Jak poinformował John Müller na swoim profilu na Google+ już niedługo nie zobaczymy naszego zdjęcia w wynikach wyszukiwania – zarówno w wersji mobilnej, jak i desktopowej. Dodatkowo zniknie informacja o tym, jak bardzo popularna jest dana osoba (w ilu kręgach internatów się znajduje)
We’ve been doing lots of work to clean up the visual design of our search results, in particular creating a better mobile experience and a more consistent design across devices. As a part of this, we’re simplifying the way authorship is shown in mobile and desktop search results, removing the profile photo and circle count. (Our experiments indicate that click-through behavior on this new less-cluttered design is similar to the previous one.)
Przypomnijmy, że pod koniec roku w ramach oczyszczania SERPów, zniknęły zdjęcia sporej ilości osób. Google tłumaczyło to tym, że ich zdaniem te osoby nie miały wystarczającej reputacji do tego, aby pokazywać się wizualnie w wynikach wyszukiwania.
Zastanawia mnie jedna rzecz – u podstaw tej decyzji leżał fakt, że CTR w SERPach „ze zdjęciami” był na zbliżonym poziomie do wcześniejszych SERPów, bez zdjęć autorów.
Prawda czy fałsz?
Z wypowiedzi wnioskuję, że w wyniku zmiany przy wyniku wyszukiwania pozostanie klikalny link do profilu autora – więc jakoś będziemy się wyróżniać.
Jak to jednak naprawdę będzie wyglądało przekonamy się już za kilka dni – zmiana jest wprowadzana globalnie, co pokazuje, że Google jest pewne tej decyzji.
Ważna informacja. Ja jednak podejrzewam, że bardziej chodzi tu o CTR reklam. Obecnie, jeżeli pod reklamami, na którymś z od 1 do 4 miejsca jest zdjęcie autora, przyciąga ono zbyt dużo uwagi w stosunku do AdWords.
Wg mnie klucz stanowi słowo „is similar” – podobne może oznaczać 0,1%, ale i 5%, co w przełożeniu na $ równać się może mln lub mld.
Świetna uwaga, Piotrek – coś w tym jest. Przecież było trochę case’ów, w którym pokazywano, że grafika przy SERPie działą na CTR..
Zdecydowanie zagrywka pod siebie – dziwie się że wcześniej nie przeprowadzono badań na ile są stratni na adwordsach przy wyświetlaniu się authorshipa
Jak zwykle, to co było dobre się kończy. Sam mogę potwierdzić, że niejednokrotnie szukając jakiś informacji w googlu, widząc zdjątko, wchodziłem najpierw w ten link bo na 70% było wiadomo, że człowiek znajdzie tam coś wartościowego, często w ten sposób wchodziłem również na Twój blog.
I jak żyć, jak Panowie z „G” co raz starają się utrudniać nam życie, lub to co było dobre przemieniać na swoją korzyść, choć wyszukiwarka jest ich prywatnością i mogą z nią robić co chcą, czasami mogliby to co się sprawdzało zostawić w spokoju 🙂
Rafał,
robić swoje 🙂
Zastanawiam się, czy teraz mi wskoczą gwiazdki do SERPów – bo to zdjęcie je blokowało…
Wg mnie, to zależy od wyniku UX, a dokładniej skojarzenia lub postrzegania przez osoby korzystające z wyszukiwarki koloru gwiazdek jakości z żółtymi oznaczeniami reklamy w SERPach. A to wszystko i tak będzie rozpatrywane na tle korzyści finansowych firmy Google.
Zobaczymy – strony trzeba robić pod użytkowników, nie pod Google.
Od początku stoję na takim stanowisku.
Widziałęś, jak się ludzie rzucili na „szeptankę”, po tym, jak Google zaczęło banować zaplecza? Wiemy, czym to się skończyło – obecnie coraz częściej linki z for są pokazywane jako nienaturalne…
„More consistent design across devices”, czyli usuwanie funkcji z wersji desktopowej (mającej kilka razy większy ruch) bo przeszkadzają użytkownikom telefonów to główny powód, dla którego jestem przeciwnikiem responsive web design, mobile first i podobnych filozofii.
Masz rację – ostatnio coraz częściej zdarza mi się wyłaczać domyślną wersję mobilną, bo widzę sporo ograniczeń, brakuje mi informacji itp.
Dla mnie prawdziwy RWD to strona jak desktopowa wersja, tylko z innym układem – ot, takie RWD w „czystej postaci”…