Przechytrzyć Google. Odkryj skuteczną strategię SEO i zdobądź szczyty wyszukiwarek – recenzja książki

Przechytrzyć Google. Odkryj skuteczną strategię SEO i zdobądź szczyty wyszukiwarek

Minął już miesiąc, od kiedy stałem się posiadaczem nowej książki wydawnictwa Helion: „Przechytrzyć Google. Odkryj skuteczną strategię SEO i zdobądź szczyty wyszukiwarek” – autorów Evan Bailyn i Bradley Bailyn. W natłoku codziennych obowiązków stopniowo zapoznawałem się z każdym kolejnym rozdziałem – aby dzisiaj móc go skończyć i przedstawić swoje odczucia po jej przeczytaniu.

Książka zyskała moje uznanie, pomimo pewnych typowo marketingowych sloganów, jakimi „raczy” nas autor  – „Jeżeli masz już jakieś inne książki na temat optymalizacji w wyszukiwarkach internetowych, wyrzuć je. Wszystkie one stanowią elementy masowej dezinformacji”. Przyznam, że to pierwsze zdanie z wprowadzenia trochę mnie zdziwiło i nastawiło negatywnie do książki, ale postanowiłem czytać dalej – i nie zawiodłem się.

„Przechytrzyć Google” to moim zdaniem pierwsza publikacja na polskim rynku, która skupia się w tak dużym stopniu na white hat SEO. Osoby zainteresowane poszerzaniem swojej wiedzy z zakresu systemów wymiany linków, spamowaniem w komentarzach na forach czy blogach, stawiające różnego rodzaju systemy zaplecz  – „srogo się na publikacji zawiodą”. Autor poza krótkim omówieniem, bardzo pobieżnym, wybranych metod black hat SEO w rozdziale 9 – Optymalizacja w białym i czarnym kapeluszu” – skupia się tylko i wyłącznie na „białym kapeluszu” – promując te techniki i zachowywania, które są zgodne z (w jego odczuciu) Wytycznymi Google dla Webmasterów. Dzięki takiemu podejściu książka powinna stać się obowiązkową lekturą każdego, kto myśli o promowaniu swojej strony zgodnie z Wytycznymi Google, z nastawieniem na odniesienie trwałego sukcesu w długim okresie czasu.

Już pierwszy rozdział – „W Google liczy się tylko zaufanie” – powinien zwrócić uwagę tych osób, którzy o zwiększaniu widoczności serwisu w Google myślą tylko pod kątem linków, zapominając o czymś, co Google nazywa reputacją. Owszem – linki są ważne. Ale miks reputacji i linków szybciej zapewnia sukces – niż same linki lub sama treść. Dobra witryna nie potrzebuje linków, aby być wysoko w Google – linki „same się robią”, a ruch na stronie utrzymuje reputację witryny w oczach Google na wysokim poziomie – o której nowa strona może tylko pomarzyć.

W kolejnym rozdziale: „Pięć składników optymalizacji w Google” – autor omawia te składniki, które jego zdaniem mają największy wpływ na pozycje strony w SERPach. Zalicza do nich: odpowiednie słowa kluczowe, tytuł strony, odnośniki, strukturę adresów url oraz czas. Przedstawia ciekawe podejście, zgodnie z którym do 4 roku Google ogranicza pozycje strony ze względu na brak do nich „zaufania” – doświadczenie, także i z życia codziennego, pokazuje, że najbardziej broją…”młodzi” i dlatego np. w pierwszym roku istnienia serwisu moc strony jest sztucznie „zbijana” aż o 25%. Dopiero po 4 latach istnienia strony Google zyskuje pewność, że serwis zasługuje na zaufanie i „pozwala mu na więcej”. Tłumaczy to doskonale chociażby case sprzed bodajże dwóch lat, gdzie wpisy  z katalogu stron Gazety pojawiały się wysoko w Google, mimo, że sama branża SEO była zdania, że katalog powinien dostać co najmniej filtr, jak nie bana…

Książka jest o white hat SEO, zatem – jak zdobywać linki? O tym traktuje rozdział 3 – „Pozyskiwanie linków”, który dedykuję wszystkim tym, którzy wychodzą z założenia, że „linki same nie przyjdą”, że praca nad stroną – jej rozbudową, szlifowaniem, jest bez sensu. Autor w bardzo przystępny sposób zwraca uwagę, jak, w sposób zgodny z Wytycznymi Google, zdobywać odnośniki do witryny – dobrą treścią, publikacją badań czy ciekawych zestawień można pozyskać całkiem niemałą ilość odsyłaczy. Dobrych odsyłaczy  – wzmianka na znanym portalu internetowym z linkiem dofollow będzie warta więcej niż tysiące spamerskich odnośników.

Rozdział 4 – „Zaufanie zdobywa się z czasem” porusza zagadnienie oceniania wartości odnośników. Co ciekawe, czytając ciekawe zestawienie tabelaryczne omawiające wpływ ilości i jakości linków na możliwe obniżenie pozycji strony w Google jakbym widział Pingwina –  autor trafnie parę lat przed jego wprowadzeniem wskazał, jak ważny jest zróżnicowany profil linków przychodzących. Sugeruje także, aby zdobywać wartościowe odnośniki poprzez … kupowanie serwisów.

Rozdział 5 – „Atomowa piłka” – to zwrócenie uwagi na to, jak duży ruch można pozyskać z tzw. długiego ogona. Coś, co sklepy internetowe często nadal nie doceniają, na siłę pozycjonując się na parę fraz – których TOP10 w najlepszym rozrachunku może dać parę procent ruchu – a często jedynie kilkadziesiąt, czy nawet parędziesiąt … promili. Obowiązkowa lektura dla właścicieli sklepów internetowych.

Książka porusza także tematykę związaną z Adwords – „Google Adwords jako uzupełnienie SEO”. Ukazuje, jak można sensownie powiązać promocję strony nie tylko z pozycjonowaniem, ale także z mądrze prowadzoną kampanią linków sponsorowanych. Oczywiście w rozdziale nie może zabraknąć wzmianki o Narzędziu Propozycji Słów Kluczowych – najlepszym na chwile obecna narzędziu do poszukiwania optymalnych słów kluczowych, pod które chcielibyśmy, aby nasz serwis wyświetlał się na czołowych miejscach w Google.

Z kolejnego rozdziału – „Monitorowanie postępów za pomocą operatorów wyszukiwania” dowiemy się m.in. dlaczego warto zwracać uwagę na takie operatory, jak allinurl czy allintitle. Nadal spotykam się z szacowaniem stopnia trudności danej frazy jedynie na podstawie ilości zwracanych wyników wyszukiwania. Jeżeli jakaś firma SEO w ten sposób argumentuje swoje racje sugeruję zacząć rozglądać się za inną. Bardzo często fraza z większą ilością wyników jest łatwiejsza z punktu widzenia SEO niż ta z mniejszą. Powód? Moja ulubiona odpowiedź 🙂 – logika. Skoro więcej stron będzie zoptymalizowanych pod jakieś zapytanie to i wejście strony w TOP10 dla tej frazy, przy mniejszej ilości SERPów, musi być trudniejsze niż dla frazy niepopularnej.

W książce nie mogło zabraknąć rozdziału „Mity na temat optymalizacji w Google”.  Z jednym na pewno do końca nie mogę się zgodzić: „Pozycja w rankingu Google zależy od Twojej strony” – gdzie autor pisze tak: „Aby wspiąć się na szczyt wyników wyszukiwania w Google nie musisz poświęcać swojej stronie wiele czasu i wysiłku. Chodzi przede wszystkim o odnośniki”. Moim zdaniem zabrakło w tym stwierdzeniu jednej rzeczy – określenia horyzontu czasowego… Inaczej można by pomyśleć, że opisując we wcześniejszym rozdziale sposoby na zdobywanie dobrych odnośników w naturalny sposób autor nie jest do nich sam przekonany – a tymczasem to świetnie działa, co widzę na kilku stronach, m.in. na swoim blogu. Coraz więcej pojawia się w Sieci prowadzących do niego linków, co, w połączeniu z ruchem i reputacją strony (blog istnieje już 3 rok) sprawia, że pod wiele zagadnień związanych z SEO pojawia się on wysoko w SERPach. Uprzedzam osoby, które w komentarzach zarzucą mi, że nie działa to na trudne frazy 🙂 – co z tego, jak przy dobrze zoptymalizowanym serwisie dadzą one zawsze mniej ruchu niż długi ogon?

Spodobał mi się jeszcze mit nr 7 – „zamieszczanie komentarzy na blogach i forach to skuteczna metoda pozyskiwania odnośników”. Dlaczego? „Treści publikowanych w komentarzach nie tworzy właściciel danej strony – piszą je ludzie, którzy liczą na to, że uda się im coś zyskać na zamieszczeniu odnośnika. Google nie ma żadnego powodu, aby traktować takie odnośniki jako wyraz zaufania. W pełni się z tym zgadzam.

We wspomnianym już wcześniej rozdziale 9 „Optymalizacja w białym i czarnym kapeluszu” – autor stara się odpowiedzieć na pytanie dlaczego ludzie stosują techniki black hat SEO. Stawia swoją tezę – możliwość osiągnięcia szybkiego zarobku. Podkreśla też ważną rzecz: „Takie (BHS) strategie mają przede wszystkim przynieść korzyść w krótkim okresie czasu. Obserwując ostatnie działania Google (Pingwin), obserwując wysyp tematów na forach, gdzie ludziom lecą strony pozycjonowane w ten sposób nie można nie odnieść wrażenia, że rok 2012 będzie przełomowym w branży SEO. Czyżby „białe kapelusze górą”? 🙂

Autor pomaga też Klientom w wyborze firmy SEO, wskazując, po czym można odróżnić stronę firmy, która stosuje white hat SEO a po czym tej, której bliższe są metody black hat SEO. W skrócie można powiedzieć tak – im strona bardziej przyspamowana słowami kluczowymi, im bardziej bełkotliwa w treści, im jej autor bardziej zapewnia o wysokich pozycjach w Google oraz tysiącach odnośników, jakie należy mieć, aby odnieść sukces – tym większe prawdopodobieństwo, że taka firma stosuje BHS i – według autora – „należy się od niej trzymać z daleka”.

Jest to bardzo ciekawy rozdział, który stara się przybliżyć czytelnikom, dlaczego warto bardziej starać się zrozumieć wyszukiwarkę niż, nie znając zasad nią rządzących, promować swoją stronę. Prędzej czy później kończy się to filtrem czy banem – i cała praca idzie na marne.

Rozdział 10 –  „Optymalizacja w Yahoo! i Bing” – z wiadomych względów (udział Google w rynku wyszukiwarek na poziomie 96,86% w okresie 14-20maj 2012 – według ranking.pl mówi sam za siebie) sobie odpuściłem…

Rozdział 11 – „Od nowych odwiedzających do płacących Klientów” – zwraca uwagę na coś, czego u nas praktycznie nie ma. Zarówno Klienci firm SEO, jak i same firmy, wybierając frazy nie zastanawiają się, czy Klient coś z tego będzie miał. Liczy się efekt – z reguły TOP10. Klient płaci, „jest OK”. tak… od czasu, aż Klient zobaczy, że mu to nic nie daje…. W rozdziale poruszony został temat konwersji oraz jej powiązania z SEO – jako osobnej kategorii optymalizacji strony – pod człowieka. Polecam zwrócić szczególną uwagę na ten rozdział.

Nie zabrakło krótkiego odwołania się do mediów społecznościowych – „Na styku mediów społecznościowych i SEO”

Ooraz czegoś, co mnie bardzo zaciekawiło – rozdziału 13 pod tytułem: „Przyszłość SEO„. Po każdej aktualizacji wiele osób rozpoczyna „nagonkę na Google” – jakie to jest złe „i w ogóle”. Śmieszy mnie takie podejście, z prostego powodu. Po pierwsze – takie osoby doskonale wiedzą, co to są Wytyczne – nie można krzyczeć „ratunku, biją!” w sytuacji, gdy ktoś (Google)  znalazł sposób na wyeliminowanie sztucznego wpływania na wyniki wyszukiwania (firmy SEO). To nie ma sensu, szkoda wręcz na to czasu. To moje zdanie. Autor dodatkowo przytacza inne argumenty – Google jako spółka akcyjna zawsze będzie realizować dwa cele, tj. 1) Zarabianie pieniędzy 2) Pokonywanie konkurentów dzięki popularności i innowacyjności. Koniec kropka.

W niedalekiej przyszłości, mimo że Google wskazuje swoich konkurentów w postaci Microsoftu oraz Binga, to jednak Facebook znajdzie się na celowniku firmy, ze względu na to, że ludzie spędzają tam sporo czasu. Wprowadzając Google+, przyciski Udostępnij (na zasadzie Lubię to Facebooka) oraz coraz bardziej implementując je w swoje produkty, Google dąży do podgryzienia Facebooka. Na razie idzie to opornie, no ale firma nie jest mała, więc „na pewno nad czymś pracują”. Jak szacuje autor (z czym się w pełni zgadzam) era TOP10 skończy się niedługo – sprawi to coraz większa rola mediów społecznościowych w SERPach. A od siebie dodam, że  nowości, takie jak Knowledge Graph sprawią, że coraz częściej firmy SEO zaczną się rozliczać w oparciu o np. ruch organiczny. Jak będzie można rozliczać się za TOP10, jak dzięki mediom społecznościowym, które podpowiedzą nam co lubią nasi znajomi, każdy będzie widział …. inne SERPy?

Trochę się rozpisałem – ale jak widać wiele jest tematów ciekawych. Pozycję oceniam bardzo dobrze – uważam, że każdy, kto zajmuje się SEO powinien po nią sięgnąć. Prezentowane podejścia nie są zbyt popularne w polskim Internecie. Zaś ostatnie zmiany w algorytmie Google wyraźnie pokazują dużą determinację Google w walce ze spamem oraz to, co będzie się liczyć w przyszłości – jakość.

Jeżeli chcesz zdobyć więcej informacji o książce, zachęcam do zapoznania się z fragmentem książki oraz – uwaga! – z jej nigdzie nie opublikowanym fragmentem. Będziesz mógł wtedy wyrobić sobie własne zdanie na temat książki.

Dla czytelników bloga mam mały prezent – dwa egzemplarze książki 🙂

Ponieważ mój blog skupia się na zagadnieniach z obszaru white hat SEO osoby zainteresowane otrzymaniem egzemplarza książki proszę o zamieszczenie w komentarzach swoich spostrzeżeń odnośnie tego sposobu promowania stron internetowych. Na co warto zwracać uwagę promując w ten sposób swoją stronę, jakie czynniki są niedoceniane lub … przeceniane przez osoby zajmujące się (zawodowo/hobbystycznie) optymalizacją i pozycjonowaniem stron.

Spośród komentarzy w najbliższy piątek o 20.00 wybiorę dwie osoby, którym prześlę książki. Warunek – proszę podać emaila przy komentarzu 🙂

Tych wszystkich zaś, , którzy chcą książkę mieć „już” – zapraszam na stronę Heliona i życzę miłej lektury 🙂

24 komentarze do “Przechytrzyć Google. Odkryj skuteczną strategię SEO i zdobądź szczyty wyszukiwarek – recenzja książki

  1. Chce którąś książkę kupić, którą wybrać – Sekrety Seo czy Przechytrzyć Google?

    White hat seo to przede wszystkim unikalna i wartościowa treść strony nastawiona na ludzi a nie na roboty. Tworzymy stronę dla ludzi a google to doceni.

    1. Moim zdaniem w pewien sposób się obie uzupełniają. Pamiętaj tez, że ciężko w dóch ksiązkach przekazać coś, czego zdobycie zajmuje lata. Ja np. na czytanie róznych publikacji poświęcam czasami po kilka godzin dziennie… a taką ksiązke przeczytasz w kilkanaście godzi. pytanie zatem, czy w tydzień można wiedzieć wszystko/dużo? 🙂

  2. Witam,
    będę pierwsza to może dostanę książkę :). Odnośnie samego tematu BHW, to wydaje się byc bardzo trudną i wyboistą drogą z uwagi na często niejasne przekazy płynące z G. Same wskazówki dla Webmasterów to w gruncie rzeczy garstka infrmacji. Poza tym wiele z metod opisywanych jako niegodne zaufania (np. posty na forach tematycznych) moim zdaniem i doświadczeniem, są błędnie przedstawiane. Niemniej jednak jestem niezmiernie ciekawa detali zawartych w tej pozycji książkowej.

    Pozdrawiam
    Karola

  3. Edit// oczywiście miałam na myśli WHS, a nie BHS ( zapisane jako BHW – sama nie wiem co by to miało znaczyć 😉 )

  4. Bardzo ciekawa propozycja książki dla początkujących jak i chcących poszerzyć lub uzupełnić swoją wiedzę. White hat seo jest trudne ale przynosi duże korzyści w dłuższej perspektywie czasu.

  5. Obecnie najlepszym typem promowania, niestety tylko swojej strony jest budowanie treści. Niestety jeśli nie mamy dostępu do strony klienta a on sam ma statyczną stronę i taka ma być – nici z pozycjonowania. Linki oczywiście nadal działają ale tematyczne ze stron które już maja jakieś Domain Authority. Jak dołożymy do tego social media linki zaczną się nam ładnie propaować

  6. Sądzę, że jednym z ciągle niedocenianych (zwłaszcza na polskich stronach) aspektów jest dostarczanie WARTOŚCIOWYCH treści. Chodzi o to, że zbyt wielu ludzi koncentruje się na różnych trikach mających rzekomo podnieść ranking stron w Google, a za mało myśli o czytelnikach strony. Przez wartościowe treści rozumiem zatem treści, które naprawdę interesują naszych czytelników i rozwiązują jakieś ich realne problemy. Dobre treści, które dodatkowo są odpowiednio zoptymalizowane, przyciągną zarówno ruch z wyszukiwarek, odnośniki z innych stron, a także sprawią, że strony na których się znajdują będą chętniej „lajkowane” i udsotępniane w sieciach społecznościowych. To zresztą podkreśla nieustannie Google. Przed tworzeniem treści nie zaszkodzi także dobry „keyword research”. Chodzi o to, żeby rzeczywiście mówić jezykiem naszych słuchaczy, i rzeczywiście wiedzieć co ich interesuje. Myślę, że całą tę ideę, zwaną często „content marketingiem” można streścić w słowach: „Jeśli chcesz uzyskać od innych tego czego TY chcesz, daj im to, czego ONI chcą”.

  7. Zastanawiam się nad tym działem który przeskoczyłeś – dotyczący yahoo i bing. Albo jest tego naprawdę tak mało, albo autor wyszedł z tego samego założenia co Ty (chociaż globalnie y i b mają się trochę lepiej biz u nas :)), więc tylko liznął temat.

    Jakoś nigdy nie zdarzyła mi się potrzeba pozycjonowania po za google – a tam podobno też jest świat i potencjalni odbiorcy 😉

    Co do white hat seo – na dłuższą metę jest to bardziej opłacalna metoda. Strona staje się odporna na działania konkurencji, użytkownicy powracają bo znajdują ciekawe treści, dodatkowo polecają także dalej. Jak w życiu – polecamy dobrego specjalistę, lekarza, etc

    Dziwi mnie natomiast dlaczego wiele osób woli brnąć w ślepą uliczkę SWLi albo zabawy w generatory treści.
    Docelowo wkłada się w to więcej wysiłku (szczególnie jak ban się trafi i trzeba się przenosić).

    Może to niezbyt daleko posunięty wniosek, ale strona wwww jest przecież naszym wirtualnym interesem o który powinno dbać się tak samo jak o ten rzeczywisty: PR, porządek na półkach, reklama najlepiej zdywersyfikowana, kompetentna obsługa, krótki czas odpowiedzi.

    I tak już z zupełnie innej beczki – autor książki podpuszcza potencjalnego czytelnika tytułem moim zdaniem. Spodziewałbym się w niej raczej BHS patrząc tylko na okładkę 😉

    1. @Mateusz – autor działa na Google.com, a tam te wyszukiwarki się liczą. Specjalnie dałem linka do ranking.pl, gdzie można zobaczyć, jak to wygląda aktualnie u nas.

  8. Dużo w kontekście white seo mówi się o JAKOŚCI czy WARTOŚCIOWOŚCI treści, strony czy całego serwisu. W komentarzu wyżej Maciej Mróz definiuje tę wartościowość jako podanie użytkownikowi tego czego on oczekuje. Czy rzeczywiście jakość można definiować w ten sposób? I czy rzeczywiście to jakość decyduje o pozycji naszego serwisu?

    Google dąży do stworzenia algorytmu rankingowania wyników wyszukiwania, który będzie dawał jak największą satysfakcję swoim użytkownikom co w oczywisty sposób przekłada się na ich liczbę i maksymalizację dochodów firmy. I tu pojawia się pewien problem z którym jakiś czas temu zmierzyć się musiały portale internetowe.
    W czasach gdy startowały portale, czyli kilkanaście lat temu, środowisko internautów było dosyć jednolite i skupiało się wokół uczelni wyższych, czy wykształconych mieszkańców dużych miast. Zawartość portali była dostosowana to oczekiwań ówczesnego odbiorcy.
    Z biegiem lat, profil użytkownika Internetu znacznie się zmienił i zbliżył się
    do profilu typowego użytkownika telewizji – w tej chwili praktycznie każdy jest Internautą.
    Internauci nie stanowią już jednolitej grupy, ich oczekiwania i potrzeby są zupełnie różnie.
    Podstawą funkcjonowania portali internetowych jest utrzymywanie jak największej liczby użytkowników (warto zwrócić uwagę na analogię z sytuacją Google’a). Portale starają się maksymalizować liczbę użytkowników poprzez tworzenie treści budzących zainteresowanie jak największej liczby osób. Szybko okazało się, że to co tradycyjnie rozumiemy jako 'wysoka jakość’ zupełnie tu się nie sprawdza. Analogiczna sytuacja ma miejsce w innych mediach. Czy można powiedzieć, że najpopularniejszy polski dziennik papierowy czyli Fakt ma teksty wysokiej jakości? Jeśli jako jakość, rozumiemy dostosowanie treści do jak największej liczby odbiorców to tak.
    Wracając do Google’a – Czy można powiedzieć, że to jakość jest czynnikiem który będzie odgrywać coraz większą rolę w algorytmie szeregowania wyników. Niestety nie, przynajmniej w moim rozumieniu słowa 'jakość’. Statystyczny użytkownik wcale tej jakości nie oczekuje i nie potrzebuje. Dużo się mówi o tabloidyzacji portali internetowych, można się pokusić o stwierdzenie tabloidyzacji Google’a. Google musi dostrzegać ten problem 'rozwarstwienia’ populacji internautów, jeśli chce zapewnić maksymalną satysfakcję jak największej liczbie użytkowników, musi ciągle pracować nad rozwojem mechanizmów personalizacji – inaczej stanie się to co stało się z telewizją – myślący człowiek nie jest w stanie znaleźć tam nic ciekawego.

  9. Dla mnie white SEO to mega bzdura … po pierwsze nie ma czegoś takiego jak white SEO bo gydby istniało to byłoby nieopłacalne (taniej byłoby inwestować w AdWordsa). Po drugie dalej liczą się linki, chociaż już jest trudniej niż kilka lat temu i google coraz bardziej podnosi poprzeczkę. Niestety jak czytam Twój blog, blog mohera (na forum Google nawet nie wchodzię) to mi się flaczki przewracają nad tym co piszecie chłopaki 🙂 U mnie nadal dedyki z xr, sb, os, pub, laio, zeb, zen idt na pokładzie robią taką robotę o której wam się nie siniło i raczej długo takich fraz nie ogarniecie 🙂 Oczywiście nie mówię, tu że nie stawiam wartościowego zaplecza, czy nie zdobywam lepszych linków dla „lepszych” klientów… jednak większość mocy zdobywa się nadal z miejsc do których ludzie nie zaglądają 🙂

    1. @Gray Hat SEO spamer – nie rozumiem jednej rzeczy – dlaczego jak ktoś pisze o treści i zasadach, jest BE, a jak jest, jak masz w tytule Gray Hat SEO spamer – jest COOL?
      Trochę więcej wiary w siebie – każdy może mieć inne zdanie, nie trzeba zaraz pisać o „flaczkach” 🙂 Aby widzieć efekty pracy nad stroną potrzeba czasu – z reguły nikomu się nie chce, więc potem pisze, że to nie działa – ot, taka polska mentalność – jak mi nie wyszło, to i jemu też na pewno się nie uda. A tymczasem mój blog żyje swoim życiem, zdobywa odnośniki, wyświetla się wysoko w Google – wiem, że wielu Klientów by wymiękło, jakby mieli czekać tyle. Nie można jednak pisać, że to nie działa. Na pozycję w Google wpływ ma reputacja strony i linki – nie same linki.
      Nie możesz mi zarzucić, że atakuję personalnie BHS czy GHS – prezentuje pewne podejście, do którego kazdy ma prawo 🙂

  10. @Wojtek
    Ponieważ odniosłeś się do mojego wpisu pozwolę sobie odpowiedzieć. Według mnie nie ma czegoś takiego jak treści uniwersalne skierowane do wszystkich. Każdy z nas jest inny i każdego interesują inne rzeczy. Nawet tak „wirusowe” treści jak dowcipy nie śmieszą wszystkich jednakowo. Jedna z najstarszych zasad pisania tekstów mówi, że powinno się pisząc, wyobrazić sobie jakąś konkretną osobę (z imienia i nazwiska) i starać się pisać tak, jakby się do niej właśnie mówiło. Poza tym nawet osoby zainteresowane jakimś tematem, z różnych względów, używają innego słownictwa. Jeden będzie mówił „SEO”, drugi „pozycjonowanie” i obaj mogą mieć to samo na myśli. Odrębną kwestią jest to, jak tworzenie dobrych treści ma wpływ na pozycję strony w wyszukiwarce. Z mojego (i nie tylko na szczęście) doświadczenia wynika, że taka strategia się opłaca. A przynajmniej opłaca się długofalowo, bo na pewno nie da się tego zrobić z dnia na dzień. Moim zdaniem należy pamiętać o tym, że to nie strony linkują do stron, ale to ludzie umieszczają odnośniki na swoich stronach. To ludzie klikają „like” i „share’ują” treści na facebooku. Im bardziej atrakcyjna treść tym większe prawdopodobieństwo pozyskania linka. Do tego, bogate w treści strony charakteryzują się sporym ruchem z tzw. długiego ogona. Wracając jeszcze do uniwersalizmu treści: jest jeszcze jeden powód dla którego warto skupiać się na odpowiedniej grupie docelowej. Ja osobiście wolę 10 użytkowników (klientów) zainteresowanych tematem, niż 100 którzy trafią na stronę przypadkiem. Podobnie z linkami. Lepszych jest kilka dobrych, niż kilkaset nawet, ale słabej jakości.

  11. Ja chciałby zapytać Szanowne Grono jak odnosicie się do stwierdzenia, że „do 4 roku Google ogranicza pozycje strony ze względu na brak do nich zaufania”.
    Kiedyś było tak, że strony „nówki” dostawały boosta od google i wtedy pozycjonerzy dopracowywali stronę żeby utrzymać pozycję (co z reguły dawało efekt).
    Ze stwierdzenia autora książki można wnieść, że aby uzyskać dobre wyniki w szybkim tempie, należy kupić domenę z dobrą historią, najlepiej min. 4 letnią i dobrze podlinkowaną; z kolei zakładanie domen nowych jest zupełnie nieopłacalne.
    Dopiero zaczynam czytać tę książkę i jestem na rozdziale o typach linków, ale jak dotąd to troszeczkę miesza w moich wypracowanych poglądach dotyczących pozycjonowania, dlatego cieszę się z Twojej recenzji, bo trochę ściągnęła na ziemię poglądy pana Evana.

    1. Też nie moge zgodzić się ze wszystkim, ale jest tam kilka fajnych informacji. Po lekturze uzyskałem niemalże pewność, że Google wie, jaka strona sprzedaje linki i pozyskanie potem z niej odnośników może automatycznie spowodowac spadek stronyw SERPach. 🙂

  12. @Maciej Mróz
    Załóżmy hipotetyczną sytuację. Napiszesz fachowy,ekspercki artykuł dotyczący jakiegoś zagadnienia, bardzo atrakcyjny dla Twojego targetu, który stanowi 10 osób. Ktoś zrobi skrót tego artykułu, usunie trudne zagadnienia, wyolbrzymi jakieś elementy kontrowersyjne, co nieco przekłamie, jednym słowem obniży jakość, aby tekst był bardziej atrakcyjny dla typowego użytkownika. Dzięki temu tekst będzie atrakcyjny dla 100 osób, nie zajmujących się na co dzień daną działką. Jak sądzisz, który artykuł będzie miał wyższą pozycję? Jeśli chcesz być wysoko musisz pisać w sposób jak najbardziej atrakcyjny dla największej liczby osób. Jakie teksty można uznać za najbardziej fachowe – profesjonalne opracowania, prace naukowe, rozprawy doktorskie. Ich treść ma bardzo wysoką jakość, ale nie mają szans na wysokie pozycje. Kiedy ostatnio widziałeś w topach jaką pracę naukową? Chcesz być wysoko-musisz równać do średniej. Dużo mówi się o podnoszeniu jakości treści, niekiedy trzeba tą jakość obniżać. W ogólności oczywiście zgadzam się z Twoimi opiniami, chciałem jedynie zwrócić uwagę na pewien aspekt, który raczej nie był do tej pory dostrzegany.

  13. Elementem na który ludzie rzadko zwracają uwagę jest profil linków jako całość. Wchodzi się w listę linków i widzi wszędzie poupychane słowa kluczowe w anchory. A naturalna domena będzie miała większość linków z anchorem na swoją markę. Dużo linków nofollow, itp.

  14. witam, zaczynam z pozycjonowanem stron www i z tego co wyżej wyczytałem książka jest idealna dla kogoś kto chce zacząć działać whs-owo – chętnie bym się z nią zapoznał gdybym wygrał 🙂

    CZYTAŁBYM 🙂

  15. A ja do sprawy podchodzę następująco:

    strona wysoko w wynikach wyszukiwania Google to w mojej opini zasługa 4 różnych zakresów odpowiedzialności:
    – redaktor: interesująca i unikalna treści (to jest oczywiste)
    – specjalista ds użyteczność (!!!) – jeśli strona jest dobrze zaprojektowana i wygodna dla użytkownika to jest doceniana przez Google (użyteczność bardzo łączy się z SEO a mało kto to docenia – to jest temat na długi artykuł gdyby była możliwość to chętnie bym taki gościnnie napisał)
    – webmaster – aktualnie HTML5/CCS3 daje tak kosmiczne możliwości, że strony mogą być piękne i z łatwością zrozumiałe dla algorytmu Google (bez flasha, prawie bez js, znacznie mniej grafiki, z microformatami itp itd)
    – specjalista ds marketingu – taki prawdziwy marketing offline i online, to powoduję, że ludzie o stronie rozmawiają, piszą, linkują itd – Google to widzi

    pozdrawiam

  16. Dziękuję wszystkim za komentarze 🙂
    Po zastanowieniu się i lekturze wpisów postanowiłem, że egzemplarze książki trafią do: Maciej Mróz oraz Wojtek
    Serdecznie gratuluję – wszystkim dziękuję za udział w konkursie 🙂

  17. witam, chciałem powiedzieć ze w moim odczuciu książka jest tragiczna. Sam tytuł „Jak przechytrzyć Google” nie ma nic wspólnego z treścią. Autor nie pisze jak przechytrzyć google tylko jak działać zgodnie z nim.
    Ja osobiście zajmuje się SEO od około 3 lat, dowiedziałem się z tej książki może 2 nowe rzeczy.
    Autor poleca nam publikować naukowe doświadczenia i bardzo wartościowe publikacje. Zaryzykował nawet propozycję tworzenia aplikacji na facebooka.
    Nie wyjaśnia wielu istotnych kwestii jak np linkowanie na podstrony serwisu, jak to się ma do linkowania strony głównej. Sam każe nam umieszczać artykuły na podstronach ale nie tłumaczy co dalej… bardzo chaotycznie napisana książka.
    Zdecydowanie za mało informacji o jakże istotnym wyszukiwaniu lokalnym ( mapach google )
    Książka napisana przez humaniste, przez ponad 200 stron typowe lanie wody. Nie polecam dla zaawansowanych jak i dla początkujących. Mało merytoryczna treść.
    Podsumowanie książki potwierdza jedynie moje uwagi, że pozycjonowanie będzie coraz trudniejsze i coraz mniej istotne. Bedzie trzeba większą uwage poświecać adwordsom, reklamom na portalach społecznościowych, youtube itp.

    Pozdr

    1. Hej Tomasz.
      Książka jest o WHT, nie oczekiwałem od niej szczegółów linkowania, systemów itp.
      Jak sam zauważyłeś, kilka rzeczy jest dobrych, nawet, jak się siedzi od kilku lat w branży – a to moim zdaniem już jest ważne. Dla mnie w takich książkach powinno się znaleźć owe kilka nawet zdań, aby były warte uwagi.
      Książka podkreśle pracę u podstaw – i to mi się bardzo podoba

  18. Sebastianie, książka ma uczyć! Dla dwóch informacji, czy kilku zdań, nie warto jej kupować. Tak jak napisał to inny Tomasz, książkę „ładnie” się czyta i na tym kończą się jej plusy! Zero merytorycznej treści. Typowe lanie wody o niczym. Niestety, ale takie pozycje tylko zamazują prawdziwy obraz o SEO.

    @Wojtek
    Ten tekst będzie wyżej, który będzie lepiej podlinkowany oraz będzie opublikowany na „mocniejszej” domenie.

    1. @inny Tomasz: nie zgodzę się. Dobra strona zawsze „będzie w cenie”. Jak napisałem, chyba i w tym wpisie – to nie jest książka dla kogoś, kto kombinuje – ale dla kogoś, kto myśli o zbudowaniu mocnej witryny w długim okresie czasu. Jeżeli tego „się nie widzi” – no cóż, nie ma co czytać tej książki. To kwestia podejścia do tematu 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *