeś chyba wielkrotnie, mają przewagę nad klientem czym łatwo mogą go manipulować). Przedstaw proszę swoją koncepcję idealnego rozwiązania – bo chyba nie zaprzeczasz, że mimo wszystko pewna forma weryfikacji mogła by być pomocna?

    Odwoływanie się do tzw. portfolio uważam za nietrafione. Pokazać to można bardzo wiele, napykać serwisów, dorobić im po ładnym logo i szumnie poogłaszać kogo to się nie obsługiwało, to betka. Więc nie odwoływałbym się akurat do takich elementów 🙂

    1. Hej.

      Nie ma za co dziękować – w końcu SEO na tym polega, prawda? 🙂

      CO do twojego pytania – jak ja bym widział certyfikację. Powiem tak – napisałem przecież we wpisie, że moim zdaniem tylko certyfikat SEO ze strony Google miałby rację bytu.
      Z prostego powodu – nie wyobrażam sobie, aby ktoś, mając wyrobioną markę na rynku, sprzedawał certyfikaty – z prostego powodu: taką osobę widzisz na egzaminie, nie wiesz nic o tym, co i jak robi (inaczej – nie wiesz dokładnie).
      Nie wiem, jak Ty – ale ja bym nie położył na szali swojego nazwiska – nawet, jak w grę wchodziłaby większa kwota od osoby niż 290 zł.
      Na markę pracujesz LATAMI (to też napisałem we wpisie) – jak już ją masz, to wiesz o tym i za takie pieniądze, jak napisałem, nie powinieneś jej sprzedawać.

      Zgadzam się, że odwołania do portfolio nie są na miejscu, bo nie wyobrażam sobie podawania nazw serwisów, które wyciągam z filtrów, z co najmniej dwóch powodów:

      1) konkurencji nie informuje się o problemach
      2) tajemnica firmy

      A jak szukać specjalisty?

      Jak zepsuje CI się samochód co robisz – jak nie masz dobrego mechanika a znasz kogoś, kto się zna na tej tematyce, pytasz go o polecenie. Pytasz o kogoś, kto ma markę….
      Pytasz, zauważ, NIE o certyfikat – ale o POLECENIE.

      1. Ok, dzięki za odpowiedź. Odnośnie pracowania na markę latami jako argument że „certyfikat specem nie czyni” – można by tutaj odpowiedzieć, że Google również certyfikuje, i ich GAIQ jest szeroko honorowany na rynku, i tutaj każdy kandydat z GAIQ jest lepszy od takiego bez. Dlaczego więc certyfikacja w SEO miała by też nie mieć takiej mocy.

        A co do certyfikatów Google dla SEO – to tak jak by Instytut Zdrowia wydawał akredytacje medycynie alternatywnej 😉 Nie możliwe raczej, dopóki Google nie zmieni podejścia do SEO.

        1. Seba,

          siedząc w branży od dawna nie powinieneś pisać takich bajek – Google nie zmienia podejścia do SEO, Wskazówki są NIEZMIENNE 🙂
          ZMieniają się tylko techniki służące łamaniu tychże Wskazówek – zauważ tylko, że są one coraz mniej skuteczne.

          PS Sorry, że odpisuję dopiero teraz, ale z ciekawości zajrzałem do spamu i musiałem Ciebie „odspamić”…

  3. „Takie certyfikaty w moim odczuciu nie są wiarygodne – co innego, gdyby nadawało je Google” – pierwsza część – zgoda, druga część – nie. Certyfikaty nadawane przez Google byłyby jeszcze mniej wiarygodne.

      1. Porównanie bardzo nietrafione 😉

        SEO ma wpływać na ranking wyszukiwania i nim manipulować, Google uznaje, że nie można manipulować ich rankingiem – więc jeśli nawet certyfikowali by z WHS, to byłoby to mało obiektywne i tak jak wspomniał Ryszard, niewiarygodne.

        1. Sebastian,

          Ja nie mówię o SEO jako nawalaniu linkami – ale na optymalizacji stron pod wyszukiwarki. Mówię o tym, co znaczy SEO dosłownie – jako akronimie z ang. search engine optimization (optymalizacji stron pod kątem silników wyszukiwarek – w polskim przypadku w 98% prawie Google)

          Co do wiarygodności – mam dość twierdzeń tego typu, że coś jest nieobiektywne. Pozwólmy wypowiadać się niebranżowcom.
          Zauważ, jak wygląda rynek usług SEO w Polsce – wiele osób nie robi już pozycjonowania, sporo przeszło na Adwords, niektórzy na szkolenia – a niektórzy jeszcze „idą w certyfikaty”. Prawdziwe SEO się nie zmieni nigdy – to, o czym napisałem i co masz na myśli to praktyki nastawione na krótką metę/szybki wynik. Sorry, ale mnie to nie kręci 🙂

  4. Jeśli w ogóle myśleć o takim kierunku zamykania zawodu, to trzeba by stworzyć coś na wzór SARu (stowarzyszenie agencji reklamowych) izby inżynierów czy księgowych. Czyli stowarzyszenia osób z branży, którego funkcją byłoby ponoszenie odpowiedzialności za nieetyczne zachowania swoich członków – czytaj każdy płaci co miesiąc składki, które idą na fundusz gwarancyjny. Do stowarzyszenia dostać mógłby się każdy kto zostanie polecony i będzie mógł udowodnić, że posiada portfolio klientów. Egzamin jest bez sensu. Ewentualnie obowiązek uczestniczenia w szkoleniach organizowanych przez ów stowarzyszenie, pod groźbą wyrzucenia ze stowarzyszenia. Dlaczego taki wariant?

    Ponieważ jak się ma już zapewniać jakiś prestiż / certyfikat, świadczyć o czyiś kompetencjach to trzeba ponieść jakąś formę odpowiedzialności za to, że ktoś kto się tym prestiżem podpisuje spierdolił komuś SEO. Wówczas całe środowisko ma motywacje, żeby pilnować poziomu usług i istotnie tych co odwalają byle co usuwać z zaszczytnego grona „pozycjonerów prawdziwych”.

    To jedyna zdrowa, wiarygodna forma, w której nie chodzi tylko o to żeby ludzi na kase naciągnąć, chociaż oczywiście ktoś na tym by zarobił.

    1. Tomek,

      ja wiem, jak działa Izba Architektó, więc pozwolisz, że powiem nie – prędzej czy później tworzą się układy i układziki, ludzie popierają tych, co ich popierają, a zwalczają tych, co ich nie popierają – i nie liczy się tutaj korzyść dla Klienta – ale dla swojego interesu…

      Podtrzymuję swoją opinię, że na reputację się zarabia ciężką pracą. A stowarzyszenia to kółka wzajemnej adoracji, z których nic nie wynika…

  5. „Jeśli w ogóle myśleć o takim kierunku zamykania zawodu” – jeśli robić cokolwiek to tak jak napisałem.

  6. Moim zdaniem – na wzór ikon W3C – uprawniających nas do ich umieszczania na stronach w celu zdeklarowania bezbłędności kodu, arkuszy stylów czy stopnia dostępności i użyteczności – Google mogłoby rozważyć opracowanie nowej lub nadanie „zielonemu paskowi” rangi ikony potwierdzającej stopień zoptymalizowania wszystkich obiektów serwisu czy portalu.
    Warunkiem musiałaby być pełna jawność tego algorytmu.

    Dla przysłowiowego Kowalskiego, nie znającego się na tworzeniu i optymalizacji stron, mającego dostęp do kilku ikon na stronie – uzyskane, obiektywne i zawsze aktualne dane, potwierdzałyby faktyczne umiejętności autora(ów) serwisu.

    1. Barbara – ale wiesz, że strona Google nie waliduje?
      Jednak patrząc na ostatnie zmiany masz rację, że optymalizacja powinna coraz bardziej się liczyć.
      Ja jestem jednak przeciwko certyfikatom z tego zakresu – wiem, jak działa wiele takich instytucji – mają gdzieś zwykłych ludzi, liczy się tylko kasa.

  7. Nie wydaje mi się by certifikat był do czegokolwiek potrzebny. Każdy może sobie jakieś certyfikat zrobić i o ile nie ma w nim rozpoznawalnej nazwy (np. Google) to nie nosi za sobą on żadnej mocy.

  8. Ciekawa dyskusja. Dająca do myślenia. Na pewno, jest część klientów których przyciągnie ściana certyfikatów na stronie. Nie wszystkich, ale część. Dla tego warto mieć parę.

    Jednak faktem jest, że w SEO jest mało potwierdzonych informacji i opieramy się na swoim doświadczeniu. Oraz oczywiście innych osób pozycjonujących. Dla tego dla przyszłego pracodawcy po za rozmową powinno mieć znaczenie jakie masz wyniki obecnie.

    Jeśli z jakiegoś powodu nie można ich wykazać (Nie możesz np. pokazać wyników pracy u konkurencyjnej firmy która Cię zatrudniała). Wystarczy byś powiedział jakie działania podejmiesz dla konkretnego przykładowego klienta.

    Po prostu w Polsce brak prawdziwego certyfikatu na najwyższym poziomie. Zresztą patrząc i czytając co piszecie na blogach wiele opinii jest sprzecznych. Tak więc na dziś dzień, jedyną wiarygodną firmą która może zrobić taki certyfikat jest samo Google. Każdy inny będzie podważany niczym SWL Tomasza.

    Pozdrawiam.

Skomentuj Sebastian Miśniakiewicz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *