Algorytm Google jest bardzo dobry, tzn. można wyobrazić sobie, jak mówi użytkownikowi: „Wiesz co, pierwszy raz, kiedy użyłeś tego słowa, to było interesujące, za drugim razem, kiedy używasz tego samego słowa, jest to to też użyteczne”. Po chwili, po kolejnym zauważeniu tego samego słowa na stronie, system stwierdza: „OK, użyłeś już tej frazy, nie musisz jej już nam powtarzać 8,9 czy 10 razy”.
Są blogi, wśród nich także i te bardzo popularne, które prezentują na swoich stronach potężną ilość tagów, stworzonych po to, aby jak najlepiej oddać zawartość artykułu. Matt uważa takie zachowania za zabawne i zawsze „śmieje się, kiedy widzi coś takiego”. Wielokrotnie bowiem, kiedy patrzy się na tak rozbudowaną listę tagów, widzi w nich słowa, które już zostały użyte w artykule.Po co zatem je powtarzać (zobacz początek wpisu).
Dlatego na swoim blogu Matt … nigdy nie używa tagów. Za to często używa kategorii, przy czym są to kategorie jednotematyczne. Przypisuje potem do nich konkretne posty – tworząc kategorie o jedzeniu, Chrom’ie, iPhonie itp. (zobacz: http://www.mattcutts.com/blog/. Tworzenie jednotematycznych kategorii jest też dobre z innego powodu. Jeżeli ktoś czyta blog tylko dla informacji związanych z SEO, nie będzie zainteresowany otrzymywaniem nowych postów na RSS z tematyki … koty czy jedzenie.
Dobrze jest zatem stworzyć kilkanaście kategorii (jak mówi Matt, nie zajmie to dużo czasu) i przypisać do nich tylko wpisy w ten sposób, aby każdy post był przypisany tylko do jednej kategorii.
Można używać tagi, oczywiście. Jednak dobrze byłoby nie wpadać w „przesadny zachwyt nad nimi” i nie tracić zbyt wiele czasu na tagi, ponieważ Google i tak jest w stanie zorientować się, o czym jest dany post – i do tego celu nie są mu potrzebne stosy tagów pod postem:). No i – nie wszyscy użytkownicy je lubią 🙂