Cechy „złego klienta” firmy SEO

Mamy kapitalizm i najważniejszy jest Klient. Od tego, czy Klient będzie, jakie zlecenie nam powierzy, jak długo będzie trwała współpraca – zależy sens istnienia każdej firmy, zwłaszcza usługowej.

„Klient nasz Pan” – to prawda. Nie ma firmy, która mogłaby działać w usługach inaczej niż tylko w ścisłym związku z Klientem. Inaczej trzeba założyć fundację albo … zatrudnić się na etacie (można pójść na bezrobocie albo na „garnuszek” do kogoś – no ale to już jest porażka życiowa, jak ktoś unika pracy, więc się nie rozpisuję na ten temat).

W biznesie należy pamiętać o bardzo ważnej zasadzie, a mianowicie o tym, że … nie każdy Klient „jest Klientem”.  Nie można podpisać umowy czy nawet bliższych nawiązywać relacji jeżeli widać, że współpraca może okazać się niemożliwa. Tego błędu nie popełniają z reguły duże/długo działające na rynku firmy, nie tylko z branży SEO, które potrafią oszacować potencjalne korzyści płynące z relacji biznesowych. Dla takich firm liczy się przede wszystkim nie to na jaką kwotę jest podpisana umowa, ale to, jak będzie wyglądała współpraca, czy będzie perspektywiczna itp. Młode firmy, szukając Klientów „za wszelką cenę” niestety często wpadają w różne „kryzysowe sytuacje”.

Nie wyobrażam sobie tego, aby z każdym Klientem „’walczyć” o przestrzeganie zapisów w umowie. Aby drżeć przed samoistnie dokonywanymi zmianami na stronie (miałem już do czynienia z sytuacją, gdzie Klient nic nie mówiąc stawiał nowy serwis i … po pewnym czasie „wychodziło szydło z worka”), zgadzać się „dla świętego spokoju” na wmawianie innych ustaleń, niż zostało to … ustalone (zawsze należy dążyć do formy pisemnej, chociażby emaila – jest to i wygodne – łatwo potem znaleźć daną kwestię, jak i … zabezpiecza nas przed niespodziankami).

Za „najgorsze” ze strony Klienta firmy SEO, a jednocześnie dziecinne, uważam … nie oddzwanianie w sytuacjach, gdy mija termin płatności faktury. Firmy, które prowadzą tylko kampanie Adwords są zawsze w lepszej sytuacji – nie ma kasy, nie ma reklamy. Proste 🙂 „SEOwcy mają trudniej” …

Czyżby? Każda branża ma swoich dobrych i złych Klientów. To od nas zależy, kto będzie naszym partnerem biznesowym.

Czy będzie to firma, która szuka po 2 miesiącach od podpisania umowy nowej firmy SEO (jak ktoś pisze do nas w emailu o tym, że od 2 miesięcy jest pozycjonowany i prosi o ofertę, to szkoda nawet czasu odpisywanie – po kolejnych 2 miesiącach znajdziemy się w takiej samej sytuacji, bo Klient będzie chciał „urwać” 5 zł na frazie)

Czy będzie to firma, która żąda zajęcia pozycji w 3 miesiące – „bo jak nie to się rozstaniemy”.

Czy będzie to firma, która kategorycznie zabrania dokonania JAKICHKOLWIEK zmian w kodzie strony (oj, wiele firm SEO nie zmienia nadal NIC na stronie. Później wystarczy optymalizacja i strona ląduje w TOPie…)

Itp. itd

Należy uważać też na takich Klientów, którzy „wiedzą lepiej”, jak/pod jakie frazy powinni się promować. Nawet w sytuacji, jak mamy wgląd w ich Analyticsa i kampanie Adwords i wiemy, jak konwertowały wybrane frazy, skąd był ruch itp. Taki Klient powinien … sam prowadzić kampanie SEM/SEO. Jak wie lepiej, to po co mu specjalista?

Nawiązując kontakt z Klientem należy przede wszystkim poznać jego oczekiwania. Trzeba „mieć odwagę” powiedzieć NIE, jeżeli „uprze się” przy swoich słowach kluczowych. Nie można się bać – niektórzy „dla świętego spokoju” godzą się na warunki narzucone w takich okolicznościach. Jednak z reguły współpraca szybko się kończy – no cóż, jak frazy nie konwertują, ponieważ … są źle wybrane, no to nie mamy chyba o czym mówić.

Do dzisiaj pamiętam zapis z jakiegoś forum biznesowego, kiedy ktoś, nawiązując do „dyrektorowania”, napisał, że „ja sobie robię spokojnie, nie wychylam się, zgadzam się z szefem zawsze,  unikam rozwiązywania samodzielnie trudnych problemów”.  Riposta była szybka: „Sorry, ale jesteś d…, a nie dyrektor”.

Podobnie można powiedzieć o kimś, kto robi kampanię SEO/SEM wiedząc z góry, że jest ona skazana na niepowodzenie, że nie da Klientowi tego, co można byłoby osiągnąć przy właściwym podejściu do tematu. Owszem, złapie Klienta. Ale zaraz będzie musiał szukać nowego, zaś stary będzie „trąbił na lewo i prawo” o nim, pomijam, że nie poleci go nikomu. „Jestem pełen podziwu” dla takich „firm SEO”. Ale … to dobrze – to znaczy, że branża jest przed etapem konsolidacji i „dorosłości”. Przy dalszym takim szybkim wdrażaniu nowych rozwiązań przez Google nierzetelne firmy znikną z rynku – a wspomniani w tytule „źli Klienci” będą mieli do wyboru – posłuchać specjalisty albo … zwinąć się z rynku.

6 komentarzy do “Cechy „złego klienta” firmy SEO

  1. Bardzo trafnie, dosadnie, prawdziwie. Trzymając się tych prostych zasad uniknie się wielu problemów i kompletnie później zbędnych nerwów.

    1. Trzeba pamiętać też o tym, że rynek psują pseudofachowcy. Obiecując Klientom „gruszki na wierzbie”. Godząc się za pracę poniżej kosztów. Albo na zrobienie czegoś, o czym … nie mają zielonego pojęcia. To, co jest najlepsze to to, że potem taki specjalista trafia na forum poświęcone pozycjonowaniu i zadaje pytania, na które aż się dziwi, że nie zna odpowiedzi…

  2. Najgorsze jest kiedy Klient uważa, że jak zapłaci to może robić już wszystko ze swoją stroną, a ja będę kompensował jego poczynania.

    Jedno z takich poczynań – założyłem Klientowi „poradnik”. Pracownicy mieli opisywać tam swoje doświadczenia związane z działalnością firmy i ogólną sytuacją na rynku. Zamiast tego nagminnie kopiowali teksty z innych stron. Tłumaczyłem Właścicielowi, że to raczej zaszkodzi niż pomoże – żadnego efektu.
    Inny przykład – sklep internetowy prowadzony przez kilka osób (same wprowadzały nowe towary). Przeszło 8000 produktów – problem w tym, że strony różniły się od siebie tytułem, jednym obrazkiem i jedną linijka krótkiego tekstu (nie zawsze unikalnego).
    Zdarzyło mi się nawet samodzielne podłączenie SWLa przez Klienta – bo znajomy mu poradził.

    Niestety człowiek uczy się na błędach.

    1. Tak… Ja najczęściej miałem do czynienia z nagłą zmianą strony. Bez zapowiedzenia. Za tym szły spadki oczywiście pozycji oraz rozliczeń.

  3. Seo-Profi: rozliczasz się za pozycje? 🙁 A jeśli chodzi o klientów – ten rynek jest tak duży i wciąż ma potencjał do wzrostu, że WARTO wybierać sobie klientów, a nie podpisywać umowy jak leci. Wszystkiego i tak nie da się przeorobić.

    1. Jest wiele wariantów: za pozycję, ale i za ruch, na podstawie zdefiniowanych celów w Google Analytics, mamy jeszcze e-commerce – do tego dochodzą różne hybrydy. Tym bardziej należy mieć pewność, że dany wariant jest dobry dla danego Klienta, ale i … przez niego zrozumiały, no i akceptowalny. I to jest najważniejsze w tym wszystkim. Czasem trzeba powiedzieć NIE 🙂

Skomentuj imb Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *