Dlaczego firmy SEO pozycjonują, a nie … optymalizują stron Klientów?

WiedzaPytanie nie jest takie przewrotne. Po tym, jak po raz kolejny zobaczyłem stronę pozycjonowaną przez dużą firmę SEO w sposób, który, mówiąc krótko, urąga wielu zasadom optymalizacyjnym, postanowiłem napisać ten wpis, aby dać do myślenia Klientom, którzy wybierając firmę SEO będą się kierować … no właśnie, czym?

Pozycjonowanie bez optymalizacji porównałbym do wyścigu dwóch bolidów F1, z których zarówno jeden jak i drugi ma dobry silnik, ekipę serwisową czy menadżera, ale tylko ten pierwszy posiada w pełni zoptymalizowany (czytaj opływowy) kształt.

Chyba dwa lata temu oglądałem wyścig, podczas którego w pitstopie mechanicy napełniając bak bolidu zapomnieli zamknąć klapkę od baku. Efekt – 0,2 sekundy straty na każdym kółku. Niezłe, prawda? Każdy, kto oglądał chociaż kilka wyścigów doskonale też wie, że tzw. opony deszczowe są znacznie, ale to znacznie wolniejsze od tzw. slicków – strata na kółku, przy suchym torze, idzie już w dziesiątki sekund – nie części, ale sekund. Dlaczego o tym piszę?

Specjalnie – aby uzmysłowić tym, którzy myślą o pozycjonowaniu ich stron i zwracają się do firm zewnętrznych, jak ważna jest optymalizacja serwisu. Linki to nie wszystko – co osobom związane z SEO po 26 kwietnia nie trzeba chyba zbyt mocno uświadamiać. Liczyłem, że te zmiany – Pingwin, EMD, czy „above the fold” – sprawią, że webmasterzy, a tym bardziej specjaliści SEO, będą z większą uwaga podchodzili do stron swoich Klientów. Nic z tych rzeczy…

Przykład pierwszy z brzegu. Serwis z konkurencyjnej branży, turystyka. Braki?

  1. Optymalizacja Title – tylko strona główna
  2. Treść w serwisie – brak, a jak już jest – to z bazy danych Merlina
  3. Bałagan w indeksowaniu treści powstałej w wyniku używania filtrów – „radosne indeksowanie” wszystkiego, co wypluje silnik serwisu.

itp. Jednej rzeczy nie brakuje, jest zoptymalizowana w 100% – w stopce, dumnie „jak paw” „puszy się” link „Pozycjonowanie”. Aby było ciekawiej – jego umieszczenie zagwarantowane jest umową.

Dlaczego tak się dzieje?

Kiedyś, parę lat temu jeszcze, Agencja SEM/SEO/Kreastywna (takie określenia najczęściej są dopisywane do wyrażenia „Agencja”) kojarzyła mi się z „z automatu” większą wiedzą i bardziej profesjonalnym podejściem do Klienta. Obecnie widzę, że to określenie sprowadza się bardzo często z reguły do kilku kwestii, a mianowicie:

  1. Brakiem elementarnej wiedzy z zakresu SEO – o SEM czy webusability już nie wspomnę
  2. Narzucaniu Klientom umieszczenia w stopce ich serwisów linku z anchorem „Pozycjonowanie” czy „Pozycjonowanie stron” – widziałem już strony, gdzie tych linków było dwa.
  3. Pozycjonowania za pomocą serwisów o jakości często gorszej niż strony, na których umieszczane są SWLe.

Odpowiadając na pytanie należy stwierdzić jasno, że łatwość dostępu do informacji o SEO sprawia, że tzw. „bariera wejścia na rynek” stoi na stosunkowo niskim poziomie. Wystarczy kupić punkty w systemach wymiany czy giełdach linków – i już można powiedzieć, że się jest Specjalistą SEO.

Na szczęście coś się zmienia.

Od pewnego czasu rozmawiam z osobami, których strony mają po kilka lat i którzy z niejednego pieca (czytaj firmy SEO) „jedli”. Osoby takie nie nabiorą się na sztuczki call-center, gdzie często obiecuje się Klientom to, co chcą usłyszeć. Albo „zmusza się” ich do podpisywania umów dwu czy więcej letnich, z dużymi karami umownymi.

Takie osoby mają dużą wiedzę – tag kanoniczny, rich snippets, przekierowania 301 nie mówiąc już o podstawach (title czy tagi strony) to dla nich często temat bez tajemnic. Co wychodzi w kontakcie z kolejną firmą, która obiecuje im uzyskanie TOP10 w krótkim czasie, na konkurencyjną frazę, za …. 50 zł. Owi „uświadomieni” właściciele stron dziwią się jednak najbardziej jednej rzeczy – że rozmawiając ze specjalistami mają wiedzę od nich …. większą.

Osobiście mam nadzieję, że zmiany, jakie zapoczątkowało Google 26 kwietnia tego roku sprawią, że poziom wiedzy z zakresu optymalizacji stron (o pozycjonowaniu już nie wspomnę) pójdzie u nas w górę, a jak nie – że rynek się trochę przeczyści. Podejścia do tematu takie, jakim je przedstawiłem powyżej nie tylko psuje rynek, ale i tworzy zły obraz osób branży SEO. Niestety, z tego, co obserwuję, to tylko jednostki coś robią, aby „być na bieżąco”. Zaś większość pozycjonerów sprowadza SEO do linkowania z takich stron, że ich Klientom „pozostaje” tylko czekać na wiadomość od Google w Narzędziach o wykryciu nienaturalnych linków prowadzących do strony…

Czy coś się zmieni w tym zakresie? Przestałem w to wierzyć – za to czekam na zapowiadany duży update Pingwina, który moim zdaniem będzie początkiem końca róznych dziwnych „praktyk pozycjonerskich”.

Z jakimi największymi „przegięciami” spotkaliście się w swojej pracy – pytam zarówno firmy SEO, do których trafili Klienci od innego „specjalisty” – jak i samych Klientów firm pozycjonerskich. Podzielcie się doświadczeniem, aby osoby zainteresowane usługami SEO miały łatwiejszy wybór w przyszłości i unikały spotkania z „mystrzami” :).

A osobom, które szukają kogoś do optymalizacji czy pozycjonowania ich serwisu sugeruję bardziej kierować się logiką, niż nabierać się na „gadki marketingowe”.

25 komentarzy do “Dlaczego firmy SEO pozycjonują, a nie … optymalizują stron Klientów?

  1. Optymalizacja to podstawa. Niestety nie zawsze same firmy SEO są winne. Często to klienci nie zgadzają się na zmiany w serwisie, „bo tak, wy macie pozycjonować, a nie tłumaczyć jak ma moja strona wyglądać”.
    I tu firma ma dylemat, kopnąć takiego klienta w d…, czy jednak spróbował coś osiągnąć, pomimo słabej lub żadnej optymalizacji… Zwykle jednak wybiera się tą drugą opcję, chyba że chodzi o naprawdę ciężkie frazy, gdzie nie ma szans wyjść na plus przy takiej sytuacji…
    A co do takich pseudo firm SEO, to już niejednokrotnie się wypowiadałem, że takie działania nie mają sensu w długim terminie, bo na naciąganiu klientów się długo nie pociągnie… No chyba że się jest z Poznania 😉

    1. Co do Klientów – no cóż, sami SEOwcy ich nauczyli, że nie trzebać optymalizować.
      Spróbuj powiedzieć majstrowi na budowie, aby więźbę dachową zbudował Ci pod innym kontem na projekcie – „bo w takiej postaci Ci się nie podoba” 🙂
      Dopóki ludzie nie będa uświadamiać, dopóty będzie bajzel. Uważam, że czas najwyższy, aby zaczęto o tym głośno mówić – stanie z boku i nie zwracanie uwagi „bije” także i w tych, co z boku stoją.
      Trzeba mieć odwagę biznesową, aby powiedzieć Klientowi: „Źle Pan myśli” lub „Tego nie można tak zrobić”. Jak ktoś ma obiekcje – niech popatrzy na podany przeze mnie wyżej przykład i zastanowi się, czy zatrudniłby specjaliste SEO, który by pozwolił na osłabiennie więźby (niezoptymalizowanie strony). Jak nie – co by powiedział master (specjalista SEO), gdy dach się zawalił (strona została ukarana przez Google).
      ?

      1. Zgadza się, dlatego trzeba za wszelką cenę jednak przekonywać klienta, co na szczęście się udaje. Ale bardzo często jest tak, że osoba „kontaktowa” nie jest w stanie wpłynąć na „górę”, że trzeba coś zmienić w stronie.
        A co do majstra – zły przykład, bo tutaj raczej przychodzimy na gotowe i mówimy – trzeba wywalić te ścianę, albo tu zrobić okno 🙂
        Poza tym w budowlance już widziałem domy ze ścianami krzywymi o 2 cm na metrze, więc nic by mnie nie zdziwiło 😉

  2. Dlaczego firmy nie optymalizują stron klientów? No ta ja podam swój case:

    Polski odział globalnej firmy. Strona główna i strony „narodowe” na tym samym CMS, strony narodowe w subdomenach. My robimy polska subdomenę. Podstawowa optymalizacja – więcej niż tragedia. Odzew na propozycje zerowy, wszystkim zawiaduje zagraniczna centrala. Podwójne menu – menu w topie to przekierowania 302 na docelowe podstrony, menu boczne już OK. No dobra, skoro umowa podpisana to walczymy. Dochrapaliśmy się do jakich takich pozycji na główną i podstrony o różnej tematyce, walczymy o te trudniejsze frazy i nagle cios – zmiana CMS-a. Pozycje dla strony głównej nie ucierpiały, ale dla podstron już tak – bo nie zrobiono przekierowań na nowe adresy. Odzew na nasz „alarm” zerowy. Stare adresy wisiały jeszcze jakiś czas w google, ale pokazywały „nic”.

    Gdyby tak ocenić z boku to co robili ich „odpowiedzialni” za serwis to ja bym ocenił to jednym słowem – sabotaż.

    1. Tak, Yeden, to jest ta sytuacja, gdzie jest trudno.
      Zauważ jednak, że można to obejść – np. zakładając portal opiniotwórczy pod patronatem ten marki.
      Kiedyś rozmawiałem z osoba, któa ma forum specjalistyczne i – uwaga – nie ma strony firmowej. Na pytanie dlaczego, odpowiedziała, że z forum, które moderuje i gdzie jest ekspertem (forum liczy sobie kilka lat) ma tylu Klientów, że nie wyrabia. Świetny dowód na to, że warto się przyłożyć – ale i jednocześnie świetny dowód na to, że … nie przyjdzie to samo.
      Ci, co mają fora wiedzą, że ich rozwój i moderacja to ciężki kawałek chleba…

      1. Jest t jakieś wyjście, ale… to korporacja globalna, więc na decyzje czeka się długo. Tak długo, że czasem wiecznie. 🙂

        Widocznie to nie jest dla nich priorytet, bo wszystkie strony narodowe wyglądają tak samo, czyli mają podobne błedy.

  3. Mnie osobiście krew zalewa z innego powodu.
    Dostaję co jakiś czas „propozycje pozycjonowania” mojej firmy. Pracuję dal dużego sklepu internetowego. Najnowszą propozycję dostałem od „firmy” która tak bardzo pali się do współpracy, że:
    – Nie zdążyła zoptymalizować swojej strony internetowej;
    – linkuje się „czym prędzej” – czyli czym kolwiek ( już na 2stronie SERPów widać w jakim śmietniku mają linki)
    – Dostała DMCA za kopiowanie treści ze strony innej agencji interaktywnej.

    żeby tego było mało, z ciekawości wysłałem im maila żeby się dowiedzieć więcej, czyli „przedział PR linków, otoczenie domen na których będą moje linki, ilość c-klas IP serwerów i ile linków dostanę”. I już się nie odezwali:)

    Ale agencja proponuje PROFESJONALNE…. 😉

  4. Uwierzcie mi, że są firmy która naciągały, naciągają i naciągać będą. Ja ostatnio zostałem poproszony o poprawienie strony (błędy php, drobna optymalizacja ) i pytanie czy nie zajmę się pozycjonowaniem. Niszowy serwis, usługi lokalne.
    Serwis – brak jakiejkolwiek optymalizacji.
    W meta desc nazwa firmy realizującej projekt www.
    Na stronie około 200 znaków + 100 związanych z adresem. Reszta to zdjęcia samochodów bez alt i title.
    Brak jakiejkolwiek treści o pojazdach w ofercie, nie mówiąc już o frazach w tekście na które strona była pozycjonowana.

    Kwestia pozycjonowania
    poprosiłem aby firma skontaktowała sie z dotychczasowym pozycjonerem zapytaniem gdzie ew pozycjonował plus jaka jest ew cena za wykupienie zaplecza pod tą stronę.
    Dostali odpowiedź „> Jeżeli mnie klienci pytają o kwestie techniczne to nie zdradzam
    > szczegółów. Robi się to na ogólnie dostępnych darmowych katalogach lub
    > wykupuje jakieś płatne. Więc często te zdobyte linki są nisko jakościowe
    > bo darmowe.
    > Google zabezpiecza się coraz bardziej i ciągle miesza w wynikach polecam
    > Ci bardzo ciekawy tekst:
    > http://www.codum.pl/blog/zamierzone-wahania-pozycji-strony-w-google.html
    > Rewolucja w pozycjonowaniu. Mieszają strasznie.”

    Nie drogi Panie nie strasznie mieszają tylko ty …. dałeś 🙂
    Dodam, że tylko jedna fraza była w top3 reszta poza 100. Fraza w top3 powiązana z domeną , czyste EMD .

    Po optymalizacji bez pozycjonowania ruch zwiększył się 3 krotnie. plus kilka fraz związanych tematycznie ze stroną wpadły do top10 . Firma jest niszowa i frazy niszowe.
    Ale nasuwa się samo – poco chu**** linki jak można było zoptymalizować stronę a pozycje samy by wskoczyły

    1. „Ale nasuwa się samo – poco chu**** linki jak można było zoptymalizować stronę a pozycje samy by wskoczyły”

      No cóż, nie zawsze takie rzeczy Klienci słyszą… Tylko Tomek – trzeba wiedzieć JAK zoptymalizować stronę 🙂

      Na spokojnie patrząc kiedyś jednak i to się skończy – jak 10 stron będzie zoptymalizowanych to sama optymalizacja 11 już nie wystarczy aby wejść do klasycznego TOP10. No ale to sprawi/powinno, że będzie ciekawiej w necie..

      Hm… A może w końcu Bing czy Yandex coś powalczą o nasz rynek?

    2. @Tomek
      Ciekaw jestem, kto poleca lekturę, której treści nie zrozumiał. Zdradzisz źródło?

  5. Nie jest ważna optymalizacji witryny czy sposób jej pozycjonowania, ważne jest żeby witryna była w wynikach a jakim cudem się tam znajdzie to już nikogo nie interesuje.

    1. Mylisz się – na podstawie audytów widzę, że Klientów coraz bardziej to interesuje.
      Przykład z dzisiaj – firma pozycjonowała stronę Klienta Seopilotem, mimo, że ten nie wyrażał zgodę na kupowanie linków w systemach.
      Klienci wiedzą coraz więcej i są lepiej wyedukowani niż jeszcze pół roku temu – Pingwin zrobił jedno – sprawił, że teraz bardziej ludzie dbają o to, skąd mają linki do stron.

    1. Masz na myśli książki?
      Jak tak – poszukaj recenzji książek na blogu.
      Jak jakiegoś serwisu – zdziwisz się może, ale Pomoc Google jest bardzo rozwinięta :). Tylko trzeba z nią się zapoznać.
      Dla totalnie początkujących zaś polecam Google Starter Guide’a – wersja polska, sprzed 2 chyba lat. Jest nowsza, angielska, ale na początek polska wystarczy.
      Poza tym – czytać blogi, śledzić fora, a przede wszystkim – myśleć. SEO jest logiczne – bardziej, niż to się wielu wydaje 🙂

  6. Świadomość klientów dotycząca tego co to jest pozycjonowanie ciągle jest mizerna. I to jest jeden problem – edukacja. Większość ciągle nie wie po co jest im potrzebna strona internetowa (poza ogólnym „chcę być w Internecie” albo „mam wolne miejsce na wizytówce” – pisałem o tym ludzkim językiem tutaj, a mimo to ciągle dostaję maile od ludzi, którzy „chcą mieć stronę bo konkurencja ma”)

    Drugi, który jest jego konsekwencją – to fakt, że nikt nie będzie kupować krowy, jeśli chce się napić mleka – firmy w dobrej wierze zwracają się do firm SEO (wszelkiej maści).

    Trzeci – ponownie konsekwenty wobec powyższych dwóch – wynika z „marketingowego” przedstawienia ryzyka zakupowego takich usług. Bo jak to wygląda zazwyczaj? „Pan zapłaci tylko za wyniki – jak będzie strona w top1-3 na słowo 'anything’ to zapłaci Pan 100 zł, jeśli top4-7 to 70 a jak 8-10 do 50 – poniżej 10 pozycji nic. Więc płaci Pan tylko za wyniki. Jedyna opłata stała to na początku współpracy za każde słowo kluczowe. Taka „aktywacja”. Wynosi tylko 100 zł. Chyba, że chce Pan więcej niż jedno słowo, to spada aż do 20 zł. Jak Pan widzi, nic Pan nie ryzykuje a może dużo zyskać, bo proszę spojrzeć ile ludzi szuka słowa 'anything’ (tu wykres z insights)”

    No i co sobie myśli nasz przedsiębiorca? „Stówka dupy nie ma, płacę tylko za efekty no to spróbuję”.

    Co robi firma SEO? Kupuje Addera (tak, wierzcie lub nie ale to ciągle działa w ten sam sposób), kleci tekst do precli i katalogów i wrzuca w maszynkę. Uda się, to się uda. Nie uda – no to nie. Stówkę mam w kieszeni. Najwyżej jakby jakimś cudem wyszło na top10 to jeszcze coś wpadnie.

    Pomijam już dodatkowe kwiatki jak pozycjonowanie na nazwę własną albo taką fazę, która będzie najłatwiejsza z punktu widzenia aktualnej (niezoptymalizowanej) strony czy przedstawianie klientowi raportów seo z własnego, absolutnie niesprawdzalnego narzędzia.

    Nie dziwi mnie wcale, że Gugiel idzie w kierunku „nie myśl o seo, myśl o użytkownikach”. To jedyna droga, żeby zwykły człowiek mógł zrobić stronę, która będzie wysoko na pozycjach. Inaczej, mielibyśmy wyścigi F1 na czym popadnie. I póki co trochę tak jest.

    1. @Rafał …przedstawianie klientowi raportów seo z własnego, absolutnie niesprawdzalnego narzędzia. dlatego zawsze staram się zachęcić i pomóc Klientom w korzystaniu z WMT i GAnalytics, nawet w zakresie obejrzenia tylko podstawowych statystyk i ich zrozumienia. Najczęściej odpowiedź brzmi – nie mam na to czasu. Do tego większość osób patrzy na cenę i nie ma co się oszukiwać, zawsze tak będzie.

      Ciężko jest znaleźć na prawdę dobrych Klientów, jak wszędzie widać hasła 1 pozycja za 19,90 lub katalogowanie Presell Pages <- taki spam ostatnio dostałem.

      1. @imb, to istota problemu – edukacja. Niestety, obawiam się że „głową muru nie przebijesz”. I nie tylko jeśli chodzi o pozycjonowanie. Moją „codzienną” branżą są szkolenia sprzedawców i telesprzedawców. Ciągle funkcjonuje tutaj taki model sprzedaży telefonicznej: kupujemy bazę i lecimy rekord za rekordem. Bez znaczenia czy to B2B czy B2C. Byle „zakliknąć” w CRM że telefon był a „klient nie zainteresowany”. Dopiero po wydaniu masy kasy na taki telemarketing (albo sprzedawców) właściciel albo zastanawia się co jest nie tak w tym modelu sprzedaży, albo zakłada że widocznie tak ma być (bo wszyscy tak robią) że na 1000 telefonów 980 nie jest zainteresowanych (uwaga: nawet nie słysząc o ofercie, bo najczęściej taki telefon jest przerywany po samym „Dzień dobry, nazywam się…”) a pozostałe 20 kończy się na „Proszę mi przesłac ofertę mailem” i zero odzewu.
        W tym (moim) przypadku edukacja jest łatwiejsza – firmy widzą realne pieniadze które wydają na nieudolnych sprzedawców i telemarketing. Z promocją w Sieci jest o tyle trudniej, że zaczynają „od zera” tj zero zamówień z kanału internetowego więc każdy mail (a już nie mówię o słupkach w GA) jest dla nich (na początku) radością (później wyrabiają sobie opinię „no dobra, ale co mi z tego? ile zarobiłem?”). Gdyby było tak, że po odpaleniu strony w Sieci dostają np. 20 realnych i weryfikowalnych transakcji, wówczas każdy spadek natychmiast by ich edukował („Dlaczego? Co się zmieniło?”).

        Dobry przykład to pozycjonowanie na frazy z 1 słowem – choć już od dawna wiadomo, że sprzedażowa skuteczność tego chwytu jest raczej niska w porównaniu z dobrze rozwinętym długim ogonem – to ciągle właściciele firm chcą być na top3 na słowo „anything” zamiast skłonić się ku bardziej przemyślanej strategii pojawiania się na długie frazy, bardziej pro-sprzedażowe („ekonomiczne anything do domu”, „szybkie anything mojemiasto”)

        1. Bardzo dobrze napisane …. Słyszałem, co do telemarketingu, że taka osoba ma wyraźnie usłyszeć 3x NIE, zanim pozwoli się „spławić Klientowi” – potwierdzasz to?
          Ze mną z reguły wystarczy jeden raz – ale kiedyś musiałem prawie że objeżdżać kobietę, bo na moje NIE ciągle pytała się dlaczego – z grzeczności i chęci zobaczenia, co się stanie kontynuowałem rozmowę. W końcu się rozłączyłem – to jeszcze 2x do mnie dzwoniła. Oczywiście nie podnosiłem telefonu – ale trzeba mieć tupet…

          1. @Sebastian, miałbyś cierpliwość (jako klient), żeby trzy razy powiedzieć „NIE”? Większość ludzi nie ma, i końcy rozmowę już po 2-3 sekundach od jej rozpoczęcia. Już sam ton głosu podczas rozpoczęcia rozmowy (to jest coś co słychać „między wierszami” milisekundę po „Dzień dobry…”) sprawia, że ludzie wiedzą, że za chwile zacznie się wciskanie kitu. Intuicja mówi ludziom: „Ten ktoś brzmi sprzedażowo”. To dokładnie tak samo jak z mailami – jeśli mail jest „sprzedażowy” ludzie reagują awersją. Jeśli jest intrygujący i dotyka ich problemów – reagują zainteresowaniem które MOŻE (ale nie musi) przerodzić się w transakcję (w kolejnym kroku).

            Telemarketer może później dzwonić nawet i sto razy, co najwyżej tylko jeszcze bardziej rozdrażni i tak sfrustrowanego rozmówcę – co sam podałeś na własnym przykładzie. Klienci nie kupują wtedy, kiedy akurat mamy cos do sprzedaży. Kupują wtedy, kiedy to ONI są gotowi na zakup.

            Twój blog jest o SEO więc nie będę Ci tutaj upychał „nieseowych” keywordów związanych z telesprzedażą :))) Nie mniej jednak zarówno w SEO jak i w telesprzedaży zauważam ten sam trend – kiedyś wystarczyło bezmyślnie siać linkami, xRummerem i to gwarantowało sukces. Tak samo jak wystarczyło kupić bazę, dzwonić na ślepo i na podstawie wyliczonego wskaźnika konwersji wykonywać tylko coraz więcej telefonów. Dzisiaj to nie działa – content is a king and user is a queen – i w SEO i w telesprzedaży. W obu dziedzinach mamy „banner blindness”.

            Dla zainteresowanych tematem proponuję tekst o rozpoczynaniu rozmów przez telefon oraz ten, o mitach sprzedaży telefonicznej, które nadal funkcjonują.

      2. Aż miło czytać Pańską wypowiedź. Ja przez ponad rok nie mogłam doprosić się od specjalisty ds.SEO w firmie, z którą mój szef podpisał umowę na optymalizację/pozycjonowanie chociażby mizernej informacji na temat optymalizacji strony. Tak szybko zabrali się do pozycjonowania, że po czterech miesiącach nasze frazy były w TOP10, ale tylko do połowy września. Od 13 września wiele spadło poniżej 40 poz. Kategorycznie poprosiłam o dostęp do narzędzi dla webmasterów i to co tam zobaczyłam mnie-laika przeraziło. Agencja nadal zaprzeczała,że to wina braku optymalizacji i fatalnego zaplecza. Teraz mają dla mnie mnóstwo wskazówek optymalizacyjnych i obiecali zmienić zaplecze. Wskazówki wdrażamy z administratorem strony od razu na bieżąco, ale obawiam się ze poprawa jakości linków to moje pobożne życzenia. Czy mogliby mi Panowie napisać po jakim czasie powinnam spodziewać się poprawy pozycji. Niektóre frazy są nawet na dużo słabszych pozycjach niż były przed rozpoczęciem działań tej renomowanej firmy. Pozdrawiam!

        1. Oj, to wszystko zależy… Trzeba byłoby się przyjrzeć bliżej tematowi, za dużo jest niewiadomych 🙂
          Co do firmy – ja ostatnio rozmawiałem z firmą, która podpisała umowę z firmą SEO na CZYSTE WHITE HAT SEO, zaś ta firma potem … tak pojechała linkami z giełd linków, że po 3 tygodniach z „niepozycjonowanego” TOP20 spadli o kilkadziesiąt pozycji 🙂

  7. Świetny post, dziękuję. Minęło półtorej roku od jego powstania, zaszło kilka zmian w algorytmie Google, w końcu algorytm zupełnie się zmienił (08-09-2013). Co się zmieniło w podejściu klientów do pozycjonowania stron?

    Obserwacja rzeczywistości internetowej pokazuje, że większość nowo uruchamianych stron www nie jest zoptymalizowana pod kątem SEO. Firmy zmieniają swoje serwisy internetowe i nadal zwracają uwagę głównie na grafikę. A ta „śliczna” grafika nie jest zoptymalizowana (rozmiar, ALTy).

    Co do pytania o przegięcia firm SEO – miałem klienta, dla którego kryterium wyboru firmy do pozycjonowania była jakaś nagroda, którą ta firma zdobyła. To była jedna z dużych agencji ogólnopolskich. Zostałem klientowi polecony aby zweryfikować pracę związaną z pozycjonowaniem tej firmy (złota zasada: ufaj ale sprawdzaj).

    Okazało się, że ta firma pozycjonująca nic nie zrobiła ze stroną internetową klienta (zmiana struktury = optymalizacja SEO). Firma „pozycjonowała” stronę tego klienta za pomocą SWLi, w efekcie strona była na 2, 3-giej stronie Google. Przedstawiłem raporty klientowi, informując go, że to doprowadzi go do upadku (jego stronę www). Zlecił mi optymalizację SEO.

    Wykonałem:
    -zlikwidowałem doorway pages na kilku hostingach, o których klient nie wiedział (byli „webmasterzy” i „pozycjonorzy”)
    -aktualizację CMS do najnowszej wersji,
    -zabezpieczenie serwisu przed pseudo hackerami,
    -optymalizację wewnętrzną struktury serwisu,
    -zmieniłem i dopisałem treści na stronie.
    -optymalizację zewnętrzną struktury serwisu (usability),
    -założyłem strony społecznościowe (większy ruch, polecenia, prawdziwi fani nie kupowani,
    -Sporo się napracowałem przez kilka miesięcy, dobre efekty nadal widać w wyszukiwarce.

    Efekt: w ciągu miesiąca strona awansowała o 10 pozycji w górę i pojawiła się w pierwszej 5-tce. Niestety po kilku miesiącach, po nadejściu pingwina strona znowu poleciała w dół. Okazało się, że ta druga firma nadal pracowała dla klienta i pozyskiwała linki z SWLi. Efekt – klient zrezygnował ze współpracy z tamtą firmą i ze mną (dlaczego? Nie wierzył w moje ostrzeżenia i powinien mieć pretensje do siebie). Obecnie widzę korzysta z usług firmy stosującej SWL na innej domenie. To klient z tych – co chcą mieć efekty a reszta, sposób ich osiągnięcia nie interesuje go. Nic się nie nauczył, takich klientów pewnie nie brakuje, to są klienci SWLi.

    Ci klienci, którym chce się poczytać i dowiedzieć jak funkcjonuje SEO – korzystają najpierw z optymmalizacji SEO, które zapewnia fundamentalne podstawy dobrego pozycjonowania strony internetowej:-)

Skomentuj kamil Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *