Tego jeszcze nie widziałem – i niestety nie wiem, co Matt oglądał, a co go tak ubawiło (podpytałem na Twiterze, jak dostane odpowiedź, podzielę się linkiem).
„Oglądam kolejny filmik przedstawiający schemat zaplecza/linkowania nie do wykrycia przez Google: „Jedyny ślad, jaki pozostawia sieć (czytaj – zaplecze) jest taki, że jest ona postawione na WordPressie”. Niektórzy chyba nigdy nie zrozumieją pewnych rzeczy”.
(snake oil ->z angielskiego to cudowny lek na wszelkie dolegliwości)
Świetne – czytałem przed chwila kilka dyskusji na temat ostatnich zmian w Google i przestają mnie już dziwić stwierdzenia w stylu
o jakości strony (dopisek: w Google) świadczy jej zawartość a nie sposób jej linkowania
nawet w ustach osoby, która zna się na SEO. Nie mam myśli tego, że Google daje nam w 100% dobre SERPy – w końcu to algorytm, nie człowiek, zresztą które urządzenie jest doskonałe? Ale odwracanie kota ogonem przez kogoś, kto siedzi w SEO od lat, delikatnie rzecz ujmując, niezrozumiałe.
No i potem ktoś trafia na polskie Forum Google i ze zdziwieniem dowiaduje się, że SWL w stopce jego strony jest powodem nałożenia filtra na jego domenę. I po raz n-ty trzeba tłumaczyć dlaczego jest odwrotnie i co ma taka osoba zrobić, aby SQT usunęło karę nałożona na witrynę za złamanie Wskazówek Google dla Webmasterów.
No ale ktoś to musi robić, prawda? 🙂
Kontekst dla osób nie znających zawiłości SEO – zaplecze to zestaw stron, które pomagają pozycjonerowi w osiąganiu wysokich pozycji w Google. W dużej większości przypadków to kiepskiej jakości strony. Prowadzi to do sytuacji, gdzie Google „namierza” takie witryny i poprzez ich „eliminację” – nieuwzględniania w praktyce linków, jakie prowadzą z takich stron do pozycjonowanej witryny – „zmusza” niejako osobę do szukania nowych sposobów pozyskania linków – często … poprzez podobne strony. Po czym Google je znowu banuje, pozycjoner je stawia od nowa – i tak w kółko.
Aby tego uniknąć mają miejsce próby stworzenia systemu, który będzie z jednej strony pozycjonował witrynę, z drugiej – będzie”niewidzialny” dla Google. Czy jest to możliwe? Moim zdaniem nie (mam na myśli fakt bycia niewidzialnym). Każdy zostawia jakieś ślady w Internecie, na stronach zapleczowych pewne schematy się powtarzają. Pisząc „zawsze” mam na myśli fakt, że algorytm bierze pod uwagę dużo czynników i bardzo, bardzo trudno jest nie zostawić żadnych śladów.
Filmik zaś na pewno dotyczył jakiegoś systemu, gdzie można sobie te linki umieścić, a który to system reklamował się jako „niewykrywalny dla Google”. No cóż – chociażby fakt linków wychodzących, które to leżą u podstaw karania stron tzw. Pingwinem (ich właściciele dostają powiadomienia w Narzędziach o nienaturalnych linkach przychodzących) już jest czymś, co zostawia ślady – większe niż fakt, że takie strony są postawione na WordPressach.
Niestety… muszę ocenić ten wpis nisko.
Napisałeś to szybko i bez przemyślenia. Jako SEO-laik nie rozumiem zupełnie jaki jest wniosek z tego posta.
Czy Twoimi klientami są przede wszystkim osoby znające się na SEO, które złapią w lot, o czym tutaj mówisz?
Jeśli nie to gorąco zachęcam Cię do sprawdzania wpisów przed publikacją z takim „umysłowym filtrem” – pytaniem „Czy kompletny laik zrozumie o pointę tego tekstu”?
Keep It Simple And Don’t Make Me Think!
Dzięki Artur.
Wezmę to pod uwagę na przyszłość – w końcu blog jest nie tylko dla specjalistów.
Mam nadzieje, że końcówka jest OK? 🙂
Cześć Artur. Jeśli jesteś laikiem, to o ryzyku związanym z korzystaniem z SWLi możesz przeczytać sobie tutaj http://blogswl.blogspot.com. Według mnie wpis Pana Sebastiana ok 🙂
Hej @SWL.
Wiesz, uwaga jest dobra, mojego bloga czyta coraz więcej osób, które zaczynają dopiero w SEO. Będę musiał to jakoś „sprytnie” ugryźć – aby z jednej strony nie nudzić tych, co wiedzą o co chodzi szczegółami, a dwa – aby osoby zaczynające dopiero poruszać się w tym obszarze, wiedziały, o co chodzi.
Nie wiem tylko, czy zrobić to jako słowniczek/tooltip – czy wplatać to w treść – we wpis lub na samym końcu….
Źródeł podających znaczenia różnych terminów w sieci jest dużo. Wystarczy chcieć je znaleźć. Może opcja TL:DR, albo Key Takeaways na końcu zda egzamin.
Pozdrawiam.
@SWL – wiesz, że jesteśmy niecierpliwi w Sieci, chce coś „tu i teraz” 🙂 Jak odpisałem do Mikeee’ego, tooltip czy słowniczek byłby OK – albo może dział dla początkujących … Przemyślę to.
Poza tym, jeśli odsyłasz kogoś do sieci aby doszukiwał się terminów czy rozwinięć tematu, przerywasz de facto ich interakcję z Twoją witryną/artykułem, co pod kątem usability nie jest specjalnie mądrym pomysłem 🙂
Prawda
Słowniczek tooltip – genialna sprawa, maksumalna użyteczność.
Sebastian. Dwie sroki za ogon ciężko złapać 🙂
@Mikeee – da się w tym przypadku. Blog ma być dla czytelników. Albo tooltip albo słowniczek – głośno myślę….
Tak, przyznam że rownież zaczynam w tym temacie, i czasami muszę googlować informacji o tym o czym mówisz. Myślę ze dobrym rozwiązaniem będzie biblioteka z hasłami SEO/SEM i w tekście linki do tych haseł. Ps RSS-y działają więc korzystam, masz stałego czytelnika, oby tak dalej 🙂
Dzięki Krzysiek za potwierdzenie, OK, daliście mi trochę pracy, ale tak to już bywa, że pisze się i dla siebie, ale i przede wszystkim – dla czytelników 🙂
Żaden system linkowania etc nie będzie bezpieczny jeśli będzie się o nim pisać publicznie. Nawet zamknięte fora mogą mieć problem bo nie wierzę w to, że pracownicy Google nie mają budżetu na rejestracje się w zamkniętych środowiskach i robienia jako czujki. To też są ludzie którzy umieją czytać i kojarzyć ze sobą fakty więc pisanie gdziekolwiek publicznie o tym, że „coś” jest niewykrywalne i podając przykład tego automatem to coś zaraz może polecieć na Google’owski spis 🙂
Wiesz, Zirgin, dlatego podziwiam reklamowanie się giełd linków chociażby na Adwords. Bo to co piszesz, ma ręce i nogi – gdybym ja był Mattem, poobstawiałbym znane fora i blogi i updaty następowałyby szybciej. Dlatego zgodze się z Tobą, ze …. tak może być. Ludzie sobie piszą, Google sobie czyta – i świat się kręci dalej do przodu 🙂
Ja początkujący / średnio zaawansowany amator SEO oceniam wpis jako w pełni zrozumiały.
Dzięki Michał, trochę mi „skomplikowałeś” teraz sprawą, ale bardzo cenna uwaga 🙂
Matt tak psioczy na wordpressa, bo chce ściągnać ludków na bloggera. 🙂
Odnoszę wrażenie, że zarówno Ty jak i Matt daliście się po prostu złapać na słabą reklamę jakiejś prywatnej sieci blogów i tyle. Reklama skierowana dla naiwniaków typu ostatniej -> bezpieczny SWL.
Reklama tez musi być dobra 🙂 A naiwniaków w tej branży niestety coraz więcej – więc warto o tym napisac.
Skoro już temat zszedł na jakieś słowniczki itp. to sam nie jestem zaawansowany więc nie pogardziłbym niczym co poszerzy moją wiedzę ;).
Pozdrawiam.
Czyli jesteś, czy nie? Napisałeś nie – ale z wypowiedzi wnioskuję, że miało być „nim”.
?
Jak dla mnie moja wypowiedź jest sensowna i nie widzę tam błędu ;). Chodzi mi o to, że możesz coś w rodzaju słownika dodać.
OK, to pomysle nad tym. Dzięki TrueVanDal 🙂
Powiedz tylko – na ile znasz SEO?
Ogólnie śledzę temat SEO od niecałego roku, staram się trzymać wytycznych Googla w pozycjonowaniu jednej strony, z pewnością nie jestem osobą zajmującą się tym „życiowo” i szczerze powiedziawszy nie mam takich ambicji ;). Tak w ogóle to z tym SEO jest taki problem, że to (wg Googla) wytyczne jak poprawić widoczność strony przez wyszukiwarki (żeby lepiej ją postrzegały i indeksowały), tymczasem mam wrażenie, że dla większości osób chodzi tylko o jak najwyższą pozycję strony w SERP’ach. Wprawdzie jedno z drugim jest powiązane ale jakoś mnie nie przekonuje podejście gdzie człowiek skupia się tylko na „pozycji”. Niemniej jestem realistą i zdaję sobie sprawę, że samym White Hat SEO pożądanych efektów może się nie dać osiągnąć, szczególnie jeśli tworzymy coś, co stanowi konkurencję dla innych stron. Ale odchodzę od Twojego pytania ;). Jak widzisz coś tam wiem, używam skrótów których znaczenie znam ale przecież też pamiętam jak zaczynałem i byłem „zielony”… w sumie to dalej jestem, tylko odcień tego koloru jest już nieco inny :D. To zależy do kogo chcesz trafić, jeśli do wszystkich to dział dla początkujących ze słowniczkiem pojęć byłby jak znalazł.
Pozdrawiam.
Jedną sprawą są terminy i pojęcia specjalistyczne.
Drugą sprawą są długie i dość skomplikowane zdania.
Trzecią sprawą jest brak jasnego, prostego podsumowania/wniosku/listy zadań na końcu artykułu.
Jeśli zależy Ci na sprzedaży to dobrze by było, abyś jeszcze bardziej zadbał o łatwość zrozumienia tego co piszesz.
Klarowna komunikacja = zrozumienie czytelników = wysokie zaufanie = rosnące zyski
Sam zajmuję się komunikacją marketingową i copywritingiem internetowym od 7 lat, więc co nieco na ten temat się nauczyłem.
Pozwolę sobie zrobić mini case study. Ostatnie zdanie w powyższym artykule:
„No cóż – chociażby fakt linków wychodzących, które to leżą u podstaw karania stron tzw. Pingwinem (ich właściciele dostają powiadomienia w Narzędziach o nienaturalnych linkach przychodzących) już jest czymś, co zostawia ślady – większe niż fakt, że takie strony są postawione na WordPressach.”
Jest to 5-krotnie złożone zdanie z 2 myślnikami i wtrąceniem (w nawiasie). Totalna masakra z punktu widzenia działania pamięci krótkotrwałej 🙂 Mało który niezaawansowany pozycjoner zrozumie to zdanie bez przeczytania go 3-4 razy. No chyba, że nie chodzi o zrozumienie, tylko o ilość słów na stronie…
Żeby uzyskać większą klarowność i zrozumienie można zmienić troszkę technikę pisania. Mianowicie po napisaniu posta zrobić 20 minutową przerwę. Po przerwie wrócić do treści i zredagować ją. Redakcja tekstu to: usuwanie zbędnych słów, zmiana zdań wielokrotnie złożonych na kilka prostych. Już coś tak banalnego podwaja lub potraja klarowność.
Z pozdrowieniami
Artur
PS Uwaga perfidna reklama: Jak Pisać Błyskotliwe Teksty 3x Szybciej? => Zobacz Kod Pisania
Hej. Nie wiem, ile tekstów czytasz dziennie i ile piszesz, ale w tej branży sporo się dzieje każdego dnia. Z bloga też nie żyję.
Dzięki za uwagi – przemyśle je.
Co do sposobu pisania – nie obraz się, ale jak czytam różnego rodzaju poradniki napisane w tej sposób to … dziwnie się czuje… Przerost formy nad treścią. Kładę nacisk na coś innego – na treść. Ale, jak napisałem, pomyślę nad uwagami, bo widzę, że czyta mnie rzeczywiście coraz więcej osób spoza branży 🙂
Mam pytanie odnośnie cytatu jaki przytoczyłeś (ten, który mówi, że o jakości strony świadczy treść, a nie sposób linkowania). To jest ironia czy prawdziwe stwierdzenie?:) Nie znam się zbytnio na pozycjonowaniu i ciekawi mnie to. Ciekawi mnie kwestia, czy jeśli stworze 20 dobrych serwisów, nie mówie tu nawet o preclach z unikalnymi tekstami ale o ciekawych blogach z artami dla usera i będę z nich linkować do głównej strony linkami z anchorem to takie zaplecze dla Google jest nadal złym zapleczem? I oberwę za to?
Z czym walczy Google? Ze spamem? Czy jeśli teoretycznie spam przestałby istnieć, a ludzie linkowaliby wyłącznie z wartościowych serwisów to Google dałoby nam spokój?
Hej. Jak ktoś napisze dobrą książkę, to się sprzedaje dlatego, że jest dobrą, czy dlatego, ze jest promowana? Owszem, reklama dźwignią handlu. Ale nie wypromuje się kitu…
Podobnie jest że stroną. Na przykładzie swojego bloga, którego prowadzę juz 3 rok powiem, że stabilny i ciągle rozbudowywany serwis ma poważaniem w oczach wyszukiwarki z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, ma ową treść, przez co odróżnia się od konkurencyjnych serwisów. Po drugie z biegiem czasu zaczyna zdobywać to, o co w tym całym SEO chodzi – całkowicie naturalne linki.
W przypadku Google jeszcze jednak są inne czynniko, które są ważne z punktu widzenia pozycji strony w wynikach wyszukiwania – linki. Widać to zwłaszcza od kwietnia. Dobra strona pozycjonowana przez „specjalistę” może polecieć z powodu złych linków. Związane jest to że spadkiem tzw reputacji strony, która w sobie zawiera … jakość, rozumianą dosłownie, jako jakość treści.
Ubawił mnie dlatego komentarz autorki tego stwierdzenia w dyskusji, która się dotyczyła gdzieś w Necie. No cóż – trzeba znać pewne rzeczy, zanim się napisze takie coś. Zwłaszcza, jak się siedzi w SEO nie od dzisiaj…
Co do zaplecza – zgodnie że Wskazówkami takie zaplecze jest niezgodne z polityka Google, o czym na pewno wiesz 🙂
W telewizji codziennie dzien w dzien promowany jest kit. Twoje stwierdzenia z 2 komentarza nie są trafnę ; ) reklama nawet 14 edycję tanca z gwiazdami da sie wypromowac ; ] telewizja dzien w dzien promuje kit i dno.
@Romek – kit promowany jest do czasu. Jak jest kitem ludzie się od niego odwrócą. Wystarczy popatrzyc na filmy – nie wszystkie kontynuacje przebojów okazały sie tak dobre, jak ich oryginał. (Chociaż np. Pingwiny z Madagaskaru, najnowsza część, jest moim zdaniem odlotowa 🙂
Czy Taniec z Gwiazdami to kit? Patrząc się na inne programy tak nie uważam – chociaż tańcem się nie interesuję.
Sieć nie jest anonimowa, każdego można namierzyć. Kto jak kto ale Google na pewni nie ma z tym problemów:-)
Wiele firm chcąc trafić na szczyty wyszukiwarek, próbuje drogi na skróty szukając linków lub wierząc w magiczne rozwiązania z których inni się naśmiewają (w tym wypadku Matt). Prawda jest okrutna dla wielu leni w firmach, trzeba pracować: pisać o swoich usługach i o sprawach przydatnych dla potencjalnych klientów. Wielu klientów firm SEO chyba nie rozumie, że to głównie od nich (od ich pracy) w dużym stopniu zależy powodzenie i pozycja strony www.
SEOwiec oczywiście „podrasuje” strony zgodnie z best practices – jednak nie wypełni jej treścią. To klient ma przygotować treści i zdjęcia na stronę. Porównując do montażu auta – SEOwiec przygotowuje podwozie i karoserię, jednak silnik decyduje o osiągach w rajdzie. W wypadku strony silnikiem są dobre treści wyeksponowane przez SEOwca?
Porównanie z innej bajki – ale może trafi do fanów motoryzacji:-)
Poruszyłeś bardzo ważną kwestię – w pełni się z tym zgodzę.
Bez pracy Klienta strona nigdy nie będzie tak wysoko i tak mocno zakorzeniona w SERPach – w długim okresie oczywiście czasu.
No – ale to wymaga pracy i podejścia – a to na razie nie jest popularne, bo … jest inne niż byliśmy przyzwyczajeni. teraz jednak widzę, że coraz więcej osób, także z branży SEO, widzi, że samymi linkami nie wybije sie stabilnie strony bez dobrej treści