Coraz częściej obserwujemy wypowiedzi w Internecie, które wieszczą coraz szybszy „upadek linków” na rzecz mediów społecznościowych. Że media społecznościowe (jak nie już) to niedługo będą odgrywać coraz większą rolę w kształtowaniu przez Google wyników wyszukiwania.
Jak to wygląda naprawdę?
Poproszony o stanowisko w tej sprawie Matt odpowiedział, że możliwym jest fakt, że za 10 lat to się zmieni i media społecznościowe będą miały większy wpływ na algorytm Google. Ale jeszcze ten czas nie nadszedł. Na chwile obecną za wcześnie jeszcze aby mówić, że linki „umierają” – i trzeba teraz skupić się na mediach społecznościowych, bo to od nich zależy pozycja strony w Google. Cała „nagonka” branży SEO w tym zakresie (linki a sygnały społecznościowe) według Matta przypomina „bańkę spekulacyjną”, podobnie jak to, że nie jest możliwym pozyskanie naturalnych linków z atrybutem dofollow.
W pełni się z tym zgadzam. Firmy pozyskują linki „tu i teraz”, jak najszybciej. Jest to niestety dobre na krótką metę – dobry link jest w stanie „przyćmić” tysiące kiepskich odnośników. A że nie jest łatwgo zdobyć – no cóż, nie od razu Kraków zbudowano. Zwiększona liczbę odnośników do swojego bloga obserwuję dopiero od pewnego czasu. Dla tych, co nie pamiętają – blog istnieje już trzeci rok. Znajdują się na nim (na chwilę pisania tego wpisu) 733 wpisy. Kawał pracy, prawda?A tymczasem ile firm, które chcą promować się w Sieci, zmienia firmy SEO po kilku miesiącach, ba, niekiedy po jednym, nie widząc efektów? Prawda jest okrutna – daleko ich to nie zaprowadzi (co widzę po wątkach na polskim Forum Google dla Webmasterów, gdzie coraz więcej trafia stron, dla których realizowano „krótkoterminową” strategię promocji w Internecie). Podobnie jak daleko „nie zajdą” te firmy SEO, które ulegają takim naciskom ze strony swoich Klientów. Ale to nie mój problem – branża musi się wreszcie oczyścić i dorosnąć.
Rzeczą, na którą warto zwrócić uwagę w wypowiedzi jest to, że udział linków nofollow wynosi poniżej 10% w strukturze linków znajdujących się w jest to „pretty small” percentage – można się domyślać, że mówimy o zakresie ok 2%. Przynajmniej ja tak to odczytuje – nie wiem, co miał na myśli Matt mówiąc „pretty small” 🙂
Osoby zainteresowane wersją oryginalną wypowiedzi zapraszam do oglądnięcia filmiku na Youtube
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=mXJylyR2Lc0[/youtube]
W Polsce nofollow jest „troszkę” więcej. Wiadomo, psy ogrodnika.
Co masz na myśli?
Najgorzej jest trafić na pozornie „uczciwego” Zleceniodawce. Na początku wszystko wygląda obiecując, a jak przychodzi do rozliczenia twierdzi, że nie widzi efektów. Podnosisz ruch w sklepie o kilkaset % w 3-4 miesiące, nie mówiąc już o kilkukrotnym wzroście sprzedaży, a on wpiera, że nic się nie zmieniło.
Moja rada – zawsze miej aktualną kopię listy zamówień z takiego sklepu. Może to dla kogoś nieetyczne, jednak kilka razy to mi pomogło.
@imb – dlatego podstawą powinna być umowa. Ale nie taka napisana na kolanie, ale przez prawnika. U nas wiele firm robi SEO „na słowo”. bez umowy zaś bardzo łatwo jest taką firme zostawić na lodzie.
„dlatego podstawą powinna być umowa.”
I zawsze jest. Nigdy nie bawiłem się w opcję „na słowo”. Jednak wyskakiwanie z umową i prawnikami przy pierwszym lepszym zgrzycie nie leży w mojej naturze. Zawsze staram się załatwiać takie spory polubownie, a posiadając listę z ewidentnym comiesięcznym wzrostem ilości zamówień (nie licząc tych telefonicznych) jest często przekonujące.
Wg mnie posługiwanie się umową, jako argumentem w sporze to ostateczność. Nie cierpię sformułowań typu „podpisał Pan umowę… Zgodził się na takie warunki…”.
Masz rację, imb – umowa jest zawsze (powinna być) na końcu… Z mojego doświadczenia jednak wzmianka o niej „odsiewa” na początku osoby, które chca kombinować…