Kiedy Google weźmie „na celownik” nadużywanie przekierowań 301?

Od dłuższego czasu tak się zastanawiam, dlaczego Google „nie zrobi” czegoś z przekierowaniami 301. Jak wiadomo sposobem na wyjście strony z filtra czy bana jest zrobienie stosownego przekierowania. Jest to prostsze i łatwiejsze, a także tańsze, niż siedzenie i dłubanie w stronie, w poszukiwaniu błędów, za które podpadliśmy Google. Nie bez znaczenia jest też fakt, że spora część „firm SEO” nie potrafi takich błędów znaleźć…

To, że jest to dobre na krótką metę, często nie liczy się. Jakoś wolimy półśrodki niż rzeczywiste rozwiązania naszych problemów. Zamiast załatać oponę, kupujemy koło z felgą – no cóż, taki to nasz Polaków charakter…

O ile jestem w stanie zrozumieć takie podejście w sytuacji, gdy w grę wchodzi własna strona, o tyle już proponowanie Klientowi przekierowania 301 jako lekarstwa na filtr/ban uważam, delikatnie rzecz ujmując, za przegięcie.

Do zastosowania przekierowania 301 z reguły skłaniają nas dwie sytuacje.

Pierwsza – osoba, „zajmująca się SEO” dokonuje „dziwnych ruchów” na stronie – np. ukrywa na niej tekst, zamieszcza w stopce SWLe (tak, tak – dziwię się, że nadal tak się dzieje, no ale). O upychanie słów kluczowych w keywords czy pisaniu 20x na stronie „przeprowadzki warszawa” nie wspomnę :). Po czym Google to oczywiście wykrywa, strona leci w dół (albo znika zupełnie z SERPów) – a „specjalista” informuje Klienta, jaki to Google „jest be” – i że trzeba kupić nową domenę (aby przekierować na nią serwis).

Google testuje od niedawna jakąś nową funkcjonalność algorytmu na domenach regionalnych, dzięki czemu jest w stanie lepiej niż dotychczas wychwycić na nich różnego rodzaju nieprawidłowości w budowie, łamiące tzw. Wytyczne Google dla Webmasterów. Wiele osób uważa, że ich witryny zostały niesłusznie dotknięte filtrem/banem. Zamiast jednak zgłaszać strony do ponownego rozpatrzenia wolą „zmuszać” Klienta do zakupu nowej domeny – ciekawy jestem, czy na jego miejscu by się na to zgodzili? Przecież na domenę pracuje się niekiedy latami…

Dlaczego firma ma się uczyć na Kliencie i narażać go na dodatkowe koszty – o koszcie utraconych możliwości już nie wspominając? Niestety w dalszym ciągu wielu osobom zajmującym się SEO wydaje się, że pozycjonowanie to tylko linki. Czytam właśnie nowe wydanie „Pozycjonowanie i Optymalizacja Stron” – dostałem do recenzji z Heliona. Kiedyś to była obowiązkowa pozycja każdego, kto zajmował się SEO. Teraz zaś „młodzież” rusza od razu w Sieć – a Klienci płaczą …. i płacą… A wystarczy dojść do 1/5 strony, aby przeczytać, że bez treści daleko się nie zajedzie…. Ciekawy jestem, czy gdybyśmy dali kamieniarzowi kamień do zbudowania ogrodzenia – i on by go zepsuł – to czy kupilibyśmy mu nowy materiał???

Druga – jesteśmy świadomi tego, że za pewne „działania” możemy zostać ukarani. Ale – mamy w zanadrzu „cudowny lek” – przekierowanie 301. Wprawdzie nie przekazuje ono pełnej mocy zbanowanej – czy „tylko” zafiltrowanej domeny – no ale lepiej zaczynać od czegoś, niż od początku.

W właśnie o punkt drugi chodzi mi w tym wpisie. Gdybym pracował w Google „kazałbym” zwracać algorytmowi uwagę na ilość przekierowań. Pominąłbym jedno czy dwa – ale jeżeli na przestrzeni np. roku serwis 4 razy zmienił swój adres internetowy – to coś jest tutaj nie tak.dokonała. Wprawdzie swego czasu Matt wspomniał, pytamy o to, ile można „w rządku robić przekierowań”, że przy 3 czy 4 system już w pewien sposób „zaczyna się na to patrzyć” – ale dotyczyło to sytuacji aktywnych stron. A tutaj chodzi o coś innego…

Większa „dbałość” o nadzór nad przekierowaniami wymusiłaby na webmasterach – a i na branży SEO także – większą dbałość o swoje i Klientów strony. Oczywiście, pociągnęłoby to za sobą wzrost cen usług – ale ile by Google zaoszczędziło na serwerowniach? Nawet na tych chłodzonych wodą morską z Bałtyku.

5 komentarzy do “Kiedy Google weźmie „na celownik” nadużywanie przekierowań 301?

  1. „Zamiast jednak zgłaszać strony do ponownego rozpatrzenia wolą „zmuszać” Klienta do zakupu nowej domeny – ciekawy jestem, czy na jego miejscu by się na to zgodzili? Przecież na domenę pracuje się niekiedy latami…”

    Coś się słabo orientujesz, bo po wysłaniu do ponownego rozpatrzenia regionalki wraca wiadomość „nie było interwencji”.

    Filtry na regionalki były za nienaturalny profil linków (przetestowane) i tyle w temacie. Czynniki on-site nie miały nic do rzeczy. Możecie zacząć wykańczać konkurencję, jeśli jeszcze się nie przeniosła na peelki. Dobrym sposobem jest też postawienie kilkunastu kopii witryny konkurenta. Dziękujemy o wielkie Google. To raj dla takich jak ja. Mam nadzieję, że wkrótce ten sam algorytm będzie analizował resztę domen w sieci.

  2. Z tymi kopiami akurat spamerman ma rację, gdzie się da mam postawiony monitoring takich zachowań i gdy tylko coś niepokojącego pojawi się w indeksie od razu reaguję.
    Natomiast 301 jest u nas lekarstwem na całe zuo dlatego, że działa szybciej niż cokolwiek. Owszem, czasem zdarzy się, że po miesiącu szczęścia znowu następuje wylot, ale statystycznie domeny ciągną kilka, kilkanaście miesięcy, do kolejnej wpadki. TO wystarczy, aby na kliencie zarobić.

    Regionalki poleciały algorytmicznie, więc jaka miała być odpowiedź? Żaden pracownik SQT nic nie zrobi, bo nie ma uprawnień:)

  3. czemu ma służyć ten wpis? jakaś mała frustracja, że spam raporty nie są tak skuteczne jak powinny…?

    1. Spam raporty? Szkoda mi ma to czasu. Są inni, co to robią.
      Wpis mial ma celu wskazać, że przekierowania są nadużywane. I prędzej czy później Google to ogarnie. Wtedy skończy sie era kombinowania, zacznie sie era pracy – jak w każdej normalnej branży.

  4. Co racja to racja. Zbytnio zacznie się przeginać z czymś, w końcu google się weźmie za to. Ludzie znów zaczną kombinować i tak w kółko…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *