Po ostatnich zmianach w algorytmie coś, co było niejako symbolem branży SEO, odchodzi szybko w niepamięć – system rozliczania się za usługi SEO w oparciu o tzw. efekt, w którym płatność za pozycjonowanie następowała dopiero wtedy, kiedy strona dla ustalonych fraz osiągała w Google uzgodnione między firmą SEO a Klientem pozycje.
Od wielu lat stałem na stanowisku, że tego typu działania nie mają racji bytu, z prostej przyczyny – która firma będzie inwestowała swój czas i środki przez x miesięcy po to, aby liczyć na zysk? Zysk tym mniej wątpliwy, że środowisko, w którym się działa, podlega ciągłym, bardzo dynamicznym zmianom? Kto przyłoży się do swojej pracy w sytuacji, jak umowa opiewa na 200 zł dla (niekiedy) nawet konkurencyjnych fraz? Pamiętam, jak jedna z osób stricte związana z BHS pisała o stawkach, jakie posiada dla całkiem konkurencyjnych wyrażeń. Od długiego już czasu nie słyszałem o niej – co chyba jest wymowne samo w sobie.
Aby móc jednak coś na Kliencie zarobić firmy SEO, zwłaszcza duże agencje, zabezpieczały swoje przyszłe zyski podpisując długoterminowe umowy – nawet i na okres powyżej 2 lat. Czy za tym szła lepsza jakość usług? Niekoniecznie. Klient nic nie zyskiwał – jeżeli firmie nie udało się agresywnymi (w większości) metodami (inne nie wchodziły w rachubę biorąc pod uwagę czynniki ekonomiczne) wprowadzić stronę na uzgodnione pozycje, to prace przy pozycjonowaniu de facto ustawały. Klient zaś umowy nie mógł zerwać inaczej niż płacąc karę umowną.
Niewielu Klientów rozumiało zagrożenia płynące ze stosowania agresywnych metod pozycjonowania i omijały tego typu umowy szerokim łukiem – aż nastał 3 lipca 2013. Duża fala powiadomień od Google związana z filtrami ręcznymi nałożonymi na strony spowodowane nienaturalnymi linkami spowodowała postępujący w postępie geometrycznym wzrost świadomości zagrożenia związanych z pozycjonowaniem wśród Klientów firm SEO. Coraz więcej osób, zwłaszcza po tym, jak ich strony wpadały w filtr ręczny po raz drugi czy trzeci, zauważały w końcu, że umowa o efekt nie ma racji bytu.
Obecnie przeważająca ilość osób, które zgłaszają się do mnie z problemem spadku ich stron w Google miała przed wpadnięciem w filtr właśnie taki model rozliczeń. Analiza profilu linków prowadzących do tego typu stron praktycznie w każdym przypadku pokazuje profil linków, pochodzący z
- precli
- seokatalogów
- sygnaturek na forach
- tzw. „szeptanki” prowadzonej w Sieci
- systemów wymiany linków.
czyli ze stron o niskiej jakości.
Ostatni punkt jest wart na koniec podkreślenia. Po tym, jak jego twórca Tomasz Wieliczko przyznał, że e-weblink, nie służy do pozycjonowania, a de facto .. wpędza strony w filtry

stało się jasne, dlaczego od pewnego już czasu nie widzę przy analizach linków przychodzących e-weblinka. Widać, że ostatnia akcja Google, wymierzona w system, mocno nim zachwiała – w kuluarach mówi się nawet o zbanowaniu 80% systemu. Dodając do tego coraz większą świadomość Klientów PLUS wypowiedzi twórcy systemu jak wyżej mamy chyba odpowiedź na pytanie, dlaczego era e-weblinka chyli się ku końcowi. Wprawdzie pojawiają się ostatnio testy dowodzące skuteczności tego SWLa (jak ten wspomniany w cytowanym powyżej wątku na Google+) , jednak de facto dotyczą one pokazania, że da się wbić w TOPy stronę – dla mnie to nie jest oznaka skuteczności systemu.
Reasumując
Osoby, które mają podpisane umowy na efekt powinny sprawdzić profil linków przychodzących do swojej strony. Osoby, które uwierzyły firmie SEO, która wpędziła ich serwis w filtr, że konieczny jest zakup nowej domeny, aby przywrócić jej widoczność w wyszukiwarce, powinny zrobić to obowiązkowo. Aby nie okazało się, że firma SEO po wpędzeniu serwisu w filtr … nie wyciąga żadnych wniosków i stwarza realne zagrożenie dla nowej domeny.Pomijam już fakt, że jak firma każe kupować Klientowi nową domenę, nie potrafiąc wyciągnąć obecnej z filtra, to sama sobie wystawia laurkę i Klient dla własnego dobra powinien zakończyć z nią współpracę.
Oparcie promocji strony tylko na linkach nie ma sensu – co nie przestaje mnie dziwić, ponieważ mimo, że napisano już o tym w Sieci wiele publikacji, to nadal strony pozycjonowane nie są w większości przypadków zoptymalizowane. Co z tego, jak przyciśniemy w samochodzie gaz, aby szybciej jechać (linki), skoro opona (optymalizacja strony) jest przedziurawiona? Jak pokazuje życie wielu osobom nadal to nie przeszkadza…
przydatny artykuł od strony merytorycznej, natomiast chyba tytuł powinien być inny, ponieważ kierując się Twoimi spostrzeżeniami wynikałoby, że umowa zakładająca stały abonament jest dla klienta korzystniejsza, ponieważ wtedy firma pozycjonująca ma pieniądze na realizacje inwestycji. Tyle, że ze strony klienta (biorąc pod uwagę opinie o branży jako całości) jedyna różnica jest taka, że w pierwszym wypadku w momencie niepowodzenia nie zapłaci on nic, a w przypadku abonamentu wyrzuci pieniądze w błoto, tym bardziej, że nie ma firmy na rynku, która może dać 100% gwarancji co do swojej skuteczności.
Hej.
Trzeba zawszeć zawsze w umowie zakres prac – Klient nie musi znać know-how, aby sprawdzać niektóre rzeczy. Wiem, że jest to trudne – ale np. prawnikowi płaci się też za konsultacje – SEO to nie tylko linki, ale też optymalizacja, analizy itp. – nie widzę sensu robienia tego za free. W przypadku umów o efekt optymalizacja strony albo nie występuje, albo tylko zmienia się Title – dla mnie to nie jest optymalizacja…
A co do gwarancji – zdziwiłbyś się, ale gwarancje nadal „funkcjonują” – z reguły w przypadku … umów o efekt 🙂
ale klienta z reguły nie obchodzi Twój zakres prac, liczy się długoterminowy efekt a nie jakieś kolorowe raporciki które i tak zawsze można jeszcze bardziej podkoloryzować żeby tylko było widać, że coś tam się dłubało przy stronie klienta. Co można napisać w kolejnym raporcie po optymalizacji serwisu i podlinkowaniu z dosłownie kilku naprawdę dobrych witryn dzięki którym są pozycje i utrzymują się.
Można by rzec, nie masz dobrego zaplecza nadrabiaj raporcikami i zamydlaj klientowi oczy
Coś w tym jest – ale Klienci są coraz lepsi i coraz mniej łapią się na „kolory” 🙂
„zawszeć” chcesz klienta razem z umową na abonament obdarować wszami?
Chwytliwy artykuł. Ta niby sensacyjna wiadomość, że Wieliczko się przyznaje do… czego? Ma 100% racje w tym co jest na screenie. Jak ma przynieść zysk to się to robi i tyle. Tylko trzeba wiedzieć jak, po drugie, skoro filtr jest z miejsc które wymieniłeś gdzie praktycznie 90% firm umieszcza linka to ciekawy jestem jakie ty panie Sebastianie masz złote metody na swoje „sukcesy”.
Każdy zwraca uwagę na to, na co chce zwrócić 🙂 – nie lubię pitolenia i tych niby „rzetelnych testów”. DO mnie trafiają osoby po lektirze takich bzdur, więc po to powstał artykuł, aby innych uświadamiać.
Moje sukcesy to konsulting – zwykłe SEO to przeżytek.
Zauważ, że teraz każdy mieni się specjalistą od filtrów. Prawie każdy już robi szkolenia – zaprawdę ciekawa to branża, gdzie tak szybko zostaje się specjalistą…
Czekam na wysyp specjalistów od Adwords – ale to po kolejnym może updacie….
Nie ma to jak dobry kontrhejt 🙂
„Czekam na wysyp specjalistów od Adwords – ale to po kolejnym może updacie….” kilka miesięcy temu był sobie taki hejtoblog o seo gdzie ktoś wytknął pewnej znanej specjalistce od SEO i Adwordsów ustawianie kampanii w trybie auto :))) ale się uśmiałem
A coś więcej?
Ja czekam na tą owocną falę dla AdWords i czekam… A w kwestii spuszczania w kiblu klientów przez celebrytów Naszej branży. To standard, ja sam znam dużą agencję kasującą kilkanaście tysięcy netto/mc za adwordsa, gdzie praca ich specjalistów tak naprawdę zajmowała max 20 godzin miesięcznie…
To nie o to chodzi – duża agencja, jak i inne, rozlicza się najczęściej od budżetu – pewien procent.
W dużej firmie jest parcie na wyniki, a nie zadowolenie klienta – znam z obdukcji przypadki obniżenia kosztów Adwords o kilkaset procent – mierzonych ilością konwersji. Często na starcie obniża się kampanię miesięczną, jeżeli chodzi o koszty, o 30-40%.
Śmiem twierdzić, że powiem wiedzy polskich firm jeżeli chodzi o Adwords nie jest wcale lepszy jak w przypadku SEO….
Trochę już minęło od publikacji artykułu ale mam kilka przemyśleń 🙂
Piszesz „która firma będzie inwestowała swój czas i środki przez x miesięcy po to, aby liczyć na zysk?”. To można by również dobrze zadać pytanie „po co firma ma inwestować swój czas i środki przez x miesięcy skoro i tak będzie mieć zysk?”.
Prawda jest taka, że obie te metody są tyle samo warte, czyli… NIC 😉 A mimo to mają zastosowanie pewnie dla około 99% klientów.
Jedyna sensowna metoda dla klienta to rozliczenie, w zależności od rodzaju jego działalności, za zakup, wypełnienie formularza, rejestracje (konwersję). Ewentualnie pozyskany ruch na jego stronie (wartościowy ruch).
Problem jest jednak taki, że prawie żadnej firmie by się to nie opłaciło by zwyczajnie nie ogarnęła by tematu i niewiele/nic by nie zarobiła. Dlatego wolą wciskać klientom umowy za efekt, a najlepiej jak się da abonamentowe (wiadomo, że jak klient po filtrach to łatwiej go przekonać do abonamentu). Zarobić ile się da dopóki klient nie zrezygnuje bo zorientuje się, że właściwie mimo tych wysokich pozycji niewiele/nic z tego ma.
Podsumowując, uważam, że Twoje rozważania pod tytułem za efekt czy abonent mijają się z celem bo obie te metody mają więcej wad niż zalet i mogą być w równym stopniu niekorzystne dla klienta.
Jest sporo racji w tym, co piszesz.
Pytanie tylko, czy firma, która robi audyt SEO, dobiera słowa kluczowe i na bieżąco optymalizuje stronę ma się umawiać na efekt?
Audyt SEO w przypadku sklepu to spory koszt, nie mówiąc choiażby o doborze fraz pod kątem np. 40 kategorii 🙂
Na Zachodzie, zwłaszcza w USA, SEO ma inne poważanie – ponieważ zakres, o którym wspomniałem to jest coś, co zostaje Klientowi PLUS jest istotny z punktu widzenia rozwoju strony; u nas to się powoli zmienia – im więcej firm, które utożsamiają SEO tylko z linkami będzie miało problemy z Klientami, tym automatycznie w górę pójdą koszty prawdziwego SEO, ponieważ jest ono niczym innym a profesjonalnym doradztwem i konsultingiem – a za takie coś nie rozlicza się „za efekt”.
Owszem, są odstępstwa od tego – jednak obserwując rynek widzę, jak bardzo się on zmienia – dzisiaj umowy za efekt oferują albo firmy, które chcą wejśc na rynek i potrzebują Klientów aby przetrwać. Albo takie, które robią – bądźmy szczerzy – swoim Klientów „w bambujo” i pod płaszczykiem niskich opłat oferują … nic lub prawie nic.
Biorąc pod uwagę, że prawdziwi specjaliści nie idą „w efekt” widać wyraźnie – patrząc dodatkowo na Zachód – w którą stronę to wszystko zmierza.