Każdy chciałby, aby jego sklep czy strona internetowa był a zaindeksowana w Google w 100%. Niewątpliwie zwiększyłoby to ilość odwiedzin, co w konsekwencji doprowadziłoby do zwiększenia ilości oczekiwanych czynności podejmowanych przez osoby odwiedzające nasz serwis – zakup towaru, zapisanie się do newslettera itp.
W Polsce optymalizacja stron sprowadza się w większości przypadków do poupychania w Title słów kluczowych, powtórzenia później tej samej praktyki w stopce czy „tuż nad nią”. Wiele sklepów internetowych nie ma poopisywanych kategorii, Title jest taki sam wszędzie, produkty są słabo/w ogóle nie opisane, nie występuje linkowanie wewnętrzne – a potem pytamy się na Forum „dlaczego Google nie indeksuje naszego sklepu”?
Po zmianach, jakie zaszły w połowie 2010 roku (Mayday), nie da się już skutecznie promować sklepu, który nie spełnia podstawowych założeń optymalizacyjnych, zawartych chociażby w (autorstwa Google) Google Starter Guide’zie. Owszem, nadal widzę takie sklepy w TOP10 pod różnymi frazami, nadal widzę, że są one promowane z nietematycznych stron, często śmieciowych katalogów. Ktoś powie – no i co z tego? Widocznie tak też się da!
Owszem – da się. Wszystko się da. Pamiętać jednak należy o tym, że w końcu spadek dotyka i naszej witryny. Co robi wówczas właściciel? Odwiedza Forum Google i pyta się „Why?”. Otrzymuje odpowiedź, ze wskazaniem przyczyn spadku i … pierwsze pytanie brzmi: „Ale konkurencja robi to samo i też jest wysoko, nie spadła”!
Przyznam, że w takich sytuacja „wymiękam”, ponieważ przypomina mi to dziecko z piaskownicy, któremu zabrano łopatkę i które, nie potrafiąc sobie poradzić, płacze, licząc, że ktoś mu łopatkę odda. Dziwię się, ponieważ prowadząc sklep, czyli firmę, powinno się wiedzieć, że „bez pracy nie ma kołaczy”. Że spamowanie wyszukiwarki ma krótkie nogi i że prędzej czy później to się wyda – i wówczas zostaniemy na lodzie… Idąc do fryzjera oczekujemy dobrej usługi, idąc do mechanika oczekujemy naprawy auta, a promując się w Google łamiemy zasady, a potem – płaczemy! Tak, płaczemy, że Google nas krzywdzi, jest „be” – i „że tak nie można”. Sorry – jak się łamie Wytyczne, tak to się musi zawsze skończyć.
Są jednak w tej grupie osoby, które „zauważają”, że źle robili i dostosowanie się do zasad, jakie narzuca nam Google, posiadające około 95% rynku wyszukiwarek w Polsce jest lepszym rozwiązaniem, niż „pomstowanie i lamentowanie”. I dobrze – dzięki takim podejściom szybciej dojdzie do sytuacji, gdzie tylko dobry, zadbany serwis będzie mógł liczyć na wysokie pozycje w Google. Już teraz widać, co zostao chociażby powiedziane na ostatnim SemCampie, że słabe serwisy, emitujące słabe linki, żyją krótko – i jest to coś naturalnego, nieuniknionego. I dobrze – w końcu to naturalne i oczywiste, prawda?