Bardzo ciekawy artykuł przeczytałem właśnie odnośnie sposobów radzenia sobie z czymś, co fachowo jest określane pojęciem duplicate content – zaś „po polsku” możemy nazwać to powielaniem treści.
Poniżej przedstawiam najważniejsze kwestie, jakie zostały w nim poruszone. Niektóre wskazówki są, wiele osób bardziej związanych z SEO zapewne powie, banalne – ale ostatnio widzę, że coraz częściej, że nie zwracamy uwagi właśnie na „elementarne podstawy”.
Nie można też zapominać o tym, że nie każdy musi wiedzieć, co to jest duplicate content – ale już wiedza odnośnie tego, jak go uniknąć – na pewno jest wskazana.
Jak szybko zorientować się, że możemy mieć problem z duplicate content w obrębie serwisu
- stan stopnia zaindeksowania serwisu -nasza strona liczy 500 stron, zaś Narzędzia pokazują zaindeksowanych np. 2000 – taka sytuacja powinna obudzić w nas dzwonek alarmowy.
- zdublowane meta tagi czy title widoczne w Narzędziach – należy jasno jednak podkreślić, że nie zawsze chodzi o powielenie treści; dokładna analiza danych pozwala też zdiagnozować inne problemy. Pamiętajmy też, że dane te nie do końca są aktualne, Google nie aktualizuje ich na bieżąco, zdarzają się (spore niekiedy) poślizgi w updacie widocznych wskazań.
Jak unikać wystąpienia zjawiska powielenia treści?
Zadajmy sobie kilka (znowu) prostych pytań, które zweryfikujmy w praktyce
- Czy używam tagu kanonicznego na stronie?
- Czy posiadam, oprócz wersji statycznych stron, także i takie przeznaczone do druku? Jak tak – patrz punkt 1.
- Czy zawartość strony można sortować? Jak tak – patrz punkt 1.
- Czy na stronie są filtry? Jak tak – patrz punkt 1.
Kiedy duplicate content powstaje „sam z siebie” (przykłady)
- CMS posiada dwa rodzaje adresów – nieprzyjazne wyszukiwarkom (/produkt?id=1737) oraz te przyjazne, tzw. proste (product/meskie-buty-do-biegania)
- programy afiliacyjne – adresy http://www.youdomain.com?affid=12 – kierujące do strony głównej serwisu z wykorzystaniem adresu naszej domeny – to też może sprawić problem
- bazowanie na opisach produktów dostarczanych przez producentów właścicielom sklepów internetowych (oj, od kiedy to już znamy…)
Zachęcam do zapoznania się z całością wpisu 🙂